Czy codzienne wydatki – na żywność, mieszkanie, rozrywkę – kosztują w innych krajach więcej, niż w Polsce? O tym, co za co płaci się najwięcej, a za co relatywnie mniej niż nad Wisłą, opowiadają rodacy mieszkający w najróżniejszych częściach świata.
Z kosztów życia przepytaliśmy kilkudziesięciu Polaków przy okazji serii wywiadów „Tam mieszkam”. Najciekawsze fragmenty poniżej. Pozostałe – w kolejnych odcinkach cyklu.
Włochy, Mediolan – „Nie przeliczam na złotówki dla uniknięcia szoku”
Aleksander Jóźwik: Bardzo szybko nauczyłem się, żeby nie przeliczać cen na złotówki dla uniknięcia szoku. Wyższe ceny dotyczą niemal wszystkich typowych zakupów, chociaż oczywiście jest to po części rekompensowane wyższymi zarobkami. Wysokie ceny dotyczą zwłaszcza mięsa, którego Włosi jedzą zdecydowanie mniej niż w Polsce i które jest traktowane raczej jako dodatek smakowy do posiłku, niż jego główna część.
Rozrywka jest tutaj rzeczą niemal świętą, podobnie zresztą jak modny ubiór. Ceny w klubach bywają bardzo wysokie (ponad 10 euro za wejście, tyle samo za każdego drinka), ale nikt na tym specjalnie nie oszczędza, gdyż jest to tutaj traktowane po części jako symbol statusu – po prostu nie wypada nie pokazywać się w „modnych miejscach”. Oczywiście studenci i obcokrajowcy znajdują sposoby na obniżenie tych niemałych kosztów, ale one i tak biją po kieszeni. Więcej…
Francja – „Herbata droższa, niż wino czy kawa”
Małgorzata Kruczek: Powiedzmy sobie szczerze, właściwie wszystko, może oprócz ubrań i kosmetyków, jest droższe niż w Polsce. Ale francuskie pensje nie są porównywalne z polskimi, siła nabywcza paryżan jest dużo większa niż przeciętnego Polaka.
Mnie najbardziej uderzają ceny w kawiarniach, a właściwie to, jak różnie się kształtują w stosunku do tego, co znam z Polski. Na przykład za małe espresso możemy zapłacić od jednego, dwóch euro (nie mówię teraz o typowo turystycznych miejscach, gdzie ta cena może podskoczyć do czterech), za to za herbatę już dwa razy tyle. To są różnice kulturowe – zwyczajowym napojem Francuza jest kawa. Podobnie jak wino, które również można tutaj dostać w relatywnie niskich cenach.
Drogie są też książki i wstępy do muzeów i galerii. Ale z drugiej strony, w Paryżu jest taka mnogość imprez i wydarzeń kulturalnych, które są zupełnie bezpłatne, że nawet ze szczupłym portfelem, osoby z takimi zainteresowaniami, mogą tu prowadzić bardzo ciekawe i urozmaicone życie. Więcej…
Nowy Jork – „Najtaniej kupować z drugiej ręki”
Luiza Dunat: 1000-1200 dolarów płaci się tu za większą kawalerkę lub tzw. M-2, czyli jeden zamykany pokój, kuchnię, przedpokój i łazienkę. Przy odrobinie szczęścia 800-900 dolarów. To oczywiście tylko cena czynszu i na pewno nie dotyczy ona atrakcyjnych dzielnic, a raczej odległych – Queens lub Brooklynu. Do tego dochodzą opłaty za energię, wodę itp. Czasami niektóre z nich są włączone w koszty mieszkania.
Jeśli chodzi o wydatki na ubranie i wyżywienie oraz transport, to trudno jest je przewidzieć. To bardzo indywidualna sprawa. Mogę tylko dodać, że mniej wymagający mogą się całkiem fajnie i niedrogo ubrać i urządzić w bardzo licznych tutaj sklepach z produktami z „drugiej ręki”. Również ceny jedzenia znacznie się różnią i wiele supermarketów każdego dnia ma promocje na wiele produktów. Jedzenie jest generalnie bardzo tanie, szczególnie w porównaniu z Europą. Więcej…
Wietnam – „Tutaj praktycznie nie ma instytucji kredytu”
Mateusz Kotowski: W naszych stereotypach Wietnam to bieda, chatki, ewentualnie tandeta i „kuciak w 5 smakach”. Tymczasem porównując wartość netto przeciętnego mieszkańca Hanoi z przeciętnym mieszkańcem Warszawy okazuje się, że biedniejszy jest ten ostatni…
Tutaj praktycznie nie ma instytucji kredytu. Nieruchomości są droższe, niż w Polsce. Wprawdzie ludzie mniej zarabiają, ale o wiele więcej oszczędzają, przez co mają zdecydowanie wyższą siłę nabywczą. Każdy motor, który widzimy na ulicach Hanoi jest kupiony za gotówkę: od 1.000 do 10.000 USD. Każdy samochód jest co najmniej dwukrotnie droższy niż w Polsce (zaporowe cła rządu świadomego fatalnej infrastruktury, dla której większa ilość aut byłaby katastrofą). Mieszkania i domy – za gotówkę.
Każdy ma oszczędności. Pieniądze cyrkulują w ramach rodzin. Do tego niskie podatki, praktycznie brak czynszów, niewiarygodna zdolność do przetrwania i stąd te wszystkie miliony sklepików w mieście. Bezrobocie tutaj to abstrakcja. Nie masz zatrudnienia? Idziesz na targ, kupujesz w hurcie 100 par kapci i łazisz z tym po mieście, aż sprzedasz. Z drugiej strony duża rotacja pracowników wpływa na jakość obsługi. To często frustruje. Tutaj wszystko jest kupione za pieniądze, które juz zostały zarobione i odłożone. Tak, to mnie zszokowało. Więcej…
Islandia – „Tanie są baseny”
Danuta Szostak: Jedną z niewielu rzeczy tanich i dostępnych dla wszystkich chętnych na Islandii są niewątpliwie baseny termalne. Jednorazowy bilet wstępu na basen miejski w Reykjaviku i okolicach kosztuje niewiele więcej, aniżeli jednorazowy bilet autobusowej komunikacji miejskiej, do tego należy dodać, że wykupienie biletu wstępu na basen termalny daje możliwość korzystania z jego dobrodziejstw bez ograniczenia czasowego.
Dla osób lubiących robić zakupy godny polecenia jest duży wybór odzieży, obuwia i sprzętu sportowego bardzo wysokiej jakości. W okresie zimowych i letnich przecen można dokonać bardzo dobrych zakupów w całkiem przyjemnych cenach. Więcej…
Maroko – „Można sobie pozwolić na gosposię domową”
Monika Markowicz El- Baroudi: Nieruchomości obciążają około 30-40% domowego budżetu. Droższe [niż w Polsce – red.] są: ubrania, samochody, papierosy, alkohol, mięso – zwłaszcza wołowe, opieka zdrowotna, podatki (podobnie, jak we Francji). Tańsze są: paliwo, warzywa, woda, gaz. Rząd stosuje subwencje do takich dóbr, jak olej, cukier, zboża czy gaz, by wspomóc najbiedniejszych. Maroko jest dla Marokańczyków coraz droższe, stąd pod jednym dachem mieszka wiele rodzin.
W Maroko są pewne udogodnienia w postaci gosposi, która codziennie zajmie się domem. Z taką panią w domu jest bardzo wygodnie i w zależności od możliwości finansowych, można sobie pozwolić na takie udogodnienie. Ile taki serwis kosztuje? To zależy od dzielnicy, wielkości domu, ilości godzin, wyznaczonych obowiązków. W Marrakeszu ceny zaczynają się od 300 DH (dirham marokański) za tydzień. Więcej…
Azerbejdżan – „W Baku drożej, niż w Warszawie”
Leszek Pędzisz: Rzeczywiście, Baku jest miastem bardzo drogim. Ceny produktów i usług są wręcz absurdalnie wysokie w porównaniu ze średnimi zarobkami w Azerbejdżanie. A to dopiero początek, bowiem eksperci przewidują ich dalszy wzrost. Jak na ironię wszystkiemu winny jest boom naftowy. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych rząd Azerbejdżanu podpisał tak zwany kontrakt stulecia, sprzedając koncesje na wydobycie ropy naftowej i gazu z dna Morza Kaspijskiego konsorcjom firm europejskich i amerykańskich. Od tego momentu rozpoczął się gwałtowny rozwój nieco zapomnianego w czasach sowieckich miasta. Ceny wystrzeliły w górę, a lokalna waluta (manat) wkrótce przegoniła dolara. Obecnie chyba łatwiej byłoby mi wymienić co nie obciąża domowego budżetu… Zdecydowanie najdroższe pozostają usługi. Z towarów zaś relatywnie najwięcej trzeba wydać na dobra luksusowe i kosmetyki. Więcej…
Kopenhaga – „Ceny zwalają turystów z nóg”
Agnieszka: Kopenhaga tania na pewno nie jest, ale jak wiadomo jest to kwestia bardzo względna. Nie jest droga dla ludzi, którzy tu pracują, ceny zwalają z nóg turystów. Wizyty w pubach, restauracjach to spory wydatek, a jeśli jeszcze chce się wrócić taksówką do domu, to wieczór może nas wynieść ponad 1000 koron i to bez zbytnich szaleństw.
Drogi jest też transport publiczny, ale ten problem rozwiązują rowery. Z drugiej strony nawet niewykwalifikowani pracownicy, jeśli tylko mają stałą pracę, mogą sobie pozwolić na wyjścia, ładne mieszkanie. Może nie samochód – posiadanie samochodu nie jest tak powszechne. Podatki, które się za niego płaci, ubezpieczenia i sam pojazd zniechęcają do jego zakupu.
Michał Gancarek: Na turyście przyjeżdżającym zwiedzić ten skandynawski kraj, ceny na pewno robią wrażenie. Hotel, restauracja, taxi itp. to droga sprawa. Jednak sytuacja diametralnie się zmienia, gdy popatrzeć na nią z punktu widzenia osoby mieszkającej i pracującej w Danii. Ceny artykułów spożywczych, wynajem mieszkania oraz niektóre z dóbr (na które w Polsce pozwolić sobie mogą już tylko dobrze zarabiający ludzie – m.in. wakacje latem i zimą) są łatwo dostępne dla tych, którzy zarabiają choćby najniższą pensję krajową.
Patrząc na nowoczesne źródła energii odnawialnej, wydawało mi się, że energia elektryczna będzie stosunkowo tania, a okazuje się, że jest drogo. Jeśli chodzi o moje odczucia względem duńskiej wypłaty, to za tanie mogę uznać artykuły spożywcze czy komunikację miejską. Więcej tutaj…
Katar – „Żywność nawet cztery razy droższa, niż w Europie”
Agnieszka Loosen: Życie w Katarze na dzień dzisiejszy aż tak nie różni się wiele od innych miejsc dotkniętych ręką cywilizacji. W stolicy Kataru, Doha, znajdują się bardzo dobrze zaopatrzone sklepy, służba zdrowia jest na naprawdę dobrym poziomie (liczne szpitale publiczne i prywatne, centra opieki zdrowotnej), szkoły, przedszkola. Wszystko jest w zasięgu ręki. Pozostaje tylko mały problem – dostęp do usług jest niesamowicie drogi. Ceny żywności w niektórych przypadkach mogą być dwa, trzy, a nawet cztery razy droższe niż te kupowane w państwach europejskich (na przykład 1 szt. sałaty lodowej to wydatek rzędu 15 zł; 1 kg kiełbasy szynkowej – średnio 100 zł; 2 l mleka – 10 zł). Więcej…
Źródło: PR News