Kolejne ważne dane z USA rozczarowały inwestorów i w tych okolicznościach pogłębienie tegorocznych minimów przez główne amerykańskie indeksy nie jest zaskoczeniem, nawet jeśli później zdołały one odrobić część strat.
Nieco większe zdziwienie mogło wywołać silne umocnienie euro względem dolara, szczególnie właśnie w kontekście słabych danych i słabych nastrojów na rynkach akcji. Jednak prawdziwe niedowierzanie musiała przeżywać część inwestorów na rynku złota, gdzie przy słabnącym dolarze i słabych danych ceny złota załamały się.
Fatalne dane, amerykańskie indeksy coraz niżej
Tygodniowe dane z rynku pracy potwierdziły prawidłowość, która powtarza się od początku roku. Zawsze w momencie gdy mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z systematyczną poprawą (liczba zarejestrowań spada w okolice 440-450 tys.) nagle okazuje się, iż bezrobotnych przybyło więcej. Tak było w minionym tygodniu, kiedy przybyło ich 472 tys. Tym samym dane tygodniowe pokazują stagnację rynku pracy i to nie w miejscu, w którym rynek chciałby ją widzieć. Co więcej jednak, duży spadek odnotował także kluczowy indeks aktywności. ISM obniżył się z po raz drugi z rzędu, notując tym razem jednak duży spadek, z 59,7 do 56,4 pkt. Konsensus rynkowy wynosił 58,9 pkt., jednak już wcześniej sugerowaliśmy, iż był on zbyt optymistyczny mając na uwadze niekorzystne wskazania indeksów regionalnych.
Spadek ISM potwierdza spowolnienie ożywienia w USA i wpisuje się w szereg niekorzystnych danych z amerykańskiej gospodarki. W tej sytuacji nie dziwi nerwowość inwestorów na rynkach akcji, która przełożyła się na nowe tegoroczne minima na kontraktach na DJIA30 (9560 pkt.) i S&P500 (1006 pkt.). O tym czy spadki te w najbliższym czasie zostaną pogłębione niemal na pewno zdecydują publikowane dziś dane z amerykańskiego rynku pracy. Wskazania techniczne dla amerykańskich indeksów nie są jednak dobre. Na GPW sytuację ratuje bardzo korzystny wpływ niemieckiego parkietu, który jeszcze w miniony poniedziałek notował tegoroczne maksima, a wszystko za sprawą fenomenalnej koniunktury na niemiecki eksport.
EURUSD – krótkoterminowy fenomen, czy zniechęcenie do dolara?
Do tej pory spadkom na rynkach akcji, zwłaszcza w okresie zwiększonej nerwowości, z reguły towarzyszyły spadki na parach USDJPY i EURUSD, odzwierciedlając ucieczkę kapitału od ryzyka. Wczoraj zgodnie z tym schematem jen umacniał się wobec dolara, ale umacniało się także euro i to bardzo szybko. Od razu pojawiły się komentarze, iż to zniechęcenie do amerykańskiej waluty wobec szeregu słabych danych makro z USA. Czyżby to oznaczało, iż dolar będzie teraz tracił na wartości po słabych danych z USA (i przy spadkach na rynkach akcji), a zyskiwał po dobrych?
Z takimi wnioskami warto się wstrzymać. Na notowania euro miały w tym tygodniu wpływ bowiem operacje wykonywane przez Europejski Bank Centralny. Mianowicie zapadała roczna (czyli bardzo nietypowa) operacja repo na astronomiczną kwotę 450 mld EUR. Przy tej okazji rynek obawiał się jak banki poradzą sobie z pozyskaniem płynności i jaką część kwoty będą chciały „zrolować” na krótszych operacjach w EBC. Okazało się, że sytuacja płynnościowa w europejskim systemie bankowym jest niezła i to mogło być pierwszym impulsem do zakupu euro. Po drugie, być może operacja była przyczyną większego popytu na euro na rynku kasowym ze strony banków. Wreszcie, od pewnego czasu widać symptomy zmniejszania się presji na przecenę euro, które mogą sugerować nawet zmianę trendu lub przynajmniej dłuższą stabilizację. W tych okolicznościach również łatwiej było wygenerować impuls wzrostowy. Nie oznacza to jednak jeszcze zmiany zależności rynkowych (pozytywnej reakcji euro na złe wieści z USA) – z taką tezą warto się wstrzymać. Co więcej, umocnienie euro nie jest również jednoznaczne ze załagodzeniem europejskich kłopotów, a takie tezy też można było usłyszeć. Premie na lokalnych rynkach strefy euro są ciągle bardzo wysokie i w tej materii nie nastąpiła żadna poprawa.
Od strony technicznej para EURUSD realizuje impuls wzrostowy po zakończeniu korekty prostej na istotnym wsparciu 1,2145. Kluczowy opór to poziom 1,2660.
Złoto – największy spadek cen od lutego
Taniejący dolar i spadki na rynku akcji to teoretycznie wymarzone okoliczności dla wzrostu cen złota. Jednak wczoraj ceny tego kruszcu załamały się – uncja kosztowała nawet niecałe 1196 USD, podczas gdy jeszcze na początku tygodnia złoto testowało historyczny szczyt powyżej 1260 USD. Tak nietypowe zachowanie cen złota przypisuje się również działaniom EBC, a konkretnie względnie dobrej sytuacji płynnościowej europejskiego sektora bankowego. Spadki na rynku złota były jednak tak duże ze względu na rysującą się w ostatnich dniach słabość popytu, o której pisaliśmy w środowym komentarzu (http://www.xtb.pl/strona.php?komentarz=15332). Na wykresie czterogodzinnym widać zrealizowaną już niemal formację podwójnego szczytu, która teoretycznie powinna prowadzić do poziomu 1185 USD za uncję. Co więcej jednak, w dłuższym horyzoncie ceny złota zdają się mieć za sobą 5-falową strukturę wzrostową (z 680 do 1262 USD), predysponującą rynek do dużej korekty. Wczorajsza przecena może potwierdzać niekorzystne perspektywy w średnim terminie.
W kalendarzu – amerykańskie dane o zatrudnieniu
Po serii fatalnych figur z USA jedynie naprawdę dobra publikacja rządowych danych o zatrudnieniu mogłaby odmienić nastroje rynkowe. A to oznacza przynajmniej realizację zebranego w miniony piątek konsensusu na wzrost zatrudnienia w sektorze prywatnym o 123 tys. Zmiana zatrudnienia ogółem miałaby jednocześnie wynieść -110 tys., ale to ma drugorzędne znaczenie, gdyż na zatrudnienie w sektorze publicznym ciągle wpływ ma spis powszechny (tym razem będzie to wpływ ujemny). Dane o 14.30.
Źródło: X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.