Wirtualne 5,5 miliona kart kredytowych w portfelach Polaków?

Z szacunków Bankier.pl wynika natomiast, że na koniec III kwartału na rynku funkcjonowało łącznie około 4,5 miliona aktywnych kart kredytowych. Aktywnych, to znaczy takich, których klienci wykonali przynajmniej jedną transakcję gotówkową lub bezgotówkową.

Rynek kart kredytowych przeżywa prawdziwy boom. Dla banków jest to prawdziwa żyła złota i po kredytach hipotecznych coraz bardziej liczący się segment rynku, wygrywający nawet z funduszami inwestycyjnymi. Z danych NBP wynika, że na koniec sierpnia Polacy zadłużyli się na kartach kredytowych na ponad 5 miliardów złotych. To prawie o miliard więcej niż w grudniu ubiegłego roku! Jest to najlepszy przykład obrazujący rosnącą popularność tego typu kart. I chociaż na kartach na stałe zadłuża się od 20 do 50 proc. klientów, to i tak jest to dla banków bardzo perspektywiczny produkt, który w przyszłości najprawdopodobniej zastąpi kredyty udzielane w ROR, ratalne, czy gotówkowe. Chcąc zdobyć jak największy udział w rynku, banki gotowe są nie tylko zrezygnować z pobierania opłat za wydanie, ale nawet dopłacać klientom, którzy decydują się na wzięcie ich karty. Tak postępuje m.in. Lukas Bank czy GE Money Bank. Inną wdrażaną obecnie strategią jest możliwość rozkładania zadłużenia na raty o niższym oprocentowaniu, wydawania karty z niskim limitem jedynie po okazaniu dowodu osobistego, znaczne obniżanie oprocentowania kredytu przy przenoszeniu zadłużenia z innej karty, czy w końcu zwalnianie z opłat za wznowienie w przypadku dokonania w ciągu roku operacji bezgotówkowych o określonej wysokości.

Konkurencja na rynku kart kredytowych jest obecnie wyjątkowo zacięta. Swoje karty kredytowe testuje już Eurobank, gotowy do ich wydawania jest już właściwie Deutsche Bank PBC. Do tych banków dołączyć ma w najbliższym czasie również BOŚ Bank, a w przyszłości zapewne także Bank Pocztowy. Na początku października duże zmiany w swojej ofercie kart wprowadził Bank Millennium, ale wszystko wskazuje na to, że tej instytucji będzie bardzo trudno obronić szóste miejsce. Dzięki nowemu sposobowi dystrybucji kart, Bank Pekao S.A. najprawdopodobniej prześcignie Millennium jeszcze przed planowanym połączeniem z BPH.

Bank Liczba aktywnych w systemie bankowym kart kredytowych dla klientów indywidualnych na III kw. 2006 roku Liczba aktywnych w systemie bankowym kart kredytowych dla klientów indywidualnych na II kw. 2006 roku Przyrost/spadek liczby kart w III kw. Procentowy przyrost spadek kart w III kw.
Lukas Bank 714 200 629 100 85 100 13,53%
PKO BP 696 000 653 500 42 500 6,50%
Citibank Handlowy 637 000 613 000 24 000 3,92%
GE Money Bank 632 623 561 280 71 343 12,71%
BPH 424 000 383 000 41 000 10,70%
Bank Millennium 228 000 193 931 34 069 17,57%
Bank Pekao S.A. 222 000 179 000 43 000 24,02%
BZ WBK 200 000 190 921 9 079 4,76%
Raiffeisen BP 160 000 156 300 3 700 2,37%
ING Bank Śląski 131 424 125 615 5 809 4,62%
Kredyt Bank 90 625 83 121 7 504 9,03%
mBank 74 500 66 600 7 900 11,86%
MultiBank 56 868 53 199 3 669 6,90%
BGŻ 23 000 16 119 6 881 42,69%
Getin Bank 17 000 11 750 5 250 44,68%
Invest-Bank 16 820 14 122 2 698 19,10%
Nordea Bank Polska 7 628 7 866 -238 -3,03%
Fortis Bank 3 649 3 436 213 6,20%
Dominet Bank 2 966 1 891 1 075 56,85%
BISE 2 111 2 087 24 1,15%
BPS 1 193 729 464 63,65%
SUMA (największe banki, bez instytucji działających tylko w supermarketach) 4 341 607 3 946 567 395 040 10,01%
Pozostałe – szacunkowo (m.in.. Cetelem Bank, Sygma Bank, HSBC, Polbank) 1 324 200 1 224 200 100 000 8,17%
SUMA 5 665 807 5 170 767 495 040 9,57%

Źródło: Bankier.pl, banki

Polski rynek zaczyna szybko dojrzewać, chociaż jeszcze daleko mu do nasycenia. Ciekawym przykładem obrazującym rosnącą konkurencję są stosunkowo słabe wyniki sprzedażowe takich banków jak Citibank Handlowy, Raiffeisen czy BZ WBK. Mimo wieloletniego doświadczenia, można odnieść wrażenie, że banki te nie mają pomysłu na szybki rozwój. Inicjatywę przejęły banki obsługujące zupełnie inną grupę klientów. Przyczyna utraty rynku przez pionierów rynku może być prozaiczna – brak kart elektronicznych z mniejszymi limitami dla rynku masowego. To właśnie tego rodzaju karty są obecnie motorem wzrostu całego rynku. Można się spodziewać, że Citibank w najbliższym czasie zaproponuje tego rodzaju produkt, najprawdopodobniej wykorzystując do tego markę Citi Financial. Pozwoliłoby mu to odzyskać stracone udziały w rynku, chociaż bank nie ma raczej szans konkurować pod względem kart wydanych z takimi graczami jak Lukas Bank czy GE Money Bank. Banki te wydają karty kredytowe razem lub zamiast kredytu ratalnego lub gotówkowego. Karty dla licznej grupy klientów o niższych dochodach wprowadziły ostatnio do swojej oferty m.in. ING BSK czy Bank Millennium. W ten sposób rozwija się obecnie Fortis Bank, tak też będzie chciał podbić rynek Eurobank i DB PBC.

Istotnym zjawiskiem wpływającym na cały rynek jest fakt, że nawet co piąta karta kredytowa została wydana zamiast kredytu gotówkowego lub ratalnego, a nie jako jego alternatywa. Według szacunków Bankier.pl około miliona kart kredytowych to tak naprawdę kawałek kolorowego plastiku, który leży w szufladzie w domu klienta i nigdy nie został użyty do jakiejkolwiek transakcji. Mimo tego podawane są przez banki w ankietach dla NBP lub mediów jako aktywna karta kredytowa. I rzeczywiście. Klient w każdym momencie jej ważności może ją aktywować i użyć w sklepie czy bankomacie. Co również jest pewnym ewenementem, na znacznej części takich kart jest zaciągnięty i spłacany kredyt, uprzednio zaciągnięty w sklepie. Taki sposób sprzedawania kart kredytowych oznacza, że coraz trudniej wyznaczyć lidera rynku. Pod względem liczby wydanych i aktywnych kart kredytowych przoduje Lukas Bank, który według naszych szacunków będzie w najbliższych miesiącach walczył o koszulkę lidera z GE Money Bankiem. Tak dobre wyniki możliwe są jednak tylko i wyłącznie dzięki specyficznemu sposobowi sprzedaży i dystrybucji tych produktów. Wydawane przez te dwie instytucje karty kredytowe mają zastąpić kredyt ratalny lub gotówkowy. Stąd też tak duże kwartalne przyrosty sprzedawanych kart. Co ciekawe w ten sam sposób swoje produkty zaczynają sprzedawać inne banki, ostatnio Pekao S.A. Najprawdopodobniej tak będzie chciał sprzedawać swoje karty Eurobank.

Karta kredytowa dołączana do kredytu, to już standard na rynku. Stanowi ona swego rodzaju bonus, dodawany do kredytów ratalnych, gotówkowych, a nawet hipotecznych. W ten sposób banki chcą przywiązać do siebie klienta. Kiedy zechce on następnym razem skorzystać z nowego kredytu wystarczy, że wyciągnie z szuflady nieużywaną kartę. Nie musi tym samym jeszcze raz przynosić różnego rodzaju dokumentów, zaświadczeń, ani czekać w kolejce. Kredyt jest do jego dyspozycji od ręki – nawet jeśli w międzyczasie diametralnie zmieniła się jego sytuacja finansowa. Właśnie ten argument przekonuje klientów, którzy traktują ten teoretycznie darmowy dodatek, jako zapasową gotówkę na tzw. czarną godzinę. Problem w tym, że tego rodzaju kredyt należy do jednych z najdroższych, zwłaszcza doliczając do oprocentowania opłaty za obsługę karty i obowiązkowe i dodatkowe ubezpieczenia. Prawdopodobnie z tego powodu ponad połowa kart kredytowych wydawanych przez GE Money Bank to karty, których klient nigdy nie użył. Jeśli klient bierze na przykład kredyt na 1000 zł, a z wyliczeń banku wynika, że ma znacznie wyższą zdolność kredytową, do jego domu przychodzi nieaktywna karta z dodatkowym limitem, możliwym do wykorzystania po jej aktywowaniu. Karty takie najczęściej lądują w koszu na śmiecie lub leżą w szufladzie, czekając na użycie. Trochę inną strategię przyjął natomiast Lukas Bank. W jego przypadku klienci zazwyczaj szybko aktywują kartę, by móc skorzystać z dodawanych do niej jako bonus 50 złotych. Trochę inaczej jest z kartami wydawanymi przez Lukas Bank przy współpracy z sieciami supermarketów. Według szacunków Bankier.pl to nawet połowa wszystkich kart wydawanych przez ten bank. W tym przypadku z kredytu dołączonego do karty można skorzystać od razu po podpisaniu wniosku, bez jej fizycznej obecności. W ten sposób klient spłaca kredyt na karcie kredytowej, chociaż nie musi jej aktywować, by można nią było na przykład płacić w sklepach. W pierwszym roku karty wydawane są bezpłatnie, a oprócz tego bank dodaje w ramach promocji nawet 50 zł.

Specyfika działania banków specjalizujących się w rynku consumer finance, a przede wszystkim kredytów ratalnych sprawia, że podawane dane zniekształcają ocenę wyników sprzedażowych poszczególnych instytucji. Z analiz Bankier.pl wynika, że gdyby porównywać liczbę kart aktywowanych przez klienta, czy też takich, którymi została dokonana chociaż jedna transakcja, Lukas Bank mógłby spaść na trzecie miejsce, a GE Money Bank na piąte. Stosunkowo wysoko plasowałby się w tym zestawieniu Cetelem Bank. Bank od kilku lat konsekwentnie nie ujawnia żadnych danych. Można jednak szacować, że bank ma nawet ok. 0,8 mln kart wydanych z różnymi parterami. Podobnie jak w przypadku dwóch pozostałych graczy, znaczna ich część prawdopodobnie nie jest na co dzień używana przez ich posiadaczy. Swoich danych nie ujawniają również takie instytucje jak HSBC wydający karty kredytowe przez swoje detaliczne ramię, firmę Beneficial, a także stosunkowo nowy na rynku Polbank EFG. Z szacunków Bankier.pl wynika, że obie instytucje sprzedały do tej pory poniżej 10 tysięcy kart kredytowych.

Komentarz Michała Macierzyńskiego, analityka Bankier.pl
Karta kredytowa to dla banków produkt idealny. Można ją łatwo sprzedać dotychczasowemu, jak i nowemu klientowi. Zarabia się zarówno wówczas, kiedy klient korzysta z kredytu, jak i wtedy, kiedy tylko płaci nią w sklepach i zawsze spłaca całe zadłużenie. Nie dziwi zatem fakt, że wszystkie banki tak mocno postawiły na tę część rynku. Różne strategie powodują jednak, że staje się on coraz mniej transparentny. Dotychczas wielkość całego rynku i udziały poszczególnych banków najłatwiej było mierzyć poprzez liczbę wydawanych kart. Okazuje się jednak, że taki sposób zaczyna nie oddawać obecnie pełnego obrazu. Trudno bowiem porównać klientów Citibanku czy Raiffeisen Banku, którzy aktywnie korzystają z kart o wysokich limitach, z częścią klientów Lukas Banku czy GE Money Banku, którzy takie karty trzymają w szufladach, często nawet nigdy nimi nie płacąc w sklepie. Wydaje się jednak, że dla rozwoju całego rynku warto podejmować próby usystematyzowania wiedzy na jego temat. Dzięki temu zyskują na tym ostatecznie klienci. Ciekawą obserwacją jest bowiem fakt, że liderami rynku pozostają niezmiennie instytucje, które oferują produkty najdroższe! Coś, co przecież jest nie do pomyślenia na rynku kredytów hipotecznych, tutaj okazuje się codziennością. Warto zatem za każdym razem uświadamiać konsumentów, że mają alternatywę. Żadne odgórne ograniczenia, takie jak ustawa antylichwiarska, nigdy nie będą tak skuteczne, jak wolny wybór i rynkowa konkurencja. Do tego potrzebna jest jednak edukacja ekonomiczna całego społeczeństwa.