WGI – Sezon wakacyjny dobrze robi polskiej walucie

Na wykresie EUR/PLN widzimy, że wcześniej złoty osłabiając się dotarł do pierwszego zniesienia Fibonacciego i gwałtownie zawrócił sygnalizując, że to osłabienie było tylko korektą. Podobnie zachował się w stosunku do dolara – ruch powrotny do czteroletniego kanału trendu zakończył się mocnym odbiciem. Czy wzmocnienie złotego jest trudną do rozwiązania zagadką? Niekoniecznie. Można zaleźć przynajmniej cztery powody dla takiego zachowania się polskiej waluty – jeden zewnętrzny i trzy krajowe.

Wykres EUR/PLN

Dlaczego dolar traci?

Ten zewnętrzny to oczywiście zachowanie kursu EUR/USD. Od początku roku w prognozach WGI zakładaliśmy, że, po wzmocnieniu w pierwszej połowie roku, dolar w drugiej połowie zacznie tracić i jak na razie ta prognoza wydaje się sprawdzać. Na wykresie indeksu dolarowego widać, że korekcyjne wzmocnienie dolara po trzyletnim spadku może się już kończyć. Utworzona w lipcu formacja podwójnego szczytu bardzo często zapowiada spadki indeksów. Zarówno złoty jak i inne waluty Europy Centralnej zazwyczaj utrzymują pozytywną korelację z EUR/USD – im mocniejsze euro tym mocniejsze są te waluty zarówno do dolara jak i do euro. Można przy okazji zastanowić się, dlaczego dolar traci, skoro rośnie rentowność obligacji, ale to też można wyjaśnić. Przede wszystkim rentowność 10-latek jest jeszcze i tak bardzo niska (chociaż dążyć powinna do 5 procent). Poza tym rewaluacja chińskiego juana usunęła niewzruszalną od wielu lat kotwicę, którą był stały kurs chińskiej waluty do dolara. Gracze zakładają, że kolejnego wzmocnienia juana szybko nie będzie, ale nie mogą być tego całkiem pewni. Ten element niepewności łączy się nierozerwalnie z rynkiem obligacji, bo jeśli Chiny pozwolą na wzmocnienie swojej waluty to będą kupowały mniej amerykańskich obligacji, a to znacznie zmniejszy napływ kapitału do USA, podniesie rentowność obligacji (rynkowe stopy procentowe) i będzie osłabiać dolara do momentu, kiedy rentowność nie stanie się warta ryzyka.

Wykres USD/PLN

Nawiasem mówiąc warto cofnąć się o 18 lat do roku 1987, kiedy sytuacja na rynku walutowym i akcji była bardzo podobna. Od 1985 roku dolar przez dwa lata stracił 50 procent wartości, ale od początku 1987 roku zaczął się wzmacniać. Wydawało się, że najgorsze ma już za sobą i w sierpniu osiągnął szczyt. Od tego momentu zaczął tracić. Jeszcze raz, na przełomie września i października, ruszył do góry, ale w październiku się załamał. Poprzedzało to bezpośrednio krach na rynku akcji, kiedy to 17 października indeks S&P 500 spadł o 20,5 proc. (w ciągu czterech sesji stracił łącznie ponad 28 proc.). Zachowanie dolara w 1987 roku niezwykle przypomina to, co dzieje się obecnie na rynkach. Teraz też po trzyletnim trendzie spadkowym nastąpiło trwające do lipca wzmocnieni dolara, które wydaje się już kończyć. Historia lubi się powtarzać. Gdyby rzeczywiście dolar nadal tracił to w sposób naturalny pomagałoby polskiemu złotemu.

Wykres indeksu dolara amerykańskiego

Złoty a wybory

Powody wewnętrzne są trzy. Po pierwsze słabną nieco obawy polityczne. Na przykład Merrill Lynch w swoim raporcie twierdzi, że niepewność polityczna plus możliwa wygrana PiS będą niedługo złotego osłabiały. Jednak sondaże ciągle pokazują, że PiS i PO mają mniej więcej równe siły i mogą samodzielnie stworzyć koalicje. Rynki finansowe zakładają, że jakoś się dogadają i nie biorą pod uwagę scenariusza z trzecią partią. Uważam, że niesłusznie, bo lekceważone jest poparcie „ukryte” – dla Samoobrony i LPR. Ankietowani często wstydzą się podać, że popierają te partie, ale zupełnie inne może być ich zachowanie przy urnie, kiedy to nikt nie widzi, co się do niej wrzuca. A trzeba zawsze pamiętać, że niezadowolonych z przemian po 1989 roku jest bardzo wielu Polaków. Pytanie jest tylko jedno: czy będzie im chciało się glosować. Na razie jednak niepokoju nie ma, a ponieważ praktycznie wszyscy zakładają, że złoty będzie się w końcówce roku wzmacniał (oczywiście o ile uda się utworzyć sensowny rząd) to nie boją się już teraz go kupować.

Rynek, interwencje i hedge

Po drugie, co prawda polskie obligacje nieco osłabły, ale w sytuacji, kiedy traci dolar fundusze hedgingowe z USA szukają okazji do nadzwyczajnych zysków na rynkach towarowych (między innymi stąd aż tak duże wzrosty ceny ropy) oraz na rynkach rozwijających się. Nasz rynek akcji jest w tym gronie, więc przyciąga kapitał, który przechodzi przez rynek walutowy wzmacniając złotego. Po trzecie wreszcie Ministerstwo Finansów zaczęło najwyraźniej interweniować na rynku walutowym. Poinformowało na przykład, że sprzedało na rynku kilkaset milionów euro i może to nadal czynić. MF interweniuje bardziej słownie niż realnie, bo kilkaset milionów euro w ciągu tygodnia to tyle, co nic, ale jest to niewątpliwie pogrożenie palcem i pokazanie, że jest gotowe do działania. Dlaczego ministerstwo wzmacnia złotego szkodząc eksporterom, a co za tym idzie i całej gospodarce? Wystarczy spojrzeć na cenę ropy, żeby zobaczyć, o co chodzi. Ministerstwo obawia się wzrostu cen paliw, a przez to i inflacji oraz jeszcze większych niż to miało miejsce ostatnio nacisków na obniżkę akcyzy. Takie naciski w przedwyborczej atmosferze mogłyby się powieść, a wtedy w tarapaty wpadłby budżet. Z tego wniosek, że MF może przed wyborami robić wszystko, żeby nie dopuścić do znacznego osłabienia złotego.

W oczekiwaniu na powroty z urlopów

Oprócz wymienionych wyżej czterech czynników dochodzi jeszcze sezonowość. Szczególnie w sierpniu obroty na rynku są bardzo małe. Rynek jest niezwykle płytki i można z nim zrobić, co tylko się chce. We wrześniu bankowcy wrócą z urlopów, wymienią się wrażeniami i od drugiego tygodnia września wezmą do roboty. Wtedy właśnie, szczególnie, jeśli sondaże nie byłyby już tak jednoznaczne, należy oczekiwać osłabienia złotego. Jego dalszy los zależy już jednak przede wszystkim od wyniku wyborów.

Komentarz przygotował

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

WGI Dom Maklerski