Trzęsienie ziemi w Citigroup

„Charles Prince zarządzał finansowym gigantem od ponad czterech lat, zastępując na stołku prezesa słynnego Sandy Weilla, współtwórcę światowej potęgi Citi. Ostatnio Prince był ostro krytykowany za pogarszające się wyniki finansowe (w trzecim kwartale bank zarobił tylko połowę tego, co przed rokiem) i spadający kurs giełdowy (cena akcji obniżyła się w tym roku o ponad 30 proc.) […]. Sensacyjne pogłoski o tym, że Prince może ustąpić, pojawiły się wśród finansistów dopiero przed weekendem, gdy dziennikarze ‚The Wall Street Journal’ ustalili, że w piątek odbyło się spotkanie kryzysowe zarządu grupy. Akcjonariusze mieli też zażądać nadzwyczajnego, weekendowego spotkania rady nadzorczej.”, pisze „Gazeta”.

„Dzień wcześniej analitycy dwóch renomowanych biur maklerskich obniżyli rekomendacje dla akcji Citigroup i ostrzegli, że z powodu kłopotów ze złymi kredytami hipotecznymi najpotężniejszy amerykański bank będzie musiał obniżyć wypłatę dywidendy. Czarne przeczucia okazały się uzasadnione. Bank przyznał w niedzielę, że może być zmuszony do utworzenia w czwartym kwartale kolejnych rezerw kredytowych na astronomiczną sumę 11 mld dol., a już w trzecim kwartale Citigroup utworzył podobne rezerwy na sumę 6,5 mld dol. Bank ostrzegł, że straty mogą być jeszcze większe, jeśli pogorszy się sytuacja na rynku finansowym. Agencja ratingowa Fitch obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej Citi, a Standard & Poors zapowiedziała, że rozważy podobny krok.”, czytamy w „GW”.

„- Po tym, jak otrzymałem raport z poważnych strat, które zanotowaliśmy na rynku kredytów hipotecznych, jedynym honorowym krokiem, jaki mogę podjąć, jest rezygnacja” – oznajmił Prince w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu.

Więcej szczegółów w „Gazecie Wyborczej”.