Nie zdradzili jednak, czy zdecydują się na zwiększenie deficytu budżetowego ponad zakładane 18,2 mld zł, czy np. na podwyższenie akcyzy na alkohol lub paliwo.
– W noweli możemy wpisać oszczędności, na które zdecydowaliśmy się na początku roku – powiedział w czwartek Rostowski. W lutym rząd przyjął projekt oszczędności na łączną kwotę 19,7 mld zł. Zacisnąć pasa musiały solidarnie wszystkie resorty – w tym roku nie będzie pieniędzy np. na sprzęt wojskowy czy podwyżki pensji dla niektórych urzędników państwowych. Sęk w tym, że oszczędności zostały ogłoszone, ale nie wpisane do ustawy budżetowej.
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski w czwartek uspokajał, że po wynikach pierwszego kwartału nie ma podstaw do nowelizacji budżetu. Jest on na razie realizowany zgodnie z planem, a deficyt po czterech miesiącach nie przekroczył 16 mld zł.
Jednak według większości ekonomistów to wcale nie jest dobra wiadomość, bo rząd zakłada, że w całym roku dziura budżetowa wyniesie 18,2 mld zł. Zdaniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego deficyt narasta w tempie nieznanym z poprzednich lat.
– Dlatego jego zwiększenie jest nieuchronne – uważa prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i główny ekonomista BCC. Rząd jednak na razie uparcie broni wysokości deficytu, by nie odstraszać inwestorów i jak najszybciej wejść do strefy euro (w 2012 r.). Eksperci podkreślają, że nawet niewielkie powiększenie deficytu może dziś zachwiać naszą walutą i opóźnić przyjęcie wspólnej europejskiej waluty.
– Coś za coś. Rząd zwiększy deficyt, oddali się perspektywa wejścia do Eurolandu, ale jest to dziś jedyne wyjście. Podniesienie składki zdrowotnej czy rentowej raczej nie wchodzi w grę, bo zawetowałby to prezydent Lech Kaczyński – uważa Gomułka.
I ma rację: premier Donald Tusk wyraźnie stwierdził, że nie ma mowy o podnoszeniu jakichkolwiek podatków czy składek. Przyznał jednak, że jeśli miałoby zabraknąć pieniędzy na emerytury, to nie zawahałby się tego zrobić.
Rząd cały czas zakłada, że nasza gospodarka w tym roku urośnie o 1,7 proc. Stoi to w sprzeczności z prognozą Komisji Europejskiej, która w ubiegłym tygodniu obwieściła, że nasz PKB zmniejszy się o 1,4 proc. Minister Rostowski przekonuje, że KE jest w błędzie, choćby dlatego że w marcu mieliśmy 5-procentowy wzrost produkcji przemysłowej w stosunku do lutego. A to dobry prognostyk na przyszłość.
Tomasz Ł. Rożek