Przy akompaniamencie kolejnych słabych danych makro ze Stanów Zjednoczonych nowojorskie giełdy ruszyły w górę. Równocześnie taniał dolar, drożała ropa i obligacje skarbowe, co świadczy o rozbieżnej interpretacji stanu największej gospodarki świata.
Już nad ranem na świecie panowały szampańskie nastroje. Giełda w Szanghaju odnotowała pierwszy wzrost od dziewięciu dni, a japoński Nikkei225 zwyżkował o 2%. I to pomimo kiepskich danych makro: kwietniowa produkcja przemysłowa wzrosła tylko o 1% (oczekiwano 2,8%) po spadku o 15,5% w marcu. Wzrósł za to indeks PMI dla japońskiego sektora wytwórczego, zapowiadając ożywienie po półrocznym regresie.
Natomiast dane makro, jakie dziś nadchodziły z Europy i Ameryki były na ogół negatywne. Nieoczekiwane spowolnienie wzrostu odnotowano w Szwajcarii, rozczarowała słaba dynamika sprzedaży detalicznej w Niemczech i zaskoczył spadek wydatków konsumpcyjnych we Francji.
Ale jeszcze gorzej zaprezentowały się raporty ze Stanów Zjednoczonych. Ceny domów w 20 amerykańskich metropoliach spadły w marcu mocniej od prognoz (o 3,6%) i wyznaczyły najniższy poziom od ośmiu lat. Analityków zaskoczył spadek indeksu nastrojów konsumentów. Wskaźnik Conference Board spadł w maju z 66 pkt. do 60,8 pkt. (oczekiwano wzrostu do 66,5 pkt.), podważając tym samym wiarygodność rosnącego indeksu Uniwersytetu Michigan.
Lecz największym rozczarowaniem było tąpnięcie indeksu Chicago PMI, który w maju odnotował spadek do 56,6 pkt. wobec 67,6 pkt. w kwietniu. Choć analitycy spodziewali się pogorszenia koniunktury, to jednak tak silne hamowanie amerykańskiego przemysłu (najniższy odczyt od XI 2009r.) mogło wynikać z zakłóceń w łańcuchu dostaw w branży motoryzacyjnej wywołanym marcowym trzęsieniem ziemi w Japonii. Nie zmienia to faktu, że wkład sektora wytwórczego we wzrost PKB może być mniejszy niż w i tak słabym I kwartale.
Co do tego, że w gospodarce Stanów Zjednoczonych źle się dzieje, wątpliwości nie mieli inwestorzy z rynku długu, gdzie rentowność papierów 10-letnich osiągnęła najniższy poziom w tym roku. Ale na Wall Street złe wiadomości z gospodarki tylko wzmagają spekulacje co do wznowienia przez FED ilościowego poluzowania polityki monetarnej (tzw. QE3). Inwestorzy najwyraźniej spodziewają się powtórki z ubiegłego roku, gdy słabnący wzrost gospodarczy skłonił Rezerwę Federalną do wznowienia dodruku pieniądza, co dostarczyło taniego kapitału dla giełdowo-surowcowej hossy.
We wtorek to właśnie gra pod QE3 w połączeniu z kończącym miesiąc procederem „strojenia okien” przez fundusze doprowadziły do bezdyskusyjnego zwycięstwa giełdowych byków. W końcówce sesji amerykańskie indeksy jeszcze zwiększyły skalę wzrostów, przygotowując grunt pod letnią hossę. Fakt, że rynek akcji coraz bardziej odrywa się od realnej gospodarki jeszcze nikogo nie martwi.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
Źródło: Bankier.pl