Tracił również sektor finansowy. Na rynku walutowym panowała w tym czasie względna stabilizacja, ale osuwający się kurs USD/JPY z pewnością nie poprawiał nastrojów. Dane o inflacji w cenach produkcji w strefie euro (PPI) pomagały europejskiej walucie, bo ceny wzrosły mocniej niż oczekiwano (3,3 proc.). Właśnie po tym raporcie gracze na rynku walutowym zdobyli się na atak podnoszący kurs EUR/USD. Nie pomogło to jednak graczom na rynku akcji. Indeksy spadły, ale niemiecki XETRA DAX osunął się jedynie o 0,4 proc.
Wydawało się, że we wtorek, kiedy kalendarium było zupełnie puste, amerykańskie indeksy giełdowe nie będę już pogłębiały korekty. Okazało się, że znowu informacje z sektora finansowego znowu graczy wystraszyły. Nie było ich wiele, ale gwałtowne wzrosty wymagają dłuższych korekt i dlatego nie może dziwić przykładanie dużego znaczenia do informacji, które kilka dni temu zostałyby zlekceważone.
W komentarzach najwięcej się mówi o tym, że JP Morgan obniżył prognozy zysków AIG oraz Goldman Sachs, Lehman Brothers, Merrill Lynch i Morgan Stanley. Powodem tej zmiany były niższe oczekiwania odnośnie przychodów z fuzji oraz zmniejszone prowizje od innych usług. Traciły też akcje Merck, który opublikował niższą od oczekiwań prognozę zysków na przyszły rok. Niespecjalnie ucieszył inwestorów Dell, mimo że podjął decyzję o skupie własnych akcji za 10 mld USD. Poza tym Goldman Sachs obniżył prognozy zysków dla spółek z indeksu S&P 500 na rok 2007 i 2008.
Wydaje się, że najbardziej jednak wystraszyło graczy to, na co komentarze zwracają najmniejszą uwagę. Otóż pojawiały się bardzo krytyczne opinie o przygotowywanym przez administrację i banki planie pomocy zagrożonym kredytobiorcom. Zastrzeżeń jest mnóstwo i wydają się być bardzo sensowne. Nie będę ich tu wszystkich przytaczał, ale jedno podam. Pomoc ma nie dotyczyć tych kredytobiorców, którzy będą w stanie obsłużyć wyższe oprocentowanie (wyższe od promocyjnego). Trzeba więc będzie analizować każdy przypadek indywidualnie. To po pierwsze przypomina pracę Kopciuszka, a po drugie prowadzić może do wielu nadużyć.
Graczom nie spodobało się również to, że Bank Kanady zupełnie nieoczekiwanie obniżył stopy procentowe (z 4,5 do 4,25 proc.). Zostało to odebrane jako oznaka narastającego zaniepokojenia stanem rynków finansowych. Nie można wykluczyć, że znaleźli się też inwestorzy, którzy zadali sobie pytanie: jeśli rynek tak reaguje na obniżkę stóp w Kanadzie to czy przypadkiem podobnie nie zareaguje po decyzji FOMC? W każdym razie ta decyzja umocniła wzrost kursu EUR/USD, bo przypomniała graczom o zbliżającej się i według nich prawie pewnej decyzji Fed.
Osłabienie dolara przełożyło się na ponad półtoraprocentowy wzrost ceny złota. Nie pomogło jednak ropie, która przed środowym szczytem OPEC nadal taniała. Skoro tracący dolar nie doprowadza do wzrostu ceny ropy to znaczy, że rynek jest słaby. Nadal na tym rynku obowiązuje sygnał sprzedaży wynikający z formacji podwójnego szczytu. Mocno staniała znowu miedź. Jeśli świat czeka spowolnienie to fundamentalnego powodu do tak wysokiej ceny tego metalu nie ma.
Sesja na rynku akcji przebiegała standardowo. Początek to spory spadek, po którym nastąpiło odrabianie zysków i na 3 godziny przed końcem sesji indeksy były już blisko poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Od tego momentu niedźwiedzie znowu przycisnęły i indeksy zaczęły spadać. Rynek zachowywał się dokładnie tak samo jak dzień wcześniej. Jasne było, że znowu wszystko rozstrzygnie się podczas końcowej bitwy. Okazało się, że podobnie jak w poniedziałek, niedźwiedzie tę rozgrywkę wygrały. Na razie nie ma to żadnego znaczenia. Indeks S&P 500 musiałby spaść jeszcze 10 punktów niżej, żeby technik zaczął się niepokoić.
Dzisiaj przed południem dojdzie do publikacji europejskich raportów makroekonomicznych, ale, jak zwykle, będą one miały śladowy wpływ na zachowanie rynków. Warto jednak na nie spojrzeć, bo indeksy PMI dla sektora usług pokażą jak ten, zdecydowanie największy, sektor gospodarki rozwijał się w poszczególnych krajach i w całej strefie euro. Dane o listopadowej sprzedaży detalicznej strefy euro pokażą też, jak sprawuje się konsument europejski.
Po południu napłyną dane z USA i to one pokażą rynkom kierunek. Przed otwarciem sesji w USA spory wpływ na nastroje mogą mieć dane z rynku pracy. Co prawda raport Challengera (o planowanych zwolnieniach) będzie standardowo zlekceważony, ale już na raport ADP (o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym) gracze mogą zareagować. Właśnie ten ostatni raport ma sporą, dodatnią korelację z danymi oficjalnymi, które zobaczymy w piątek, więc gdyby ilość nowych miejsc pracy, była niewielka (tak się prognozuje) to dolar powinien trochę osłabnąć (trochę, bo nastroje są teraz pro-dolarowe). Gracze na rynku akcji byliby raczej zadowoleni ze słabych danych (aby tylko nie katastrofalnych) – zwiększyłyby prawdopodobieństwo obniżki stóp. Dane dobre pomogłyby dolarowi i posiadaczom akcji. Piętnaście minut po publikacji tego raportu dowiemy się jeszcze, jaka w trzecim kwartale była wydajność pracy (pierwsza weryfikacja) oraz jej koszty. Im wyższa wydajność i niższe koszty pracy tym gorzej dla dolara i lepiej dla akcji.
Pół godziny po rozpoczęciu sesji w USA dowiemy się jak w Stanach rozwijała się sektor usług (ponad 80 procent całej gospodarki). Dane często są lekceważone, ale z całą pewnością mniejszy od oczekiwań spadek lub nieoczekiwany wzrost indeksu ISM pomógłby zarówno akcjom jak i dolarowi. Niewielki spadek, z utrzymaniem się indeksu nad poziomem 50 pkt. (to jest praktycznie pewne) powinien zostać zlekceważony. Amerykanie dojdą do wniosku, że gospodarka się rozwija i to jest bardziej istotne niż tempo tego rozwoju. O tej samej porze zostania opublikowany raport o październikowych zamówieniach fabrycznych. Wiemy już, że dane powinny być słabe, więc jeśli rzeczywiście takie będą to mogą zostać zlekceważone. Pozytywna niespodzianka pomoże bykom.
Na rynek ropy wpływ może mieć szczyt państw OPEC i dane o zapasach ropy. Nie wierzę, żeby OPEC zapowiedział podniesienie wydobycia, a dane o zapasach wykorzystywane są jako pretekst do mocniejszych ruchów rynku. Dlatego też spodziewam się wzrostu ceny ropy, czyli ruchu powrotnego do linii szyi podwójnego szczytu (okazja do sprzedaży).
GPW znowu w przeciwfazie
We wtorek złoty od rana złoty tracił. Należało to traktować, jako niegroźną korektę, a jedynym powodem tego osłabienia był według mnie spadek kursu USD/JPY (zmniejszenie się apetytu na ryzyko). Po południu, kiedy kurs EUR/USD szybko ruszył na północ, złoty zaczął się wzmacniać do dolara, ale nadal tracił (nieznacznie) w stosunku do euro. Dzisiaj kierunek walutom pokażą amerykańskie dane makro. Dopiero po 16.00 zobaczymy, co rynek postanowił. Cokolwiek by jednak się nie stało to zmiany na naszym rynku będą niewielkie.
GPW od rana lekceważyła we wtorek spadki indeksów na giełdach europejskich. Pomagało posiadaczom akcji to, że niemiecki XETRA DAX trzymał się blisko poziomu poniedziałkowego zamknięcia. Dla inwestorów na GPW to właśnie XETRA DAX jest swoistym indeksem odniesienia. WIG20 nieznacznie rósł, chociaż na bardzo niewielkim obrocie. Rynek był bardzo zróżnicowany. Liderami były Bioton i PKN – szczególnie wzrost kursu akcji tej drugiej spółki może dziwić, skoro cena ropy nadal spadała. Być może była to reakcja na informację o akcji OMV, który nadal chce przejąć MOL i skarży prawo rządu Węgier do złotej akcji. Outsiderem okazał się być Pekao, któremu fuzja na razie nie sprzyja. Trzeba poczekać do połączenia akcji Pekao i BPH, żeby notowania się uspokoiły.
W samo południe uderzyły koszyki arbitrażystów i WIG20 błyskawicznie wzrósł o jeden procent. Taka to już specyfika naszego rynku, któremu zdarza się przez kilka sesji zachowywać się inaczej niż pozostałe giełdy europejskie. Nawet znaczne pogorszenie sytuacji na rynkach europejskich nie doprowadzało do dużego zwiększenia podaży w Warszawie. Udało się zakończyć sesję małymi wzrostami, co z technicznego punktu widzenia jest bardzo pozytywnym wydarzeniem.
Wczorajsze zachowanie GPW sygnalizuje, że powstanie formacji odwróconej głowy z ramionami jest coraz bardziej prawdopodobne (przypominam, że powstałaby, gdyby WIG20 przełamał 3.600 pkt.). Potrzebne jest tylko potwierdzenie, że ostatnie spadki indeksów na giełdach w USA i Europie były tylko korektą. Dzisiaj jest na to szansa, bo dane makroekonomiczne z USA nie powinny przeszkodzić w odbiciu europejskich indeksów. Trzeba zachować duży spokój i reagować tylko w 2 przypadkach: jeśli WIG20 przełamie na koniec sesji 3.450 pkt. (sygnał sprzedaży) lub jeśli pokona 3.600 pkt. (sygnał kupna).