Tak budują tylko Chińczycy

W Warszawie właśnie powstał podobno najwęższy dom świata. Podobne rozwiązania już kilka lat temu testowali mieszkańcy Dalekiego Wschodu. Wysokie ceny gruntu i przeludnienie w miastach zmuszają ich do poszukiwania coraz odważniejszych mieszkaniowych rozwiązań. Nie ma im jednak czego zazdrościć.

O ile warszawski projekt to przede wszystkim artystyczny performance, azjatyckie pomysły z założenia mają być praktyczną odpowiedzią na konkretne potrzeby tkanki miejskiej. Stąd w krajobrazie Państwa Środka ekstremalnie wąskie budynki, domy na dachu centrum handlowego czy wieżowce stawiane w zaledwie kilka dni. Nawet taka kreatywność nie rozwiązuje jednak w pełni problemów trawiących chińską mieszkaniówkę.

Pod Wielkim Murem kochają nieruchomości

Mimo tych osobliwości, Państwo Środka w pewnym zakresie należy też do licznego grona krajów łaknących zachodnich wzorców. Chińskich miast z obiektami w stylu Shanghai World Financial Center czy Shanghai Shimao International Plaza niewprawne oko nie odróżniłoby od amerykańskich czy europejskich metropolii. Takie osiągi są ciekawe o tyle, że pierwszy budynek liczący sobie powyżej 100 m wysokości zbudowano tu zaledwie 20 lat temu.

Chińczycy romansują z nieruchomościami i robią to odważnie. Jak szacuje Economist Intelligence Unit, każdego roku buduje się tu tyle powierzchni mieszkaniowej, ile jest jej w ogóle na terenie całej Hiszpanii (czyli blisko 2 mld mkw.). Stało się to sportem narodowym od końca lat 90., kiedy to nieruchomości należące wcześniej do państwa przeszły w prywatne ręce.

Budują tam, gdzie nie ma miejsca

Blisko 45 proc. chińskiej populacji żyje w miastach, z których największe zmagają się z problemem przeludnienia. Na głowę obywatela przypada w Chinach średnio 31 mkw. To co prawda trzy razy więcej powierzchni niż w Indiach, ale ponad dwa razy mniej niż w USA (64,6 mkw.).


Domy na dachu centrum handlowego, źródło: dailymail.co.uk

Te niewielkie możliwości okazują się punktem wyjścia do często niespotykanych gdzie indziej rozwiązań architektonicznych. Internet obiegło niedawno zdjęcie nietypowych nieruchomości położonych w Państwie Środka. Dziennik „Daily Mail” pokazywał na nim cztery domy ulokowane pośrodku drapaczy chmur w chińskim mieście Zhuzhou. Żeby w gęstwinę wieżowców wcisnąć kolejne nieruchomości, umieszczono je… na dachu 8-piętrowego centrum handlowego. Każda z takich willi wyposażona w elektryczność i bieżącą wodę, ma też spory – jak na taką lokalizację – ogród z widokiem na panoramę miasta.

Kiedy nie da się budować na, można próbować pomiędzy. W 2007 r. w mieście Haikou na działce liczącej zaledwie 20 mkw. stanął budynek mieszkaniowy uchodzący wówczas za jeden z najwęższych na świecie. Najkrótsza ze ścian liczyła sobie zaledwie 20 cm, najdłuższa – 3 metry. Na czterech piętrach mieszkało sześcioro ludzi, jednak nie trwało to długo. Po trzech latach konstrukcję zburzono, bo uchodziła za mało stabilną, a przez to zagrażającą zawaleniem.

Na Rzym potrzebowaliby kilkunastu dni

Jednym z hitów internetu są też materiały wideo pokazujące w przyspieszonym tempie proces stawiania chińskich wieżowców, szczególnie hoteli. Na jednym z nagrań kamera rejestruje, jak 15-piętrowy obiekt powstaje w 6 dni. Na innym 30-kondygnacyjny budynek pojawia się w krajobrazie miasta w ciągu 2 tygodni.

Niecodzienne tempo realizacji inwestycji mieszkaniowych w Chinach potwierdza raport Economist Intelligence Unit. Czytamy w nim, że 15 lat wystarczyło Chińczykom, by dogonić zasób mieszkaniowy całej Europy. Nie w jeden dzień Rzym zbudowano. Gdyby jednak miał stanąć w Chinach, postawienie go z pewnością zajęłoby raptem 2 tygodnie, żartują autorzy publikacji.

Budownictwo o smaku tofu

Od czasu do czasu pojawia się jednak rysa na tym imponującym rynku budownictwa. W 2009 roku świat obiegły zdjęcia dopiero co postawionego szanghajskiego 13-piętrowca, który przewrócił się w wskutek wad konstrukcyjnych, powodując śmierć pracującego w pobliżu człowieka.


Słynny wywrócony wieżowiec, źródło: chinahush.com

Kilka lat wcześniej gorącą dyskusję na temat jakości chińskiej budowlanki wywołało trzęsienie ziemi w prowincji Syczuan, w trakcie którego wiele budynków, przede wszystkim szkół, poskładało się niczym domki z kart, zabijając ponad 19 tys. dzieci i pozostawiając miliony ludzi bez dachu nad głową. To wtedy chińskie, nietrwałe, „miękkie” i mało stabilne budynki zaczęto przyrównywać do tofu.

Zgodnie z badaniami chińskiej Akademii Nauk Społecznych, przeciętna żywotność budynku stawianego w Chinach wynosi 30 lat, wobec na przykład 132 lat dla obiektów powstających w Wielkiej Brytanii. Naukowcy dopatrują się też zależności pomiędzy wytrzymałością budynku a jego wysokością.

Potrzeba mieszkań, a miasta stoją puste

Wobec problemu, z jakim zmagać ma się chiński sektor budownictwa, zaskakują inne doniesienia spod Wielkiego Muru. Każdego roku rozpoczyna się w Chinach budowę 10 nowych miast. W ciągu najbliższych 20 lat rząd planuje wybudować kilkadziesiąt kolejnych. Taka polityka wynika z wielkiej wiary pokładanej w nieruchomościach jako sposobie lokaty kapitału. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że co rusz świat obiegają zdjęcia kolejnych chińskich miast-widm z tysiącami gotowych mieszkań i osiedlami świecącymi pustką.

W przygotowywanych do powstania 400 nowych miastach zamieszka średnio co najwyżej kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy osób. Po pierwsze dlatego, że nowo powstające mieszkania znajdują się poza finansowymi możliwościami większości Chińczyków. Po drugie, miasteczka są często oderwane od innej infrastruktury, stanowią wyłącznie sypialnie, bo w pobliżu brak przemysłu, który mógłby dać zatrudnienie nowym mieszkańcom. Cała strategia jest więc raczej sztucznym podkręcaniem wskaźników gospodarczych niż faktycznym rozwojem polityki mieszkaniowej.

Chińczycy mają wiele odważnych pomysłów i wiele możliwości. Póki co budują przede wszystkim w górę. – Cenią sobie mieszkanie w mieście i z dumą nabywają mieszkania w wysokich wieżowcach (średnio 18 pięter), które w Polsce są źle kojarzone – mówi mieszkający w Chinach Polak, Adam Machaj. Jest prawie pewne, że budownictwo spod Wielkiego Muru jeszcze nieraz zaskoczy. Pozostaje niewiadomą, czy w pozytywnym kontekście.

Malwina Wrotniak