„Gazeta Wyborcza” przypomina, że obecnie podstawowa stopa procentowa NBP wynosi 4,5 proc, najmniej w historii. Niskie jest oprocentowanie kredytów, co przyciąga do banków klientów. Ale małe są też odsetki od lokat – oszczędzający przenoszą pieniądze do funduszy inwestycyjnych.
Wśród ekonomistów od kilku miesięcy narasta przekonanie, że stopy można jeszcze zmniejszyć. Sytuacja jednak wciąż nie sprzyjała obniżkom: najpierw wybory, potem gorący czas dyskusji politycznej, której temperatura nie spada do dziś. Tymczasem ceny w Polsce rosną coraz wolniej. W grudniu inflacja wyniosła tylko 0,7 proc, najmniej od półtora roku i dużo poniżej celu inflacyjnego, który ustaliła sobie Rada Polityki Pieniężnej (2,5 proc).
Prezes NBP Leszek Balcerowicz, znany z jastrzębiego nastawienia, argumentował w ubiegłym tygodniu, że grudniowy spadek inflacji to efekt czynników jednorazowych, m.in. zakazu eksportu polskiej żywności do Rosji, co ograniczyło wzrost cen w kraju.
Analitycy są jednak przekonani, że nie ma na razie zagrożenia inflacyjnego – choć wzrost gospodarczy przyspiesza, szału konsumpcji nie widać. – Inflacja do końca roku będzie poniżej 2 proc. W końcówce roku wzrośnie, ale to głównie z powodu efektu niskiej bazy z 2005 r – mówi Zsolt Papp, ekonomista ds. rynków Europy Środkowej w ABN Amro.
Analitycy uważają, że obniżka stóp jest już praktycznie przesądzona, choć sytuacja do jej przeprowadzenia wcale nie jest idealna. W poniedziałek Główny Urząd Statystyczny przedstawi dane o PKB w 2005 r., z których będzie można wywnioskować, jak na tle poprzednich kwartałów wyglądały ostatnie trzy miesiące. A były to bardzo dobre trzy miesiące – wzrost PKB przekroczył zapewne 4 proc, być może nawet 4,5 proc. Taka informacja utrudni uzasadnienie obniżki stóp.
Do tego w polityce zawierucha nie łagodnieje. Mało tego, oprócz normalnych sporów politycznych dotyczących m.in. budżetu i polityki fiskalnej pojawiły się naciski na NBP i Radę, by w końcu obniżyła stopy. Premier Kazimierz Marcinkiewicz wprost stwierdził, że „nie wyobraża sobie, by było inaczej”, dodając zaraz, że RPP powinna być zlikwidowana. Wcześniej szefowi PiS w parlamencie Przemysławowi Gosiewskiemu wyrwało się, że Rada, nie obniżając stóp, sama dostarcza argumentów za swoim rozwiązaniem – czytamy.