Szczególnym optymizmem może natchnąć początek tygodnia. W poniedziałek WIG20 wzrósł aż o ponad 5 proc. Pozostałe wskaźniki też zamykały się na zielono. Wczoraj było podobnie. WIG zakończył notowania wzrostem powyżej 1,3 proc. Natomiast WIG20 aż o 1,7 proc.
Rosły także inne wskaźniki. – Inwestorzy nadal pozostają pod wpływem lepszych od prognoz wyników kwartalnych amerykańskich spółek, których publikacja rozpoczęła się 8 lipca – mówi Marek Nienałtowski, główny analityk Money Expert. O zwiększonych zakupach decydowały także nadchodzące ze Stanów Zjednoczonych dobre dane makro (w czerwcu w porównaniu do maja wskaźniki wyprzedzające wzrosły o 0,7 proc.) oraz rozwianie obaw o możliwe bankructwo CIT Group.
Jednak, jeśli przyjrzymy się rocznym zmianom wskaźników, to nadal jest daleko do notowań sprzed roku. Widać to szczególnie na indeksach branżowych. Kto dwanaście miesięcy temu kupował walory naszych banków, stracił średnio jedną trzecią swoich oszczędności. Bo WIG-Banki w ciągu roku został przeceniony aż o ponad 30 proc. w dół.
Według Romana Przasnyskiego, głównego analityka Gold Finance, nie ma się czemu dziwić, skoro globalny kryzys zaczął się właśnie od sektora finansowego. Choć w ubiegłym roku polskie banki notowały rekordowo wysokie wyniki. – W tym roku z pewnością nie da się ich utrzymać. Będą znacznie gorsze. Być może nawet o połowę – mówi Przasnyski.
Zastrzega jednak, że gorsze wyniki wcale nie muszą przełożyć się na notowania giełdowe. Bo akcje banków należą do najbardziej płynnych na naszym parkiecie i to jest ich zaleta. – Jeśli zagraniczny kapitał zainteresuje się giełdami naszego regionu, to na pewno także papierami banków – mówi Przasnyski. Ten mechanizm był dobrze widoczny w ostatnich dniach. Po zapowiedzi BRE o gorszych wynikach sytuacja w całej branży natychmiast się popsuła i walory banków sporo spadły. Gdy jednak dosłownie dzień później zagraniczny kapitał przystąpił do zakupów naszych akcji, to właśnie na papierach banków notowano największe obroty i wzrosty kursów.
Zdaniem Krzysztofa Stępnia, głównego ekonomisty Expandera Avisors, banki znalazły się w centrum zainteresowania inwestorów, bo ich postrzeganie powiązane jest z kondycją globalnego sektora finansowego. A branża ta ma już chyba za sobą dno i teraz może być tylko lepiej.
W ciągu roku także dużo straciły spółki telekomunikacyjne. Co gorsza, nie rysują się przed nimi zbyt dobre perspektywy. – Wycenę akcji TP SA obniżył kilka dni temu Morgan Stanley – mówi Przasnyski.
Nie mamy na naszej giełdzie oficjalnego indeksu grupującego spółki surowcowe, a one właśnie stanowią zbiór firm najbardziej ważący na wartości wskaźników. Według Romana Przasnyskiego trudno się spodziewać, by znacząco rosły one w najbliższych miesiącach, chyba że z globalnej gospodarki nadejdą nadzwyczaj dobre wieści.
– WIG-Paliwa, liczony przez gazetę giełdy „Parkiet”, w ciągu roku zniżkował o ponad 14 proc., a więc wcale nie tak mocno – uważa Przasnyski. Pomogła mu trwająca od ponad pół roku zwyżka cen ropy i miedzi.
Jedynym indeksem branżowym, który w ostatnich dwunastu miesiącach zyskał na wartości (ponad 18 proc.), był WIG–Spożywczy. Trzeba jednak pamiętać, że w jego skład wchodzą przede wszystkim spółki małe lub średnie i w tym może tkwić tajemnica siły tego indeksu. – Bardzo duży udział w tym wskaźniku mają spółki zagraniczne, jak Kernel, Astar, Kofola. Ich akcje zachowują się bardzo dobrze. Jednak w przypadku większości tych firm płynność jest bardzo niewielka, więc i „wiarygodność” rynkowych ruchów jest znikoma – uważa analityk Gold Finance.
Komentując początek tygodnia, Krzysztof Stępień zauważa, że inwestorzy zaczęli unikać segmentów rynku, które były najsilniejsze w I półroczu. Dotyczy to głównie małych i średnich spółek oraz branży spożywczej. Preferują natomiast te, które w tym czasie dołowały, czyli banki, media oraz największe firmy skupione w WIG20.
Czego możemy się spodziewać na stołecznym parkiecie w najbliższych dniach? – Poniedziałkowy silny wzrost i wczorajsza już sporo słabsza kontynuacja wskazują na zwiększoną aktywność zagranicznego kapitału. Prawdopodobnie będzie inwestował od kilku tygodni do kilku miesięcy – mówi Roman Przasnyski.
Z kolei Krzysztof Stępień zauważa także złamanie pewnej zależności. Bo silnemu wzrostowi cen akcji w ostatnich dniach towarzyszył ruch w górę cen złota. Przeważnie jest odwrotnie, gdy akcje są wyprzedawane, złoto drożeje, bo inwestorzy lokują w nim wycofywane z parkietów pieniądze. A potem, gdy popyt na akcje rośnie, złoto powinno tanieć. – W obecnej sytuacji notowania złota trzeba głównie wiązać z kursem dolara, który w relacji do euro spadł wczoraj w pobliże ostatniego dołka – uważa Krzysztof Stępień.
Złoty natomiast wczoraj po południu tracił trochę do głównych walut. Jednak zadłużeni w euro, dolarze czy franku nie mogą mieć powodów do narzekań. Gdy patrzymy głębiej w przeszłość, okazuje się, że nasza waluta względem euro jest teraz mocna. W ciągu miesiąca złoty zyskał do euro aż 6,7 proc. Wzmocnienie złotego cieszy też posiadaczy kredytów we frankach. Kurs szwajcarskiej waluty spadł z powyżej 3 zł do poniżej 2,8 zł, czyli o 8,17 proc. Ostatnio tak niski był 16 stycznia.
Henryk Sadowski