W USA wyniki spółek i postęp w negocjacjach pomogły bykom

W USA we wtorek już przed sesją pomagało bykom zachowanie rynków europejskich z nadzieją czekających na czwartkowy szczyt liderów UE. Pomagały też raporty kwartalne spółek.

Po sesji poniedziałkowej IBM opublikował raport kwartalny lepszy od prognoz. Przed sesją wtorkową raporty Coca-Coli i Wells Fargo oraz BNY Mellon postawiły kropkę nad i. Nawet to, że zawiodły Bank of America i Goldman Sachs (akcje taniały) niespecjalnie bykom zaszkodziło.

Niespecjalnie znaczenie miało to, że w raporcie o rozpoczętych czerwcu budowach domów i pozwoleniach na ich budowę zobaczyliśmy znaczna poprawę. Takie dane nadal są dalekie od dobrych, Zdecydowanie jednak nie pomogły niedźwiedziom, bo rozpoczętych budów było o 14,6 proc. więcej niż w maju (oczekiwano 3,5 proc.), a pozwoleń na ich budowę było o 2,5 proc. więcej (oczekiwano niewielkiego spadku).

Mimo częściowo dobrych wyników spółek sesja mogła się zakończyć bardzo różnie, ale konferencja prasowa Baracka Obamy znacznie zwiększyła popyt na akcje i surowce. Prezydent zatwierdził projekt „Grupy sześciu” (Republikanie i Demokraci) redukcji federalnego budżetu o 4 biliony USD w ciągu 10 lat. „Grupa sześciu” nie zajmowała się negocjacjami w sprawie podniesienia limitu zadłużenia, ale przyjęcie jej planu powinno otworzyć drogę do jego przyjęcia.

Nawet kolejna opinia agencji Moody’s nie zepsuła nastrojów, Agencja twierdzi, że szykowany plan B w sprawie podniesienia limitu zadłużenia (stopniowe, w 3 ruchach, zwiększanie o 2,5 biliona USD bez zgody Kongresu) pozwoli co prawda na uniknięcie natychmiastowego obniżenia oceny wiarygodności kredytowej USA, ale i tak będzie skutkował obniżeniem tego ratingu w ciągu roku. Dla rynków finansowych rok obecnie to jak wieczność, a poza tym być może uda się uniknąć tymczasowości, wiec nic dziwnego, że Amerykanie się cieszyli.

Indeksy giełdowe od początku sesji rosły, ale zwyżka S&P 500 była mniejsza od jednego procenta. Dopiero po konferencji prasowej prezydenta indeksy szybko ruszyły na północ. Zakończenie sesji wzrostami po ponad półtora procent sygnalizuje, że Amerykanie rzeczywiście ciągle chcą jeszcze kontynuować letnią hossę. Dopóki jednak S&P 500 nie przełamie lipcowego szczytu to nawet takie wzrosty można określić jako silną korektę.

GPW we wtorek zareagował na poprawę nastrojów na giełdach umiarkowanym wzrostem WIG20. Zauważyć jednak trzeba, że sektor mniejszych spółek nadal tracił – spadał MWIG40. Nie widać było na naszym rynku wielkiej chęci do kupna akcji. Rynek bardzo szybko wszedł w marazm. Już przed południem indeksy zaczęły się osuwać, mimo że sytuacja na innych giełdach europejskich była nadal bardzo dobra.

Po publikacji danych o produkcji indeksy osunęły się. To była pierwsza od bardzo długiego czasu reakcja rynku akcji na publikację naszych danych makro. Trudno się tej reakcji dziwić, bo dane były naprawdę bardzo słabe. Indeksy osuwały się tak do końca sesji, mimo że nastroje na innych rynkach były bardzo dobre. WIG20 zakończył dzień tuż nad kreską, a MWIG40 stracił 1,34 proc.

Słabość naszego rynku jest tak samo zadziwiająca jak była jego siła przed dniem wygasania czerwcowych kontraktów. Doszlusowaliśmy do tych rynków rozwijających się (Brazylia, Indie, Turcja), na których inflacja jest wysoka, a banki centralne walczą z nią podnosząc stopy i szkodząc wzrostowi gospodarczemu. W tej sytuacji trudno mówić o powrocie do trendu wzrostowego. Możemy oczekiwać jedynie dłuższych lub krótszych odbić.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi