W poniedziałek w kalendarium było puste – nie było publikacji ważnych dla rynku danych makroekonomicznych, a najciekawsze rzeczy działy się nie na giełdach akcji, ale na rynku walutowym i surowcowym. Na obu zmienność była bardzo duża. Kurs EUR/USD po nocnym wzroście uległ korekcie, ale po wejściu Amerykanów do gry znowu ruszył na północ z łatwością utrzymując się na poziomem 1,44 USD. Tak słaby dolar sprzyjał cenom surowców, ale miedź jednak kosmetycznie staniała. Od dawna widać, że to jest najsłabszy z głównych surowców – gracze na tym rynku najbardziej boją się pogorszenia stanu gospodarki świtowej. Zdrożało jednak złoto. Klasą dla siebie znowu była ropa. Zdrożała o 1,7 proc. (93,4 USD za baryłkę) przede wszystkim dlatego, że słaby był dolar. Poza tym Meksyk wstrzymał na krótki czas wydobycie ograniczając o 20 procent produkcję tego surowca (winna była pogoda), a napięcie między Turcją a Kurdami nadal się utrzymywało. To były jednak tylko preteksty do podnoszenia ceny.
Tak droga ropa działała na rynek akcji niejednoznacznie. Kupowano akcje spółek surowcowych (szczególnie paliwowych), ale szeroki rynek wpatrywał się w cenę tego surowca z niepokojem. Nie takim jednak, żeby na przełomie miesiąca i przed posiedzeniem FOMC zmusić graczy do sprzedaży akcji. Pozostaje tylko postawić pytanie: jakie jest poziom cen surowców (szczególnie ropy), który posiadaczy akcji wystraszy? Wiadomo, że droga ropa to drogie paliwa i energia oraz ogrzewanie. To w końcu musi podnieść inflację, a poza tym wydatki na te produkty są para – podatkiem ograniczającym inne wydatki konsumentów. Na razie jednak mało kto się tym martwi.
Informacje docierające ze spółek były zdecydowanie niejednoznaczne, więc nic dziwnego, że sesja cechowała się dużą zmiennością. Przed sesją Verizon Communications opublikował raport kwartalny lepszy od prognoz, a Goldman Sachs zarekomendował kupno akcji Della. To były zdecydowane pozytywy. Słabe wyniki podał jednak Loews i Kellogg, a cena akcji Office Depot spadała, bo spółka przełożyła termin publikacji raportów kwartalnych. Drożały akcje w sektorze finansowym, bo gracze uważali, że najgorsze a on już za sobą i mieli nadzieję, że obniżki stóp pomogą zwiększyć zyski. Niewiele było czynników sprzyjających posiadaczom akcji, ale czekanie na środową obniżkę stóp i zbliżający się koniec miesiąca (window dressing) z założenia sprzyjały bykom, więc indeksy wzrosły. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że te wzrosty są coraz bardziej irracjonalne.
Dzisiaj kontrakty na amerykańskie indeksy rano spadały, bo pojawiła się korekta (niewielka) w Azji (za wyjątkiem Chin). Nastroje fiesty popsuć mógł artykuł w Wall Street Journal, który stwierdzał, że cięcie stóp wcale nie jest przesądzone. Z tego też powodu lekko wzmacniał się dolar i taniała ropa. Takie nastroje wcale nie muszą się utrzymać do końca dnia. Gracze będą nadal reagowali na raporty kwartalne spółek. Na rynek dotrą również dwa raporty makroekonomiczne. Niemiecka stopa bezrobocia nie będzie miała żadnego wpływu na rynek, ale indeks zaufania konsumentów podawany przez Conference Board może być wykorzystany, jako pretekst do ruchów kursów walut i cen akcji. Teoretycznie im niższe będą wskazania indeksu tym gorzej dla dolara i dla akcji, ale to naprawdę tylko teoria. Wszyscy wiedzą, że Amerykanie niekoniecznie robią to, co mówią. Generalnie rynek będzie nadal przygotowywał się do obniżki stóp i kontynuował proces window dressing. Każdy pretekst będzie wykorzystany do podniesienia indeksów.
Rekord pobity w kiepskim stylu
W poniedziałek złoty od rana reagował na kontynuację upadku dolara na rynkach światowych wzmacniając się do obu głównych walut. Wystarczyła jednak niewielka korekta kursu EUR/USD, żeby zmienił kierunek. Kolejny odwrót na rynku EUR/USD nie uchronił już naszej waluty przed korektą. W niczym nie zmieniało to sytuacji – była ciągle bardzo silna.
Zbliża się teraz okres z decyzjami FOMC i RPP (obie w środę) oraz ze świętem 1 listopada, kiedy to giełdy zagraniczne działają normalnie. Istnieje duża pokusa realizacji zysków, więc nie zdziwię się, jeśli korekta na rynku walutowym nieco się przedłuży. Dzisiaj kierunek powinien zostać ustalony po 15.00, czyli po publikacji przez Conference Board indeksu zaufania konsumentów amerykańskich.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję wzrostem indeksów naśladując tym zachowanie giełd europejskich. WIG20 już na otwarciu pokonał rekord wszech czasów. Sektorowi bankowemu trochę pomagał raport kwartalny opublikowany przed sesją przez BRE – zysk był nieco wyższy niż tego oczekiwano. Nie były to jednak wzrosty spektakularne. Można wręcz powiedzieć, że nieco rozczarowujące. Rosły też ceny akcji w sektorze surowcowym (upadek dolara podnosił ceny surowców). Nadal najlepiej zachowywała się TPSA. Od początku jednak na rynku panował marazm, a wzrost indeksów nie był imponujący. WIG20 ustanowił nowy rekord wszech czasów, ale styl bicia rekordu i mały obrót bardzo obniża wartość tego osiągnięcia.
Uważam, że wczorajsze zwyżki indeksów w USA nie będą miały dzisiaj dla naszego rynku żadnego znaczenia. Myślę, że niejednego gracze one niepokoją, a nie zachęcają do kupna akcji. Jak widzi upadek dolara i potwornie drogą ropę to z całą pewnością trudno mu powstrzymać się od pytania: jak długo jeszcze? Ale słaby dolar zawsze był korzystny dla giełd rynków rozwijających się, co zresztą widać na wykresach ich indeksów. Brak większej aktywności sygnalizuje, że GPW nadal czeka na wyniki spółek. Gracze chcą też przeczekać koniec drugą połowę tygodnia z czwartkowym świętem i piątkowym osłabieniem aktywności.
Z tego wniosek, że można do końca tygodnia oczekiwać sesji na niedużych obrotach z szybkimi zmianami kierunków, które pokazywane będą przez arbitrażystów. Kto obserwował wczorajszą sesję to widział jak błyskawicznie zmieniał się w ostatnich 30 minutach WIG20. Z poważnymi decyzjami trzeba będzie chyba poczekać do poniedziałku.