Windykatorzy liczą na rekordowe zyski

Coraz więcej Polaków zalega ze spłatą zadłużenia. Z jakimi zobowiązaniami radzą sobie najgorzej?
Wciąż najwięcej zleceń przyjmowanych przez moich pracowników dotyczy windykacji zaległych pożyczek gotówkowych udzielonych na niewielkie kwoty. Chodzi tutaj o tzw. szybkie pożyczki na dowód dawane bez sprawdzania zdolności kredytowej klienta. Średnia suma takiego kredytu wynosi 4,5-5 tys. zł. Na drugim miejscu w tym rankingu są kredyty w kontach osobistych, tuż za nimi karty kredytowe. Natomiast jeszcze całkiem dobrze radzimy sobie ze spłatą pożyczek na kupno samochodów. Może boimy się, że przyjdzie nam chodzić do pracy pieszo?

Czy pojawiają się nowe zlecenia, których nie było np.w ubiegłym roku?

Jeszcze rok temu kredytobiorcy odejmowali sobie niemal od ust, żeby tylko na czas zapłacić ratę kredytu hipotecznego. Najwyraźniej teraz nieco spuścili z tonu. Wielu z nich liczy też na to, że to rząd pomoże im spłacić zaległe raty. Może jednak okazać się, że ktoś nie spełnia warunków takiej pomocy, bo jest ona ograniczona. Wtedy zamiast rządowego wsparcia w skrzynce znajdą pismo z naszej firmy.

O ile więcej niż w zeszłym roku Pana firma przeprowadza windykacji?

Tylko w tym roku dostaliśmy zlecenia na przeprowadzenie 600 tys. windykacji na kwotę 2 mld zł. W zeszłym roku o tej samej porze było ich zaledwie 300 tys., czyli o połowę mniej. Szacujemy, że w tym roku podwoimy liczbę zleceń. Będzie to z pewnością rekordowy rok dla naszej firmy.

Jak ściągane są należności?
Nasi pracownicy starają się negocjować z dłużnikami. Najpierw ustalają jego aktualną zdolność kredytową. Na tej podstawie proponują rozłożenie należności na raty.

Kto może zostać windykatorem?
Może to zabrzmi zaskakująco, ale kobiety są lepszymi negocjatorami. Poza tym muszą to być osoby łatwo nawiązujące kontakt, zwykle po studiach wyższych. Szkolimy je też z technik rozmowy, negocjacji. Potem swoją pracę wykonują przez telefon.

A jeśli mimo negocjacji dłużnik nie chce zapłacić?
Czeka go wizyta komornika. Najpierw oczywiście pokazujemy mu, o ile więcej będzie kosztowała go taka egzekucja. Jeśli mimo to nie chce płacić, idziemy do sądu.