Wnioski przesyłane przez niektóre banki, oferujące zadłużonym wakacje kredytowe, mogą w przyszłości utrudnić bądź uniemożliwić roszczenia kredytobiorców i wygranie przez nich sprawy związanej z kredytem w franku szwajcarskim (CHF). Wg danych e-Kancelaria, wzrost niepokoju u kredytobiorców frankowych jest zauważalny – w marcu o 182% wzrosła liczba zapytań i zleceń analiz umów hipotecznych. 59% Polaków boi się, że pandemia koronawirusa spowoduje obniżenie ich wynagrodzeń – to, w połączeniu z rosnącym kursem CHF, wybuchowa mieszanka dla budżetów wielu gospodarstw domowych.
Pandemia koronawirusa bardzo mocno wpływa na sytuację gospodarczą. Zamykane zakłady pracy, restauracje oraz zmniejszony popyt na usługi i towary oznaczają zmniejszenie przychodów wielu osób. To z kolei powoduje trudności w regulowaniu codziennych zobowiązań, w tym kredytów. Dlatego wiele instytucji, m.in. banki, uruchamiają plany pomocowe dla osób dotkniętych koronawirusem, oferując np. tzw. wakacje kredytowe. Propozycje te budzą jednak wątpliwości kredytobiorców. Wiążą się z dodatkowymi kosztami, w dodatku niektóre banki próbują „upiec dwie pieczenie na jednym ogniu” i przy okazji wniosku o zawieszenie rat oczekują podpisania oświadczeń, które w przyszłości mogą utrudnić lub wręcz uniemożliwić kredytobiorcom drogę sądową w sporach z bankami. Dotyczy to szczególnie zobowiązań zaciągniętych we frankach szwajcarskich.
Sądy za kredytobiorcami, a banki swoje
Banki mają świadomość tego, że aktualna linia orzecznicza w tzw. sprawach frankowych jest coraz bardziej przychylna zadłużonym. Dlatego, wg eksperta e-Kancelaria, mogą chcieć wykorzystać aktualnie panującą epidemię i wprowadzić do proponowanych kredytobiorcom porozumień bądź aneksów postanowienia, które znacząco pogorszą warunki do prowadzenia sporu z bankiem.
– Możliwość skorzystania z tzw. wakacji kredytowych na obecnie proponowanych warunkach najczęściej nie wynika z umowy, a zatem konieczne jest podpisanie z bankiem stosownego porozumienia czy aneksu. Analizuję teraz wiele tego rodzaju propozycji i wg mojej oceny niektóre z zapisów wyglądają jak pułapka zastawiona na zadłużonych. Chodzi o zawarte w przesyłanych propozycjach oświadczenia czy postanowienia, których podpisanie może w przyszłości bardzo utrudnić lub wręcz uniemożliwić wygranie sprawy z bankiem. Obserwujemy, czy takie próby będą się nasilać. Obawiam się jednak, że niektóre banki – zaniepokojone dużą liczbą przegrywanych z kredytobiorcami frankowymi spraw – próbują wykorzystać obecną sytuację, żeby wzmocnić swoją przyszłą pozycję procesową – mówi adw. Karolina Krupińska Dyrektor Departamentu Prawnego e-Kancelaria Grupa Prawno-Finansowa Sp. z o.o.
Na jakie zapisy trzeba uważać
Przykładem sformułowań, które mogą znacząco utrudnić przyszłe roszczenia kredytobiorców, są wymogi potwierdzenia przez kredytobiorcę wysokości zadłużenia z tytułu kredytu „wynikające z dotychczasowej obsługi kredytu wg stanu na dzień złożenia wniosku”, czy też prośby o „podanie aktualnej wartości zadłużenia”. Wg eksperta e – Kancelaria banki, wiedząc o trudnej sytuacji finansowej zadłużonych, próbują w ten sposób wykorzystać swoją pozycję i przemycić we wniosku o przyznanie ulgi postanowienie, którym kredytobiorca potwierdzi wysokość aktualnego zobowiązania, w tym zobowiązania wyrażonego w walucie CHF. Tym samym bank toruje sobie drogę do obrony w ewentualnym procesie – jego przedstawiciele będą mogli wskazać, iż kredytobiorca nawet wiele lat po zawarciu umowy nie kwestionował wysokości ani waluty zobowiązania.
Kolejny przykład to postanowienie przesyłane do podpisu przez inny bank:
„Oświadczam(y), iż zdaję(emy) sobie sprawę, iż działania Banku mają na celu ochronę kredytobiorców w sytuacji zagrożenia skutkami rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2. Bank działa w obliczu tego zagrożenia i w rezultacie nie jest przygotowany na udzielenie w dniu złożenia przeze mnie/przez nas niniejszego wniosku pełnej informacji, w tym szczegółowych wyliczeń wysokości przyszłych rat kredytu, o wpływie wakacji kredytowych na przyszłe rozliczenia z tytułu Kredytu oraz, że informacje te zostaną nam podane w zmienionym harmonogramie spłaty kredytu.”
Nie ma tu wprawdzie mowy o akceptacji wysokości zobowiązania, ale bank tym postanowieniem zwalnia się z obowiązku udzielania kredytobiorcom szczegółowych informacji w odniesieniu do tego wniosku oraz wpływu, jaki może on wywrzeć na zobowiązanie kredytobiorcy. Zasłania się tym, iż „Bank działa w obliczu tego zagrożenia i w rezultacie nie jest przygotowany”. Uczciwość takiego postanowienia można podać w wątpliwość. Wydaje się, że po raz kolejny bank przerzuca całe ryzyko na kredytobiorcę, który – w obliczu trudnej sytuacji finansowej – jest często „postawiony pod ścianą”.
„Frankowicze” w coraz gorszej sytuacji, ale nie warto czekać z założonymi rękami
Podejmowana przez banki próba osłabienia pozycji procesowej kredytobiorców nie dziwi, bo zadłużonych w helweckiej walucie jest aż 850 tys. osób, a w tym roku banki przegrały ok. 90% wytoczonych przez „frankowiczów” spraw.
Na to nakładają się realia spowodowane przez epidemię – z badania wykonanego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej wynika, że aż 59% ankietowanych najbardziej obawia się zmniejszenia przychodów w związku z koronawirusem i kryzysem gospodarczym. To, w połączeniu z rosnącymi ratami kredytowymi, stanowi mieszankę wybuchową dla wielu budżetów domowych. Gwałtowny wzrost kursu franka szwajcarskiego podwyższa koszty, rośnie więc presja na rozwiązywanie niekorzystnych umów kredytowych.
Sądy zostaną zalane pozwami
Wprawdzie sprawy sądowe są obecnie zawieszone, ale można się spodziewać, że wkrótce sądy zostaną zalane pozwami. Wiele osób wykorzystuje czas kwarantanny, porządkując teraz swoje sprawy finansowe. A to oznacza również analizowanie zawartych umów bankowych pod kątem szans na ich rozwiązanie.
– Przygotowujemy pozwy, dowody – generalnie pracujemy z kredytobiorcami, by po odblokowaniu sądów jak najszybciej zacząć działać. Im sprawniej teraz zajmiemy się tematem wadliwych umów, tym szybciej po ustąpieniu epidemii kredytobiorca doczeka się sprawiedliwości. Dlatego nie warto czekać – warto działać – mówi adw. Karolina Krupińska z e-Kancelaria.
Źródło: e-Kancelaria