„W największych polskich miastach powiększa się różnica pomiędzy cenami wywoławczymi na mieszkaniowym rynku wtórnym a cenami, po jakich dochodzi do transakcji. Dla analityków to dowód, że rynek normalnieje. Tyle że dla jednych oznacza to wolniejszy wzrost cen, dla innych spadki.
Jeszcze rok temu w Warszawie większość transakcji była zawierana po wyższej cenie niż ofertowa. – Sprzedający, orientując się, jak duże jest zainteresowanie ich propozycją, podbijali ceny. Zdarzały się różnice rzędu kilkunastu procent, choć średnio było to ok. 1 – 2 proc. – ocenia Marcin Drogomirecki, analityk rynku z Oferty.net.
W ciągu zaledwie kilku miesięcy tego roku sytuacja się odwróciła. Sprzedającym coraz rzadziej udaje się otrzymać za używane mieszkanie tyle, ile sobie życzą. Najczęściej zdarza się to w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu.” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
„Analitycy wróżący spadek cen twierdzą, że ci, którzy mieli kupić dla siebie, w większości już to zrobili. Z kolei kupowanie jako inwestycja nie jest już aż tak atrakcyjne. W wielu miejscach ceny są przewartościowane. Zwłaszcza w blokach z wielkiej płyty i w gorszych lokalizacjach. Stołeczni pośrednicy potwierdzają, że jeszcze kilka miesięcy temu na starym Ursynowie sprzedawali mieszkania za ponad 10 tys. zł za metr. Teraz mają kłopot ze znalezieniem chętnych za 8,5 – 9 tys.” – czytamy dalej.
Wzrostu popytu na mieszkania nie spodziewa się żaden rozmówców „Rzeczpospolitej”. „Głównie z powodu coraz trudniej dostępnych kredytów. We frankach większość kupujących już nie może się zapożyczać, za chwilę mogą odpaść kredyty na 130 proc. wartości mieszkania czy na 50 lat. Do tego zdaniem ekonomistów czekają nas kolejne podwyżki stóp procentowych.” – pisze dziennik.
Od początku roku do maja banki udzieliły klientom indywidualnym ponad 22 mld zł kredytów hipotecznych. Oznacza to wzrost o ok. 60 proc. Coraz większą popularnością cieszą się kredyty w złotówkach. Prognozy na koniec tego roku mówią o ponad 54 mld zł udzielonych kredytów hipotecznych.
Więcej na temat w „Rzeczpospolitej”.