Xelion: Byki rządzą w Warszawie

GPW rozpoczęła w piątek sesję małym spadkiem, ale bardzo szybko włączył się popyt (szczególnie na bankach) i WIG20 wrócił do poziomu zbliżonego do czwartkowego zamknięcia, a potem ruszył opornie na północ. Sprzyjało naszemu rynkowi spokojne zachowanie giełd europejskich oraz wzrost węgierskiego indeksu BUX. Marazm trwał aż do publikacji danych z amerykańskiego rynku nieruchomości. Gracze na całym świecie wzięli za dobrą monetę wzrost sprzedaży domów na rynku wtórnym (na tym etapie każdy pretekst był dobry) i indeksy zaczęły rosnąć.

I tyle można o piątkowej sesji powiedzieć, bo wzrost indeksów w zasadzie dzięki zwyżce sektora bankowego na małym obrocie wagę zwyżki znacznie zmniejsza. Nie zmienia to postaci rzeczy, że anulowany został sygnał ostrzegawczy wynikający ze środowej świecy spadającej gwiazdy, a na WIG20 okno bessy z 27 lutego zostało zamknięte. Otwarta jest droga do ataku na szczyt wszech czasów, ale przy tym wykupieniu rynku (szczególnie na WIG) coraz bardziej należy oczekiwać korekty. Może nie dużej, ale jednak korekty.

Dzisiaj rosnąca cena ropy może pomagać sektorowi paliwowemu, ale trudno będzie od dalsze wzrosty, jeśli sytuacja w Europie nie będzie pozytywna. Zanosi się tam na marazm połączony być może z lekkimi spadkami, co i u nas powinno doprowadzić do wytworzenia atmosfery wyczekiwania. Być może trochę ożywienia wprowadzi publikacja danych z rynku nieruchomości w USA, ale ponieważ dojdzie do niej dopiero o 16.00 to cała rozgrywka przeniesie się na sam koniec sesji.

Dwuznaczny raport z rynku nieruchomości

Piątek rozpoczął się na giełdach europejskich dosyć spokojnie. Indeksy trzymały się blisko poziomu czwartkowego zamknięcia, bo dobre nastroje graczy podtrzymywało neutralne, mimo zmiany tonu w stosunku do komunikatu FOMC, zamknięcie sesji w USA. Na rynku walutowym dolar się umacniał do euro, co też posiadaczom akcji pomagało. Powody umocnienia dolara były czysto techniczne i już po 13.00 kurs EUR/USD ruszył na północ. Być może pretekstem było to, że irańska marynarka zatrzymała 15 brytyjskich żołnierzy, kiedy pełnili oni swoje obowiązki na wodach Zatoki Perskiej. Przed otwarcie w USA indeksy giełdowe ruszyły mocniej na północ najwyraźniej oczekując kontynuacji wzrostu cen akcji na amerykańskich giełdach, ale ten ruch też nie wypalił. Dopiero publikacja danych z USA wzmocniła dolara i doprowadziła do wzrostu indeksów.

O piątkowej sesji w USA niewiele można powiedzieć. Tylko jeden raport makroekonomiczny był w centrum uwagi: sprzedaż w lutym w USA domów na rynku wtórnym. Dane były lepsze od oczekiwań, bo sprzedaż wzrosła o 3,9 procenta, a oczekiwano spadku. Co prawda niewiele to mówi (wręcz nic) o stanie rynku kredytów, a poza tym mediana ceny spadła (o 1,3 proc.) siódmy miesiąc z rzędu, a zapasy niesprzedanych domów wzrosły o 5,9 procent. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że były to dobre dane. Tyle tylko, że rynki bardzo chciały widzieć w nich poprawę na rynku nieruchomości.

Bardzo się tym przejął rynek walutowy – kurs EUR/USD spadając nadal kontynuował korektę. Można powiedzieć, że dziwnie zachowywał się rynek surowców, bo osłabienie dolara obniżyło jedynie cenę złota. Ropa znowu zdrożała, bo byki wykorzystały zatrzymanie przez irańską marynarkę 15 brytyjskich żołnierzy. Cena miedzi nie zmieniła się. Rynek akcji był praktycznie bez kierunku. Trwała nadal konsolidacja po środowym wzroście indeksów. Gracze wiedzieli już, że powód tego wzrostu (komunikat FOMC) był mocno przeceniony, ale nie widzieli również powodu do sprzedaży akcji. Nic dziwnego, że w tej sytuacji udało się wypracować na koniec sesji jedynie neutralne zamknięcie. Niczego ono oczywiście nie zmieniło w pozytywnym obrazie sytuacji. Czekamy na nowe impulsy.

W czasie weekendu nadal nie rozwiązano problemu 15 angielskich marynarzy zatrzymanych przez Iran, a, co bardziej istotne, Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na Teheran nowe sankcje w związku z irańskim programem atomowym. Sankcje były niezbyt surowe, ale sytuację zaostrzają, a negocjacje mogą w tej sytuacji zostać całkowicie zerwane. Może to wpłynąć na wzrost ceny ropy. Jeśli rzeczywiście będzie rosła to, co prawda pomoże akcjom w sektorze paliwowym, ale obawa przed rosnącą inflację zaszkodzi całemu rynkowi.

Dzisiejsze kalendarium jest ubogie w planowane publikacje, ale dowiemy się ile nowych domów sprzedano w lutym w USA. Dane z jednego miesiąca oczywiście niczego nie przesądzają, ale zapowiadany jest ponad pięcioprocentowy wzrost sprzedaży, co nie byłoby niczym dziwny po dużym spadku w styczniu. Każdy wzrost inwestorzy wezmą za dobrą monetę. Dużo gorzej byłoby, gdyby sprzedaż znowu spadła. Podstawowe pytanie brzmi jednak: czy rynek wrócił na stare tory? Czy znowu oczekiwanie na obniżkę stóp będzie podnosiło indeksy, mimo że stan gospodarki jest niepewny?