Waluty na wakacje – Egipt i Turcja znacznie podrożały

Sprawdziliśmy, jak zmiany kursów walutowych i inflacja w atrakcyjnych turystycznie państwach przełożyły się na koszty zagranicznych wyjazdów dla polskich rodzin. Najbardziej potaniał wypoczynek w Brazylii i Szwajcarii, natomiast wyjazdy do Egiptu i Turcji były jednymi z najmniej opłacalnych, bo za naszą walutę możemy kupić tam obecnie o jedną piątą mniej niż przed rokiem.

Coraz mniej rynku w rynku

Od ubiegłych wakacji na rynkach finansowych wiele zmieniło się. Nie chodzi nawet ani o problemy finansowe Hiszpanii czy Włoch, które w końcu do grupy zagrożonych państw zaliczane były od momentu upowszechnienia akronimu PIIGS, ani o politycznego pata w Grecji, gdzie z każdym kolejnym kwartałem cel równoważenia finansów państwa oddala coraz się bardziej, ani też o twarde lądowanie chińskiej gospodarki ciągnącej za sobą w dół inne rynki wschodzące. Zmieniło się przede wszystkim coś na wyższym poziomie ogólności: mechanizm podejmowania decyzji. Inwestorzy analizując, które instrumenty kupić, a które omijać szerokim łukiem, obecnie w pierwszej kolejności rozważają, jak na ich ceny mogą wpłynąć możliwe posunięcia rządów poszczególnych państw i banków centralnych. Fundamentalne dane makroekonomiczne, takie jak dynamika sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej, inflacja czy sytuacja na rynku pracy, które w normalnych warunkach powinny stanowić punkt wyjścia, aktualnie, w najlepszym wypadku, są drugorzędnymi czynnikami uzupełniającymi reakcje na nieprzewidywalne wypowiedzi polityków. To sprawia, że wszędzie, począwszy od giełdowych parkietów, przez rynki walut i obligacji, a na surowcowych kończąc, inwestowanie ma mniej niż kiedykolwiek wcześniej wspólnego z poszukiwaniem realnej wartości.

Duże, bezpieczne wyspy lepsze od małych, zielonych

W sytuacji, gdzie z jednej strony mamy algorytmy handlujące ze sobą dowolnym instrumentem, którego cena zmienia się wystarczająco szybko, a z drugiej banki centralne zdeterminowane do osiągnięcia często sprzecznych ze sobą celów, można śmiało postawić tezę, że na rynku jest coraz mniej rynku, a coraz więcej pokera. Ta zmiana paradygmatu kierującego decyzjami inwestorów na globalnych rynkach, choć być może wydaje się nieco abstrakcyjna, miała w minionym roku bardzo realne przełożenie na portfele tysięcy Polaków planujących zagraniczne wycieczki.

Od ostatniej sesji lipca 2011r. (29.07.2011) do końca lipca 2012r. (31.07.2012) złoty osłabił się w stosunku do zdecydowanej większości walut obcych – również tych najbardziej egzotycznych. Ostatni rok na rynku walutowym był okresem wszechogarniającego (i w dużej mierze uzasadnionego) pesymizmu, dlatego inwestorzy poszukiwali częściej bezpiecznych niż zielonych wysp. Rozsądek podpowiada, że gdyby o sile walut miały przesądzać tylko współczynniki opisujące siłę gospodarek, złoty powinien być obecnie silniejszy względem większości walut niż latem 2011r. Dla Polaków planujących wypoczynek za granicą oznaczałoby to, że za tę samą ilość złotych można kupić większą ilość obcej waluty niż przed rokiem, czyli dzięki umocnieniu złotego na urlopie będziemy mogli sobie pozwolić na nieco większą rozrzutność. Niestety, w tym roku z takimi okolicznościami mieli do czynienia nieliczni polscy turyści.

Od 29.07.2011r. do końca lipca 2012r. z pięciu głównych walut (dolar, euro, frank, funt brytyjski, jen) w stosunku do złotego podrożały cztery. Najmocniej na wartości zyskały amerykański dolar i japoński jen (po ponad 15 proc.). Takie zachowanie kursów odzwierciedla odwrót inwestorów od ryzykownych rynków, który był dominującą strategią przez ostatni rok. Z punktu widzenia polskiego turysty ważniejsze jest, że planujący wypoczynek w USA i Japonii muszą w tym roku odłożyć o ponad 15 proc. więcej pieniędzy niż w 2011r. na kieszonkowe i rozmaite wydatki ponoszone na miejscu.

Dziękujemy Ci SNB

Nasza waluta w tym okresie zdołała umocnić się jedynie względem franka szwajcarskiego (o blisko 4 proc.), choć to także nie wynikało z relatywnej przewagi naszej gospodarki na szwajcarską, ale ze strategii Szwajcarskiego Narodowego Banku. Blisko rok temu SNB postanowił, bronić za wszelką cenę własnej waluty przed umocnieniem, aby uchronić w ten sposób szwajcarskich eksporterów przed utratą konkurencyjności (silna waluta sprawia, że towary danego z państwa stają się droższe dla odbiorców z zagranicy). W tym celu ustalona została sztywna bariera dla kursu pary euro-frank na poziomie 1,20 CHF. Obserwując na przestrzeni ostatnich miesięcy zdecydowaną wyprzedaż euro względem dolara, można powiedzieć, że SNB usztywniając kurs względem euro, przywiązał się do tonącego okrętu, jednak z punktu widzenia banku centralnego pomogło to osiągnąć założony cel. Gdyby kurs franka mógł się swobodnie kształtować na rynku walutowym z pewnością wypoczynek w Szwajcarii latem 2012r. byłby znacznie droższy niż rok wcześniej. Możemy zatem podziękować prezesowi szwajcarskiego banku centralnego, który powiązał kurs franka z euro (i stracił pracę, po tym, jak na jaw wyszły informacje o zaskakująco trafnych transakcjach jego żony na rynku walutowym). Za 1000 PLN pod koniec lipca 2011 r. można było nabyć 284 franków szwajcarskich, a rok później 292 CHF. Różnica nie jest może porażająca, ale dla czteroosobowej rodziny planującej urlop w szwajcarskich Alpach oszczędność może być już zauważalna.

Tabela 1. Zmiany kursu złotego względem głównych walut od 29.07.2011 do 31.07.2012r.

Waluta Ile jednostek waluty można było nabyć za 1000 PLN latem 2011r. Ile jednostek waluty można było nabyć za 1000 PLN latem 2012r. Zmiana wartości złotego (w proc.) Aprecjacja/Deprecjacja złotego
USD (dolar amerykański) 358 USD 299 USD -16,8 proc. Deprecjacja
EUR (euro) 250 EUR 243 EUR -2,8 proc. Deprecjacja
CHF (frank szwajcarski) 284 CHF 292 CHF +3,8 proc. Aprecjacja
GBP (funt brytyjski) 219 GBP 191 GBP -12,7 proc. Deprecjacja
JPY (jen japoński) 27 770 JPY 23 384 JPY -15,8 proc. Deprecjacja

Źródło: Obliczenia własne na podstawie xe.com

Brakujący składnik równania: inflacja

Powyższe wyliczenia odzwierciedlające zmianę kursów walutowych nie pokazują jednak całościowo sytuacji turystów wypoczywających za granicą. Fakt, że za 1000 PLN w lipcu 2011r. mogliśmy kupić o 7 euro więcej niż w lipcu 2012r. nie oznacza jeszcze, że za takie samo kieszonkowe w złotych jak przed rokiem, w tym roku we wszystkich państwach strefy euro będziemy w stanie kupić o 2,8 proc. mniej (o tyle osłabił się złoty do euro) wspomnień w postaci lokalnych przysmaków w restauracjach, biletów do muzeów, pamiątek czy choćby drinków w dyskotekach. W końcu ceny poszczególnych towarów i usług w ciągu roku mogły się bardzo dynamicznie zmieniać. Jeśli w turystycznym kurorcie w Hiszpanii czy Grecji od lipca 2011r. znacząco podniesiono ceny przyjemności, które chcieliśmy sobie zafundować na miejscu za nabytą w kraju walutę strefy euro, to okaże się, że w rzeczywistości nasza siła nabywcza zmniejszyła się o więcej niż 2,8 proc.

Przykładowo, jeśli podczas dziesięciodniowego urlopu w 2011r. w Hiszpanii, codziennie stołowaliśmy się w restauracji wydając na to po 25 EUR, łącznie zostawiliśmy hiszpańskiemu sektorowi gastronomicznemu 250 EUR, czyli równowartość 1000 PLN według kursu euro z ostatniego dnia lipca 2011r. (3,999 PLN). Jeśli w tym roku ceny tego samego zestawu dań ze względu na recesję w Hiszpanii podniesiono o 1 EUR, za dziesięć posiłków w restauracji zapłacimy 260 EUR, czyli równowartość 1069,4 PLN. Za 1 tys. PLN ostatniego dnia lipca 2012r. mogliśmy kupić 243 EUR, zatem na skutek podwyżki cen oraz niekorzystnej zmiany kursu walutowego na zakup tego samego koszyka dóbr, co przed rokiem potrzebujemy ok. 70 PLN lub 17 EUR więcej. Kryzysem hiszpańskiego sektora bankowego czy branży budowlanej możemy się kompletnie nie interesować, ale ich konsekwencje tych odczujemy chcąc stołować się w tym samym miejscu i na takim samym poziomie, co przed rokiem. Stajemy wówczas przed alternatywą: zwiększyć urlopowy budżet na restauracje o 70 PLN lub lekko zacisnąć pasa i np. nie kupić t-shirtu za 17 EUR. (260 EUR-243 EUR = 17 EUR; 17*4,113 EUR/PLN = 69,38 PLN).

Najbardziej wiarygodną miarą obrazującą, co działo się z cenami dóbr i usług nabywanych przez gospodarstwa domowe w poszczególnych państwach jest wskaźniki inflacji konsumenckiej CPI. Według najświeższych danych publikowanych przez urzędy statystyczne dostępnych na koniec lipca 2012r., od ubiegłych wakacji spośród omawianych do tej pory państw, najmocniej podrożały towary i usługi w Turcji i Egipcie – koszyki dóbr i usług konsumenckich podrożały tam odpowiednio o 8,9 proc. o 7,4 proc. r/r.

Tabela 2. Realna zmiana siły nabywczej złotego względem wybranych walut w okresie od końca lipca 2011 do końca lipca 2012r.

Waluta Państwo Nominalna zmiana wartości złotego (w proc.) Inflacja CPI – rok do roku (w proc.) Realna zmiana wartości złotego (w proc.)
Dolar amerykański USA -16,8 1,7 -18,2
Frank szwajcarski Szwajcaria 3,0 -1,1 4,1
Funt brytyjski Wielka Brytania -12,7 2,4 -14,7
Euro strefa euro -2,8 2,4 -5,0
Jen japoński Japonia -15,8 -0,2 -15,6
Lira turecka Turcja -12,0 8,9 -19,2
Euro Grecja -2,8 1,3 -4,0
Funt egipski Egipt -15,2 7,4 -21,0
Euro Hiszpania -2,8 1,9 -4,6
Lew bułgarski Bułgaria -2,8 1,6 -4,3

Źródło: obliczenia własne, tradingeconomics.com

Oznacza to, że siła nabywcza złotego względem tureckiej liry zmniejszyła się aż o 19,2 proc., a względem egipskiej waluty o 21 proc. W porównywalnym stopniu podrożały wakacje w Stanach Zjednoczonych (18,2 proc.), choć w tym przypadku zmiany cen miały jedynie minimalne znaczenie, a o wszystkim przesądziła niekorzystna sytuacja na rynku walutowym.

Na poziomie całej unii walutowej inflacja konsumencka w ciągu ubiegłego roku wzrosła o 2,4 proc. , co oznacza, że realna utrata siły nabywczej złotego wyniosła nie 2,8 proc. (o tyle osłabił się złoty do euro w omawianym okresie), ale 5 proc. Fakt, że inflacja w Grecji i Hiszpanii była nieco niższa w strefie euro sprawił, że realna wartość złotych wydawanych w tych państwach była niższa odpowiednio o 4 proc. i 4,3 proc. niż przed rokiem. Najciekawszy wniosek z takiej analizy jest następujący: podczas, gdy urlop zarówno we wszystkich głównych miejscach docelowych polskich turystów, jak najbardziej rozwiniętych gospodarczo państwach podrożał od ubiegłych wakacji, za polską walutę będziemy mogli kupić więcej w Szwajcarii. Na naszą korzyść działała nie tylko wspomniana wcześniej decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego, ale również rzadkie zjawisko deflacji, czyli spadku cen. Koszyk dóbr i usług konsumenckich w Szwajcarii potaniał w ciągu roku o ponad 1 proc. licząc w lokalnej walucie, a że polski złoty dodatkowo umocnił się do franka, czyli mogliśmy kupić więcej franków, w sierpniu 2012 r. w malowniczych Alpach za naszą walutę mogliśmy kupić o 4,1 proc. więcej przyjemności niż przed rokiem.

Źródło: Noble Securities SA