Bank Transfer Day – kolejna amerykańska inicjatywa towarzysząca okupowaniu Wall Street ma uderzyć w duże komercyjne banki. Tym razem klienci oburzyli się na rosnące opłaty za karty i konta w takich gigantach jak CitiBank i Bank of America. Czy kilkadziesiąt tysięcy klientów może faktycznie wywrzeć presję na amerykańskim sektorze finansowym?
Okazuje się, że tak! Bank of America ogłosił we wtorek, że w odpowiedzi na reakcję klientów rezygnuje z opłaty za posiadanie karty debetowej. W USA podkreśla się symbolikę całego wydarzenia. Protest, który rozpoczął się w internecie, tysiące oburzonych klientów i bankowy gigant, który ugina się pod presją – jak mówią Amerykanie – tu nie chodzi już o te 5 dolarów, to jest moment, który zapisze się na kartach historii.
“Remember, remember the 5th of november” – ten brytyjski rym znany od stuleci zostaje coraz częściej przywoływany przez protestujących na całym świecie. Oburzeni zachowaniem sektora finansowego ludzie nakładają słynne białe maski, symbolizujące przywódcę rebelii Guya Fawkesa i próbują wyrazić swoje niezadowolenie gromadząc się na ulicach. Czasem wystarczy impuls żeby zainicjować kolejny protest, w szczególności gdy za narzędzie komunikacji służy nam światowy Facebook. Czy faktycznie 5 listopada Amerykanie zaczną masowo zamykać rachunki?
5 dolarów za kartę
Zapalnikiem dla całego ruchu był Bank of America – największy przedstawiciel amerykańskiego sektora bankowego. Poinformował z początkiem października klientów, że opłata za kartę debetową będzie teraz wynosić 5 dolarów. Bank Transfer Day zapoczątkowała na Facebooku 27-letnia Kristen Christian z Los Angeles. Wzywa innych oburzonych klientów do przenoszenia rachunków z wielkich banków do mniejszych lub unii kredytowych, które nie pobierają opłat za korzystanie z usług bankowości elektronicznej czy kartę debetową. Na profilu portalu społecznościowego jest ponad 35 tysięcy fanów akcji. Przy amerykańskim sektorze finansowym, można ich liczbę uznać za marginalną.
Bank of America to nie jedyny bank, który chciał wdrażać podwyżki. Citigroup, główny konkurent wymienionego wcześniej giganta nie wprowadził opłat za kartę, ale za prowadzenie rachunku. Opłatę można minimalizować np. posiadając określoną wartość depozytu. Zdaniem wielu ekspertów jest to mimo wszystko igranie z ogniem. Niejedna firma w USA straciła miliardy po wprowadzeniu nawet symbolicznych opłat za usługi, do których sami przyzwyczaili klientów i zbudowali na tych cenach markę.
Bank Transfer Day zachęca do rezygnowania z usług dużych banków, ale nie z usług finansowych. Na całym ruchu najwięcej skorzystają małe instytucje, które dostaną nowych klientów. Większość Amerykanów gdy zobaczy formalności związane z przeniesieniem kont może zareagować podobnie do Polaków – i wyciągnąć grzecznie 5 dolarów z kieszeni każdego miesiąca, pozostając w swoim banku na dobre i na złe.
Polakowi wszystko obojętne
Klient polskiego sektora bankowego po założeniu konta najchętniej pozostałby przy nim do końca swoich dni. Do takiego wniosku można było dojść już po wprowadzeniu rekomendacji Związku Banków Polskich umożliwiającej łatwiejsze przeniesienie rachunku do innego banku. Było dużo zapowiedzi zwiększonej rywalizacji na rachunki, jednak to naturalne procesy decydują o zmianie nawyków, nie ustawy. Młodzi klienci znacznie częściej korzystają z porównywarek cen, w tym usług bankowych.
Alior Bank zmieniając swoją ofertę z bezpłatnego rachunku na co najmniej 5 zł wywołał falę spekulacji w mediach na temat nieubłaganego odpływu klientów. Ubyło zaledwie kilka procent klientów, a bank nadrobił stratę z nawiązką uderzając konkurencję z zupełnie innej strony, np. płaceniem rachunków w oddziałach. Próbował skorzystać z podwyżek cen Alior Banku jego internetowy rywal – mBank używając reklamy „przeciekającego melonika”. Po ponad roku sytuacja mogła się odwrócić, bo to mBank wprowadził opłaty za karty debetowe. Jak zawsze pojawiła się fala niezadowolonych klientów komentujących wydarzenie w internecie, jednak również i to nie przełożyło się to na masowe zamykanie rachunków.
W Polsce „Bank Transfer Day” nie miałby szans na powodzenie. Darmowe konta, które banki oferują w ostatnich latach to tylko mała część całej bazy klientów. Wszyscy pozostali, z rachunkami zakładanymi wiele lat temu – do dzisiaj płacą za usługi, jeśli nie zmienili oferty. Naprawdę oburzeni mogą być ci, którzy ze swoich opłat poniekąd płacą za kampanie promowania kont dla nowych użytkowników. W kwestii kont osobistych protestów nie ma – szkoda na nie czasu klientów. Polacy oburzają się dopiero, gdy chodzi o konkretniejsze pieniądze. Ruch internetowy „nabitych w mBank”, zwiążany z kredytami hipotecznymi czy też kontrowersyjne obligacje korporacyjnych firmy Semax w Raiffeisen Banku długo odbijały się bankom czkawką. Kilka złotych za konto nie robi jednak na nas takiego wrażenia jak na Amerykanach.
Tomasz Jaroszek
Źródło: PR News