Uważajcie na karty kredytowe!

Dynamicznie rośnie zadłużenie Polaków na kartach kredytowych. W czerwcu 2008 r. przekroczyło 10 mld zł. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z zagrożeń, jakie z tego wynikają.

Kilka lat temu karty kredytowe były tylko dla ludzi o wysokich dochodach, teraz wciskane są przez banki oraz inne instytucje i firmy osobom o niskich zarobkach.

Banki zachęcają do korzystania z nich, oferując kilkadziesiąt dni kredytu bez odsetek. W rzeczywistości jest to pułapka zastawiona na nieodpowiedzialne osoby. Jeżeli klient nie spłaci zadłużenia w terminie, odsetki naliczane są również za okres, który miał być od nich wolny, o czym wielu z nich nie wie. Kredyty w karcie są znacznie droższe niż kredyty w ramach ROR czy debetu w ROR.
Banki zarabiają głównie na klientach nie spłacających w terminie zadłużenia na karcie kredytowej, bo zdzierają wtedy karne odsetki i karne prowizje. Jak twierdzi Joanna Tomicka-Zawora z Banku Millennium, kilkadziesiąt procent posiadaczy kart kredytowych nie wie nawet, że ma dług i naliczane są od niego odsetki. Na tym żerują nieuczciwe bank, VISA i inne organizacje kartowe. Po prostu nabierają klientów.

W biznesie z kartami kredytowymi chodzi właśnie o oszukiwanie naiwnych ludzi, wciskanie im kitu.

Nie mam karty kredytowej. Dostawałem wiele propozycji, ale zawsze kategorycznie odmawiałem. Mam bowiem tyle spraw na głowie, że nie chce jeszcze pamiętać o terminach spłaty kredytów na karcie kredytowej. Bo gdy zapomnę, bank zgarnie nie tylko karne odsetki, ale jeszcze obciąży mnie karną prowizją. Po co mi taki stres, zwłaszcza że stale mam pieniądze na koncie lokacyjnym. Wystarcza mi zwykła karta płatnicza.

Banki spółdzielcze mają z kartami kredytowymi dylemat. Z jednej strony chcą zarabiać na nich, ale drugiej nie chcą zrażać swoich klientów, często sąsiadów i znajomych, karnymi odsetkami i prowizjami. Dlatego nie liczą się na rynku kart kredytowych. Mają w nim mniej niż 1 proc. udziałów, choć dysponują 7 proc. aktywów sektora bankowego w Polsce.

Banki komercyjne nie mają takich problemów – kroją klientów jak mogą i wciskają karty prawie każdemu, nawet biedakom, którzy nie będą w stanie spłacić długów, aż w końcu zawita do nich komornik lub firma windykacyjna.

W USA banki komercyjne wpędziły tak w pętlę zadłużenia kilkanaście (a może więcej) milionów Amerykanów. Teraz próbują tych sztuczek w Polsce. Mówię im: spadajcie łobuzy.

Banki komercyjne, wciskając karty kredytowe niezamożnym ludziom zachowują się podle, wpędzają ich bowiem świadomie w pułapki zadłużeniowe.

Banki spółdzielcze postępują w kwestii kart kredytowych przyzwoicie, nie są tak chciwe i bezwzględne. Nie chcą mamić swoich sąsiadów i znajomych, że taka karta to dobre dla nich rozwiązanie.

Cwaniakom z banków komercyjnych, odpowiedzialnym za globalny krach, szczególnie polecam komentarz Roberta Gwiazdowskiego, z którego wyciągnąłem następujący lead: „Tworzyli wspaniałe modele zarządzania „zagregowanym popytem” i wpływania na bieżącą konsumpcję, co jest tak istotne z punktu widzenia „kupowania” głosów wyborców. Ale cały ten ich misterny plan – jak mówił „Siara” w „Kilerów2 ” – „poszedł w p…”. „

Teraz szefowie banków komercyjnych chcą, by je ratować na koszt dzieci i wnuków. Wstydu nie mają, łobuzy.
Rządy USA i krajów Europy Zachodniej już zdecydowały o wyłożeniu ponad biliona dolarów na ratowanie upadających banków. Sfinansują to zwiększając deficyty budżetowe, czyli zaciągając zobowiązania na konto przyszłych pokoleń.

Trzeba uczyć się na błędach innych i administracyjnie powstrzymać ekspansję kart kredytowych w Polsce.

Skoro w przypadku kłopotów banki komercyjne domagają się interwencji państw, powinny zgodzić się na interwencję nadzoru przy ustalaniu reguł wydawania kart kredytowych.

Nie może dalej być tak, że zyski są prywatyzowane, a straty nacjonalizowane i zapłacić za to mają nasze dziei i wnuki, bo nas na to nie stać.

Każdy bank, który poprosi o pomoc państwo, powinien być znacjonalizowany w całości albo zbankrutować. Bankructwa są dobre, bo oczyszczają nasz życie ze źle zarządzanych podmiotów gospodarczych. Również szefowie banków komercyjnych powinni nauczyć się odpowiedzialności za swoje decyzje.

Obecnie, jak się okazuje, zrobili z nas palantów. W poprzednich latach pobrali wynagrodzenia liczone w milionach dolarów, wielu przeszło na emerytury, a za ich błędy będą płaciły nasze dzieci i wnuki, które ledwo będą wiązały w przyszłości koniec z końcem.
Komisja Nadzoru Finansowego powinna więc wydać regulację w sprawie kart kredytowych, np. wprowadzając zakaz ich wydawania osobom, które mają dochody netto niższe niż 3 tys. zł na osobę miesięcznie na członka rodziny.

Zakaz taki powinien dotyczyć zarówno banków komercyjnych jak i spółdzielczych.

Karty kredytowe to niebezpieczny produkt. Są dla zamożnych, wykształconych ludzi, którzy potrafią zarządzać swoimi finansami, a nie dla biedaków, którzy zarabiają 700 zł netto miesięcznie i nie rozumieją umów, które podpisują.

Skoro urzędnicy państwowi wiele lat temu pogrzebali prawdziwy liberalizm i kapitalizm, wprowadzając interwencjonizm, oduczyli ludzi odpowiedzialności, to teraz powinni chroni ich przed niebezpieczeństwami wynikającymi z kart kredytowych.

Jerzy Krajewski,

dyrektor Instytutu Bankowości Spółdzielczej