W minionym tygodniu inwestorzy nadal koncentrowali swoją uwagę na zadłużonych krajach strefy euro szacując potencjalne straty w razie ewentualnej niewypłacalności Grecji. Na rynku pojawiły się bowiem informacje, iż Ateny tylko do października są w stanie regulować swoje zobowiązania.
Ponadto wzrosły obawy, iż agencja Moody’s może obniżyć ocenę kredytową Włoch, co mogłyby wywołać kolejną falę przeceny ryzykowniejszych aktywów. Sytuację ponownie łagodzić starały się Niemcy i Francja zapewniając, że będą bronić wspólnej waluty jednocześnie silnie podkreślając, iż przyszłość Grecy jest w strefie euro.
Na parze EUR/USD testowane było ważne wsparcie na 1,35. Silne odbicie wspomagane informacjami o zwiększeniu płynności w dolarze przez kluczowe banki centralne (powrót do operacji USD SWAP) pozwoliło na wzrost notowań euro do ponad 1,39 USD. To jednak było wszystko, na co stać było wspólną walutę, co więcej końcówka minionego tygodnia przyniosła realizację zysków i powrót euro do 1,366 USD w poniedziałek rano. Inwestorzy sprzedawali wspólną walutę m.in. w reakcji na informację Banku Portugalii, że wyspa Madera przekazywała zaniżone dane nt. swojego zadłużenia z poprzednich lat (ukryte zobowiązania stanowiły 0,5% PKB kraju w 2010 roku). W centrum uwagi pozostawało też w ubiegłym tygodniu spotkanie europejskich ministrów finansów we Wrocławiu. Część graczy sceptycznie podchodziła do nowych politycznych inicjatyw, co dodatkowo sprzyjało dolarowi.
Na spotkaniu sekretarz skarbu USA Timothy Geithner powiedział, że Stany Zjednoczone i Europa muszą wspólnie pracować, aby przezwyciężyć obecne wyzwania gospodarcze. Geithner dodał, iż Europa ma zdolność do powstrzymania kryzysu zadłużenia, ale „musi zdecydować, aby to zrobić” i porzucić „luźne rozmowy” na temat rozpadu euro. W odpowiedzi szef Eurogrupy Jean-Claude Juncker potwierdził pełną determinację do pełnego wdrożenia ustaleń z lipcowego euro-szczytu, zaś unijny komisarz Olli Rehn powiedział, że Komisja Europejska będzie nadal rozważać koncepcję euroobligacji. Z kolei szef Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF) Klaus Regling przyznał, że w IV kwartale może dojść do emisji obligacji gwarantowanych przez fundusz. Niemniej, decyzja o wypłacie kolejnej pożyczki dla Grecji została odłożona do października.
W tym tygodniu inwestorzy oczekiwać będą na rezultaty zaplanowanego, dwudniowego (20-21 września) posiedzenia Rezerwy Federalnej (Fed). Niemniej należy brać pod uwagę, iż działania Amerykanów (jakiekolwiek by nie były) nie rozwiążą wszystkich problemów świata z dnia na dzień, choć w średnim okresie mogą ustabilizować rynki finansowe.
Utrzymanie się notowań poniżej 1,37 USD (poniżej dolnej granicy trendu spadkowego budowanego na danych dziennych z ostatnich sześciu miesięcy) może zakończyć się testem zeszłotygodniowych minimów (1,355-1,35 USD). O powrocie do silniejszego euro będzie można powiedzieć dopiero po udanym teście 1,3970-1,4050 (co wydaje się raczej odlegle), gdzie znajdują się kluczowe opory widoczne zarówno na wykresie dziennym, jak i na danych godzinowych. Z pewnością nadal należy oczekiwać wysokiej wrażliwości na negatywne informacje, co będzie sprzyjało utrzymywaniu się dużej zmienności na rynkach finansowych.
Utrzymująca się wysoka awersja do ryzyka nadal negatywnie wpływała na notowania złotego, który przez większą cześć minionego tygodnia tracił na wartości pomimo umacniającego się euro wobec dolara. Waluta nasza przestała praktycznie reagować na pozytywne informacje, czy lepsze nastroje rynkowe. Silna wyprzedaż spowodowała, że kursy USD/PLN i EUR/PLN szybko ustanawiały nowe tegoroczne szczyty nienotowane od 2009 roku, na poziomach odpowiednio: 3,22 i 4,40. Nie pomagały nawet interwencje BGK, który sprzedając waluty na rynku starał się ustabilizować notowania złotego. Dopiero po czwartkowej decyzji o zwiększeniu płynności dolarowej powrócił popyt na złotego sprowadzając euro do 4,28 PLN zaś dolara do 3,10 PLN.
Dzisiaj od rana złoty ponownie traci. W tym tygodniu nadal dla krajowych inwestorów ważniejsze będzie zapewne zachowanie rynków globalnych, niż informacje lokalne (w tym tygodniu GUS opublikuje dane m.in. na temat produkcji przemysłowej, inflacji PPI, sprzedaży detalicznej i stopy bezrobocia, NBP zaś poda wielkość inflacji bazowej). Dopóki stare problemy z zadłużeniem Europy nie zostaną rozwiązane, a symptomy spowolnienia światowej gospodarki będą się nasilać, ryzyko wystąpienia zawirowań rynkowych, prowadzące do dalszego osłabienia złotego jest duże. Euro na koniec tygodnia może kosztować zatem więcej niż 4,30-4,20 PLN, a frank nie mniej niż 3,55-3,50. Nie można wykluczyć też, że bieżący tydzień para USD/PLN zakończy powyżej 3,15-3,20. Tylko silnie pozytywne impulsy z zagranicy mogą zmienić układ sił na złotowych parach walutowych.
Źródło: PKO Bank Polski