To nie koniec politycznej gry w PZU

PZU powinno pojawić się na warszawskim parkiecie w czerwcu przyszłego roku. Jednak mimo obecności na giełdzie, spółka nadal będzie podlegać w dużej mierze kontroli państwowej. Spośród siedmiu członków rady nadzorczej, tylko jeden będzie przedstawicielem Eureko z pakietem 18 proc. akcji, a jeden niezależnym ekspertem. Upolitycznienie spółki może zniechęcić inwestorów, pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.

Taka sytuacja może zniechęcić potencjalnych inwestorów, bo spółka nadal będzie miejscem dzielenia politycznych łupów i prezes będzie zmieniał się po każdych wyborach parlamentarnych. (…) Rotacja władz firmy przekładała się też na menedżerów średniego szczebla. Nie wychylali się specjalnie z pomysłami, bo nie wiadomo było, czy kolejny zarząd nie uzna ich np. za zbyt kosztowne i delikwent straci pracę”, czytamy w „DGP”.

Wstrzymywanie i modyfikowanie projektów przez kolejne zarządy było w firmie standardem. Tym bardziej że np. Zdzisław Montkiewicz czy Jaromir Netzel nominowani w momentach, kiedy konflikt między udziałowcami sięgał zenitu, większość czasu poświęcali walce z Holendrami wewnątrz spółki, a nie bieżącemu zarządzaniu. Ostatnią ofiarą tego konfliktu jest Magdalena Nawłoka, która była do zarządu delegowana przez Eureko. Wczoraj – mimo niekwestionowanych kompetencji – została odwołana z władz spółki„, podaje dziennik.

Debiut największego ubezpieczyciela w Polsce i jednego z największych graczy w tym regionie Europy to efekt trwającego od ośmiu lat sporu o kontrolę pomiędzy Skarbem Państwa a Eureko. Ostateczne porozumienie zawarto w ubiegłym tygodniu, co daje spółce możliwość realizacji strategicznych planów rozwoju.

Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”, w artykule Marcina Jaworskiego pt. „PZU wejdzie na giełdę, ale prywatny będzie nieprędko”.