Przedsiębiorcy nie mają złudzeń co do wysokości swojej emerytury – spodziewają się co najwyżej 20 proc. swojego dotychczasowego dochodu. Ale robią niewiele, by to zmienić.
Osoby pracujące na własny rachunek są największymi pesymistami, jeśli chodzi o wysokość ich emerytury z ZUS i OFE. Tak wynika z badań przeprowadzonych niedawno przez CBOS i Izbę Zarządzających Funduszami i Aktywami – instytucje te przepytały Polaków, co sądzą o dodatkowym oszczędzaniu na emeryturę. Trudno się temu pesymizmowi dziwić, w końcu zdecydowana większość przedsiębiorców świadomie płaci najniższe możliwe składki ZUS, często nieadekwatne do faktycznych, wyższych dochodów. Wiele osób rezygnuje z etatów na rzecz samozatrudnienia właśnie z tego powodu. Widząc niewydolność rodzimego systemu emerytalnego nie uśmiecha się im łożyć znaczącej części swoich zarobków na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne, bez perspektyw, że kiedyś te pieniądze do nich wrócą.
Jednocześnie z tych samych badań wynika jasno – choć wiemy, że czekają nas głodowe emerytury, robimy niewiele, by temu zapobiec. Ponad połowa przepytywanych przez CBOS (55 proc.) nie oszczędza z myślą o godnej finansowo przyszłości. Co więcej, nie zamierzają tego robić. Głównie dlatego, że uważają, iż nie stać ich na oszczędzanie – tak sądzi 59 proc. osób z grupy nie odkładających na emeryturę. W przypadku osób prowadzących działalność gospodarczą nie jest to do końca prawda. Decydując się na samozatrudnienie, z racji niskich składek na ZUS, przedsiębiorcy mają przynajmniej kilkusetzłotową przewagę nad etatowcami. W czym zatem tkwi problem?
– Z naszych doświadczeń z małymi przedsiębiorcami wynika, że bardzo często brakuje im wiedzy na temat dobrowolnych rozwiązań emerytalnych – mówi Marta Domańska, kierownik ds. produktów Tax Care. – To efekt m.in. tego, że do tej pory na rynku brakowało kompleksowych rozwiązań dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Obsługa małych firm ograniczała się jedynie do księgowości. Tymczasem zarządzanie finansami osób na działalności polega na łączeniu różnych finansowych rozwiązań, w tym także emerytalnych, które przynoszą wymierne korzyści właśnie dlatego, że są ze sobą powiązane. Jeśli przybliżamy naszym klientom sposoby na uzyskanie lepszej emerytury, to mówimy im nie tylko, ile uzbierają po kilkunastu latach regularnych wpłat, ale pokazujemy także, że przez te kilkanaście lat zyskują dodatkowe korzyści prawno-podatkowe.
Sytuacja osób prowadzących działalność gospodarczą jest o tyle niekorzystna, że w przypadku finansowych problemów firmy odpowiadają przed wierzycielami całym swoim majątkiem. Biorąc to pod uwagę, przedsiębiorcy powinni szukać takich form regularnego oszczędzania, które są wolne od zajęć komorniczych. Z tego punktu widzenia powinni unikać wpłat na IKE. Konto IKE jest bowiem takim samym składnikiem majątku jak na przykład auto i w całości może być zajęte przez komornika, nasłanego przez zniecierpliwionych brakiem płatności za faktury kontrahentów. Podobnie jest z wpłatami na fundusze inwestycyjne i lokatami bankowymi. Co zatem nie podlega egzekucji sądowej? Z mocy prawa wolne od zajęć są świadczenia z ubezpieczeń osobowych. Dlatego dobrym sposobem na komornika jest znalezienie takiego produktu inwestycyjnego, który jest opakowany w polisę – ma formę polisy na życie (takie produkty oferują m.in. Skandia czy Aegon). Należy jednak pamiętać, że i polisa ma swoje ograniczenia – ochroną przed egzekucją sądową jest objęte ¾ aktywów. Nie dotyczy to jednak fiskusa, który ma prawo upomnieć się o wszystkie pieniądze w ramach innego rodzaju egzekucji – administracyjnej.
Niezależnie od formy dobrowolnego oszczędzania na emeryturę, najważniejsze, by robić to systematycznie i zacząć jak najwcześniej. Osoba, która dzisiaj przeznacza na swoje utrzymanie ok. 6 tys. zł i chce utrzymać na emeryturze zbliżony poziom życia, powinna zgromadzić ok. 560 tys. złotych. By osiągnąć ten cel w wieku 65 lat, 36-latek powinien odkładać 500 zł miesięcznie (przy założeniu, że roczna stopa zwrotu wynosi 7 proc.). Ale gdyby zaczął oszczędzać 5 lat wcześniej, tuż po trzydziestce, uzbierałby dużo więcej – prawie 840 tys. złotych.
Źródło: Tax Care