Świąteczny szał zakupów

– Kwota, którą zostawimy w kasach w tym miesiącu, na pewno przekroczy 20 mld zł – powiedział Andrzej Maria Faliński, ekspert ds. handlu. Tyle Polacy deklarowali wydać na święta w tym roku.

Ostatni weekend zaskoczył jednak nawet handlowców, którzy obawiali się, że tegoroczne świąteczne żniwa będą mniejsze ze względu na kryzys gospodarczy. Aby przyciągnąć klientów, większość dużych sieci obniżyła ceny, wprowadziła promocje.

W księgarniach EMPiK-u każdy, kto kupił dwie książki, trzecią dostawał gratis, Carrefour z kolei obniżył ceny zabawek o 30 proc., a Super Pharm przecenił niektóre kosmetyki nawet o 60 proc.

Podziałało. W Centrum Handlowym King Cross Marcelin w Poznaniu w weekend robiło zakupy po ponad 100 tysięcy osób.

– To więcej niż w tym samym czasie w ubiegłym roku – twierdzi Helena Czechowska, dyrektor ds. marketingu. – Mamy sygnały od firm działających u nas, że obroty też były wyższe. Szturm klientów przeżyło też Tesco. – Zwykle tygodniowo odwiedza nas ok. 10 milionów klientów – mówi Przemysław Skory, rzecznik prasowy sieci Tesco w Polsce. – W ostatni weekend liczba ta była trzy, a nawet cztery razy wyższa.

Największym zainteresowaniem kupujących cieszą się zabawki, elektronika, żywność, a zwłaszcza ryby. W grudniu ich sprzedaż wzrasta nawet trzykrotnie. Absolutnym przebojem jest karp (95 proc. sprzedaży przypada na okres przed Bożym Narodzeniem), ale rośnie też sprzedaż łososia, pstrąga, sandacza, szczupaka.

– Polacy są w tym roku bardzo wymagający – twierdzi Dorota Patejko, rzecznik sieci Auchan. – Z mięs chętnie wybierają te droższe, przykładowo królicze albo indycze. Na razie kryzysu nie widać, ale jak będzie w przyszłym roku, zobaczymy – mówi.

Prognozy nie są najlepsze. Rząd zweryfikował prognozę wzrostu PKB z 4,8 proc. do 3,7 proc., ale pojawiają się też głosy mówiące o niespełna 0,5-procentowym wzroście PKB. Wiele firm już ogranicza produkcję, zwalnia ludzi i obniża płace.

Ekonomiści uważają, że wzrost konsumpcji wyhamuje z 5,3 do 4 proc. Co prawda, więcej pieniędzy zostanie nam w portfelach z racji obniżki podatku PIT oraz waloryzacji rent i emerytur (ok. 8 mld zł). Ale czy to wystarczy, by odgonić widmo kryzysu?

Magda Olczak
Współpraca: Jacek Klein