Wczoraj minister skarbu zmienił sześciu członków rady nadzorczej PKO BP. Siódmego, prof. Jerzego Osiatyńskiego, rekomendowało PZU Asset Management. Najważniejszym zadaniem nowej rady będzie rozstrzygnięcie konkursu na prezesa banku.
Tymczasem pracownicy banku domagają się podwyżek. „Nowe władze PKO BP będą musiały zmierzyć się z żądaniami płacowymi pracowników. Średnia pensja zasadnicza w PKO BP przekracza średnią krajową (ok. 3 tys. zł brutto), jednak pracownicy banku twierdzą, że są wśród najgorzej opłacanych bankowców. Chcą po 1,5 tys. zł podwyżki netto na każdym stanowisku. Od kilku dni wysyłają kromki suchego chleba prezesowi. Do jego gabinetu dotarło kilkanaście takich przesyłek.”, informuje „Gazeta”.
„- Postulaty pracowników, żeby każdemu podnieść pensję o 1,5 tys. zł, są nieracjonalne” – mówi Tomasz Fill, rzecznik PKO BP. „- Oznaczałoby to, że trzeba podnieść pensje tyle samo tym, którzy słabo zarabiają, i tym, którzy zarabiają dużo. Negocjacje ze związkami trwają.”
„Według resortu skarbu wpływ na wysokość zarobków ma też wydajność pracy, która w PKO BP jest niższa niż w innych bankach.”, dodaje „Gazeta”.
Bank potrzebuje też dokapitalizowania. „Z analiz przedstawionych przez zarząd ministrowi skarbu wynika, że w tym roku bank potrzebuje 2-3 mld zł, a do 2012 r. – 11 miliardów. Sposobem na pozyskanie kapitału mogłaby być emisja nowych akcji lub dokończenie prywatyzacji na giełdzie.”, czytamy dalej.
Więcej szczegółów w „Gazecie Wyborczej”.