W lipcu czeka nas nowelizacja budżetu

Nie zdradzili jednak, czy zdecydują się na zwiększenie deficytu budżetowego ponad zakładane 18,2 mld zł, czy np. na podwyższenie akcyzy na alkohol lub paliwo.

– W noweli możemy wpisać oszczędności, na które zdecydowaliśmy się na początku roku – powiedział w czwartek Rostowski. W lutym rząd przyjął projekt oszczędności na łączną kwotę 19,7 mld zł. Zacisnąć pasa musiały solidarnie wszystkie resorty – w tym roku nie będzie pieniędzy np. na sprzęt wojskowy czy podwyżki pensji dla niektórych urzędników państwowych. Sęk w tym, że oszczędności zostały ogłoszone, ale nie wpisane do ustawy budżetowej.

Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski w czwartek uspokajał, że po wynikach pierwszego kwartału nie ma podstaw do nowelizacji budżetu. Jest on na razie realizowany zgodnie z planem, a deficyt po czterech miesiącach nie przekroczył 16 mld zł.

Jednak według większości ekonomistów to wcale nie jest dobra wiadomość, bo rząd zakłada, że w całym roku dziura budżetowa wyniesie 18,2 mld zł. Zdaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego deficyt narasta w tempie nieznanym z poprzednich lat.

– Dlatego jego zwiększenie jest nieuchronne – uważa prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i główny ekonomista BCC. Rząd jednak na razie uparcie broni wysokości deficytu, by nie odstraszać inwestorów i jak najszybciej wejść do strefy euro (w 2012 r.). Eksperci podkreślają, że nawet niewielkie powiększenie deficytu może dziś zachwiać naszą walutą i opóźnić przyjęcie wspólnej europejskiej waluty.

Coś za coś. Rząd zwiększy deficyt, oddali się perspektywa wejścia do Eurolandu, ale jest to dziś jedyne wyjście. Podniesienie składki zdrowotnej czy rentowej raczej nie wchodzi w grę, bo zawetowałby to prezydent Lech Kaczyński – uważa Gomułka.

I ma rację: premier Donald Tusk wyraźnie stwierdził, że nie ma mowy o podnoszeniu jakichkolwiek podatków czy składek. Przyznał jednak, że jeśli miałoby zabraknąć pieniędzy na emerytury, to nie zawahałby się tego zrobić.

Rząd cały czas zakłada, że nasza gospodarka w tym roku urośnie o 1,7 proc. Stoi to w sprzeczności z prognozą Komisji Europejskiej, która w ubiegłym tygodniu obwieściła, że nasz PKB zmniejszy się o 1,4 proc. Minister Rostowski przekonuje, że KE jest w błędzie, choćby dlatego że w marcu mieliśmy 5-procentowy wzrost produkcji przemysłowej w stosunku do lutego. A to dobry prognostyk na przyszłość.

Tomasz Ł. Rożek