Wealth Solutions: Grzeszne branże odporne na recesję

Inni pozostają na giełdzie, jednak rozglądają się za spółkami defensywnymi, które nie są zbytnio podatne na wahania cyklu gospodarczego. Najczęściej polecanym sektorem na trudne czasy jest sektor użyteczności publicznej. U progu bessy warto jednak także rozważyć przedsiębiorstwa operujące w branży wychodzącej naprzeciw klientom lubującym się w m. in. używkach i hazardzie. Historyczna analiza pokazuje, że grzeszny biznes wyjątkowo dobrze opiera się recesji, co więcej: praktycznie nie zna pojęcia „bessa”.

Powszechnie wiadomo, że owoc zakazany smakuje najlepiej. Przekonały się o tym Stany Zjednoczone po I wojnie światowej. W latach 1920-1933 na terenie całego kraju obowiązywała prohibicja, co było tyleż niepopularne społecznie, ile nakręcało szarą strefę. Czarny rynek nielegalnego obrotu alkoholem kwitł tym lepiej, że w krajach ościennych prohibicji nie było. Dlatego liczni gangsterzy z Alem Capone i Bugsem Morane na czele dorobili się na łamaniu prohibicji wielomilionowych fortun.

W 1933 r. nowo wybrany prezydent Franklin Roosevelt zakończył tę walkę z wiatrakami, znosząc dokuczliwy zakaz (stan Missisipi pozostał bastionem prohibicji aż do 1966 r.). Niepodważalnymi, negatywnymi efektami ubocznymi prohibicji były m. in. wzrost przestępczości zorganizowanej oraz brak wpływów podatkowych do kasy państwowej, oceniany wówczas na 500 mln dolarów rocznie. Dziś branże kierujące swą ofertę do dorosłych działają bardzo prężnie, podbijając stopniowo nawet kraje konserwatywne. Mimowolnie nasuwa się konstatacja: grzechem by było nie zarobić na grzechu.

SINdex

Notowany na International Securities Exchange wskaźnik SINdex grupuje światowych potentatów z „grzesznego” sektora. Dominujący udział mają w nim: producenci wyrobów tytoniowych, wszelkiej maści alkoholi, jak również sieci kasyn oraz wytwórcy urządzeń służących do gier hazardowych. Indeks został powołany do życia 31 grudnia 1998 r. z wartością bazową 25 i obecnie skupia 30 spółek. Wskaźnik przechodzi rewizję co pół roku i jest zrównoważony w tym sensie, że wszystkie spółki mają w nim niemal jednakowy udział oscylujący wokół 3 proc. W jego skład wchodzą akcje takich przedsiębiorstw jak m. in.:

– koncern tytoniowy Altria Group (spółka-matka Philip Morris, udziałowiec 28,6 proc. akcji browaru SAB Miller, kontrolującego z kolei rodzimą Kompanię Piwowarską);

– browar Anheuser-Busch (posiadający markę Budweiser);

– korporacja spirytusowa Brown-Forman (rozpoznana w świecie marka Jack Daniel’s);

– właściciel hoteli i kasyn Las Vegas Sands (prezesem i głównym udziałowcem jest Sheldon Adelson, szósty najbogatszy człowiek świata w 2007 r.).

Na ISE dostępne są również kontrakty futures oraz opcje wystawiane na SINdex z rozliczeniem finansowym w dniach wygaśnięcia. Dzięki dźwigni dają one agresywniejszym graczom możliwość zwiększenia partycypacji w zmianach indeksu.

Pod koniec listopada ubr. spółka z branży finansowej FocusShares uruchomiła fundusz typu ETF (notowany na NYSE pod tickerem PUF), oparty na wspomnianym indeksie. Dużą zaletą tego rozwiązania jest łatwa możliwość partycypacji w silnie rozwijającym się sektorze „sin-dustry” przy niewielkich kosztach transakcyjnych.

W obecnych czasach dużej zmienności indeksów giełdowych, coraz bardziej prawdopodobnej recesji w USA i globalnego spowolnienia gospodarczego bardzo ważne jest to, że inwestycja w SINdex ma dużą szansę po raz kolejny okazać się wspaniałym ubezpieczeniem od dekoniunktury. Jako dowód warto przywołać dobitny przykład mocnego zachowania tego indeksu na tle wskaźnika giełdowego S&P500. W okresie od października 2000 r. do listopada 2001 r. SINdex zyskał 25 proc., podczas gdy S&P500 stracił aż 20 proc.! W tym samym czasie inny defensywny produkt, S&P Select Consumer Staples Fund (XLP) przyniósł symboliczny zysk 1 proc.

Przejdźmy do zobrazowania zachowania omawianego indeksu na tle indeksu S&P500, będącego kluczowym benchmarkiem dla głównych światowych giełd. Analiza obejmuje cały dotychczasowy okres istnienia SINdex (1999-2007), czyli dziewięć pełnych lat kalendarzowych. Wskaźnik ten wystartował ze wspomnianą wartością bazową 25, natomiast S&P500 notowany był wówczas na poziomie 1229 pkt. Do tych wartości odniesiemy procentowe stopy zwrotu z badanych dwóch indeksów.

Poniższy wykres przedstawia porównanie stóp zwrotu w impulsach miesięcznych.

Performance SINdex na tle S&P500 (źródło: opracowanie własne na podstawie www.ise.com, finance.yahoo.com)

Zachowanie wskaźnika SINdex na tle S&P500 jest naprawdę imponujące. Jedynie w I połowie 2000 r., czyli u schyłku bańki internetowej, miernik „sin-dustry” zachowywał się gorzej od wskaźnika S&P500. Jeśli ktoś zainwestował w SINdex w chwili jego powstania, to w najgorszym razie zanotowałby 5,4 proc. straty, wycofując się z inwestycji w lutym 2000 r. Indeks giełdowy natomiast przez ponad połowę 2000 r. dawał zarobek oscylujący wokół 20 proc. względem notowań z końcówki 1998 r.

Następnie nadeszła krótka lecz bardzo dotkliwa recesja, skutkująca dynamiczną bessą na rynkach akcji. W kulminacyjnych chwilach bessy jesienią 2002 r. S&P500 tracił nawet 33,68 proc., podczas gdy SINdex niemal podwoił swoją startową wartość. Wskaźnik S&P500 powrócił do swojej wyceny z końca 1998 r. dopiero na początku 2005 r. Uwzględniając inflację realnie wciąż przynosił straty, mimo półtorarocznej hossy. Natomiast SINdex nawet po odliczeniu inflacji zyskiwał na przedwiośniu 2005 ponad 200 proc.!

Można powiedzieć, że indeks ten nie zna zjawiska bessy. W październiku 2007 S&P500 zdołał dociągnąć do 26 proc. nominalnego zysku (za okres niemal 9 lat), z trudem ocierając się o szczyty z 2000 r. Tymczasem SINdex powiększył swą wartość 5,5-krotnie, dając 450 proc. zysku.

Proste statystyki opisowe odnoszące się do miesięcznych stóp zwrotu w poszczególnych miesiącach badanego okresu (szeregi czasowe liczą po 108 obserwacji) również potwierdzają lepszą kondycję SINdex na tle całej gospodarki mierzonej przez S&P500. Pierwszy z indeksów zyskał w badanym 9-letnim okresie średnio 1,5 proc. miesięcznie, wobec jedynie 0,16 proc. w przypadku S&P500. Na poziomie mediany (mniej wrażliwej na obserwacje odstające) mamy 2,2 proc. do 0,7 proc. na korzyść SINdex.

Straty w ujęciu m/m odnotowano na SINdexie w co trzecim miesiącu, podczas gdy indeks giełdowy tracił w 46 spośród 108 miesięcy. Grzeszny sektor aż 18-krotnie zyskiwał ponad 5 proc. w skali miesiąca wobec 11 takich przypadków odnotowanych przez szeroki rynek. Strata większa niż 5 proc. zdarzyła się 8 razy, zaś na S&P500 12-krotnie. Nawet jeśli zawężymy analizę porównawczą do hossy ostatnich pięciu pełnych lat (2003-2007), to SINdex zyskiwał miesięcznie średnio dwukrotnie więcej niż S&P500 (1,75 proc. wobec 0,85 proc.).

Współczynnik korelacji miesięcznych stóp zwrotu indeksów to jedynie 0,44. Jest to niewiele jak na realia giełdowe, gdzie np. korelacja zwrotów z S&P ze zwrotami indeksu DAX czy WIG20 przekracza 0,7. Jest to kolejny argument potwierdzający zadowalającą izolację grzesznego sektora od dekoniunktury gospodarczej i czyniący z niego użyteczną klasę aktywów na trudne czasy.

Podsumowanie

Powyższa analiza dowodzi dużych szans na ponadprzeciętne zyski z „sin-dustry” praktycznie niezależnie od koniunktury gospodarczej. Potencjał zysków może być tym większy, że koncerny z tej branży odkrywają Azję, będącą najludniejszym kontynentem z milionami dynamicznie bogacących się obywateli. Planowana jest również dalsza ekspansja w Europie, czego dowodem są ambitne plany wybudowania potężnego kompleksu hotelowo-hazardowego w Hiszpanii.

W ramach procesu uodparniania portfela posiadanych aktywów na ciężki okres dekoniunktury warto zatem poważnie rozważyć inwestycję w SINdex, którego niekwestionowanym atutem było wyjście obronną ręką z bessy początku tysiąclecia. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo powtórzenia tego wyniku w nieodległej przyszłości.