Na rynku jest coraz mniej kart płatniczych pozwalających odzyskać część pieniędzy wydanych na paliwo. Takie plastiki mają Getin Bank, Millennium, BPH i Santander. A także Toyota Bank, choć wcale nie chwali się takim produktem. Z oferty nie mogą jednak skorzystać wszyscy klienci.
Toyota Bank promocję rozpoczął już dawno, bo w maju, ale przystąpić do niej można jeszcze do końca sierpnia. W ramach oferty bank odda 5 proc. wydatków poniesionych na stacjach benzynowych, a odzyskać można 760 zł rocznie. Jest jednak istotne ograniczenie, które skutecznie eliminuje całkiem duże grono potencjalnych zainteresowanych: oprócz tego, że trzeba mieć ROR w banku, trzeba też (bagatela!) spłacać kredyt samochodowy w pakiecie Niska Rata.
Nie jest to zatem oferta dla przeciętnego wyjadacza wisienek, ale już całkiem niezła wartość dodana dla klientów, którzy i tak planują kupić toyotę lub spłacają już kredyt. Żeby skorzystać z promocji, trzeba wypełnić specjalne oświadczenie i złożyć je w banku. Trzeba też dokonywać spłat raty kredytu z konta prowadzonego przez Toyotę. W regulaminie promocji znajduje się zapis, że po upływie okresu premiowania okres naliczania i wypłacania premii zostanie wydłużony o kolejny rok. Pojawia się jednak dodatkowy warunek: poziom prowizji interchange fee nie może spaść poniżej 1 proc. wartości transakcji bezgotówkowych wykonywanych kartami płatniczymi. Wszystko wskazuje natomiast na to, że od stycznia spadnie do 0,5 proc.
Dziś samochody Toyoty zajmują czwarte miejsce pod względem sprzedaży nowych samochodów w Polsce. Lepiej sprzedają się tylko skody, volkswageny i fiaty. Udział Toyoty w rynku sprzedaży wynosi niecałe 7 proc. Ale to i tak bardzo dobry wynik na tle innych krajów europejskich, bo tam koncern ma udziały nie przekraczające 4 proc. Aczkolwiek w skali globalnej Toyota wraca na podium – w ubiegłym roku sprzedała blisko 10 mln nowych aut. Koncern chce zwiększyć udział w naszym rynku w perspektywie krótkoterminowej do 8 proc., a w dłuższej perspektywie do 10 proc. To bardzo ambitny plan, zwłaszcza że Polacy kupują coraz mniej nowych samochodów.
W 2007 roku koncern uruchomił w Polsce swój bank detaliczny z pełną ofertą produktową. To drugi taki przypadek na naszym rynku, obok obecnego już od 12 lat Volkswagen Banku. Obie instytucje oferują konta, kredyty i lokaty. Na uwagę zasługuje jednak ciekawa strategia Toyota Banku względem klientów kupujących auta. W zasadzie od momentu wejścia na rynek bank wspiera różnymi produktami sprzedaż samochodów. Oferuje systematyczne oszczędzanie, prowadzi program Toyota More (posiadacze Toyot za serwisowanie w ASO zbierają punkty, a te następnie mogą wymieniać na nagrody lub zniżki), swojego czasu dokładał kartę kredytową i 200 zł osobom kupującym Aurisa itp. Kolejny pomysł to wspomniany wyżej moneyback.
I choć wydaje się to zaskakujące, konkurent – Volkswagen Bank – nie oferuje w zasadzie większej wartości dodanej posiadaczom ROR-u. Tymczasem auta koncernu to najbardziej popularne i najlepiej sprzedające się samochody w Polsce, także na rynku wtórnym. Bank oferuje darmowy ROR z kartą debetową, lokaty czy kredyty na auta. I tyle. Brakuje w ofercie jakichkolwiek produktów wspierających oszczędzanie na auto czy promujących zakup samochodu. Tu aż się prosi o różnego rodzaju zniżki dla posiadaczy aut VW, programy rabatowe, promocje na przeglądy dla płacących kartami VW, tańsze tankowanie na stacjach itp. Co ciekawe, niemiecki oddział banku oferuje na przykład 1 proc. moneybacku na stacjach, zniżki przy rezerwacjach hoteli (5 proc. przy zaznaczeniu, że jest się klientem Volkswagen Banku), programy oszczędzania czy zniżki dla młodych kierowców na kredyty. Pozwala także zaprojektować kartę ze zdjęciem ulubionego samochodu. Może to gadżet, ale pewnie znalazłoby się wielu, którzy chcieliby mieć zdjęcie swojego auta na plastiku.
Niestety, u nas oferta Volkswagen Banku zatrzymała się w zasadzie w miejscu. Od lat oferuje te same produkty i mimo zapowiedzi nie wprowadził na przykład jeszcze karty kredytowej. W ubiegłym roku bank stał się w całości własnością Volkswagen Bank GmbH. Wcześniej 40 proc. udziałów należało do Kulczyk Pon Investment B.V. Zastanawiałem się nawet wówczas, czy przejęcie banku przez jednego inwestora pozwoli „złapać oddech” i rozbudować ofertę produktową. Na razie jednak – w segmencie bankowości detalicznej – bank pozostaje w niszy i nie wykorzystuje ogromnego potencjału drzemiącego w marce Volkswagena.
Napisz do autora: wboczon@prnews.pl