VAT a banki

Z pozoru nie powiązane ze sobą podwyżka podatku VAT i oferta kredytowa polskich banków mogą zdecydować o kondycji finansowej przeciętnego klienta detalicznego sektora. O gorszej kondycji tego klienta.

Ogłoszony właśnie raport BIG Infomonitor o bezpieczeństwie w obrocie gospodarczym informuje o stabilizacji nastrojów wśród przedsiębiorców wszystkich sektorów w polskiej gospodarce. Jednak szczegółowa analiza raportu pozwala prognozować, jaki wpływ oceny gospodarki wystawione przez sektor finansowy będą miały na klientów indywidualnych. A to, z punktu widzenia tych klientów, nie wygląda najlepiej.

 

Instytucje finansowe boją się trudności w spłacaniu należności ze strony klientów. Drastyczne zmniejszenie zdolności klientów do regulowania terminowych należności obserwują już od lipca, kiedy indeks był publikowany po raz ostatni. A ostatnie dwa miesiące roku to nieodmiennie koncentracja klientów na świętach Bożego Narodzenia, co oznacza dodatkowe wydatki – często niewspółmiernie wysokie do dochodów przeciętnego Polaka.

 

Analitycy bankowi doskonale wiedzą, że w takiej sytuacji raty kredytów i spłaty kart kredytowych są przekładane przez klientów ad acta, co nie pozostaje bez znaczenia dla listy kredytów zagrożonych. I choć koniec końców większość z nich spłaca swoje zobowiązania, wymaga to często interwencji ze strony banku łącznie z wpisaniem klienta do rejestru dłużników. Tym razem może być jeszcze trudniej, bo zapowiedziana i wprowadzana od nowego roku podwyżka podatku VAT tylko pozornie nie dotknie klientów detalicznych polskiej bankowości. W rzeczywistości, jak każdy podatek pośredni, VAT odbije się na ich kieszeniach. I odbije się znacznie wcześniej – bowiem już dziś widać niewielkie zmiany cen związane z przewidywanym wzrostem podatku. Rzecz nie tylko w przyzwyczajeniu klientów do nowych cen, ale również w pokryciu kosztów związanych ze zmianami, które wymusi na przedsiębiorcach wprowadzenie nowej skali podatkowej. Trzeba będzie bowiem zmienić kasy fiskalne i programy księgowe, co również kosztuje – a te koszty już teraz są wpisywane w ceny towarów i usług.

 

Jeśli dodamy do tego kolejne rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego i normy ostrożnościowe, które bankowcy będą musieli wprowadzić w związku z regulacjami Bazylei III, widać wyraźnie, że chęć instytucji finansowych do kredytowania średnio i mało zamożnych konsumentów będzie znacznie zredukowana. Poziom tej redukcji zależy w dużym stopniu od pozostałych przedsiębiorców, którzy – w przeciwieństwie do finansistów – widzą przyszłość w znacznie jaśniejszych barwach. Nic dziwnego, skoro przed nimi okres świąteczny, w sposób naturalny wiążący się ze znacznie wyższą koniunkturą w handlu i usługach. Jeśli poprawa ich sytuacji finansowej przełoży się na poprawę sytuacji zatrudnianych przez nich pracowników, osłabienie akcji kredytowej może nie być aż tak bolesne ani dla samych konsumentów, ani dla gospodarki. Być może nawet przekona bankowców do rozluźnienia przyjętych założeń przy liczeniu zdolności kredytowej. W końcu to, jak zachowają się banki ma wpływ na koniunkturę w gospodarce, co z kolei odbije się na terminowości spłat zadłużenia wobec samych instytucji finansowych.

Źródło: Gazeta Bankowa