Xelion: Polskie fundusze nie wierzą w hossę

Po publikacji danych z rynku pracy w USA kurs EUR/USD zaczął szybko spadać, więc i nasz złoty zaczął tracić. Wydawało się, że i tym razem korekcyjny spadek kursów nie dotrwa do końca dnia, ale jednak udało się wypracować wyraźne wzmocnienie złotego do euro kosmetyczne do dolara. Opublikowany dzisiaj marcowy bilans płatniczy może w niewielkim stopniu i jedynie przez chwilę wpłynąć na rynek walutowy. Im większy będzie deficyt (a powinien się utrzymywać) tym gorzej dla złotego. Wydaje się, że przed-weekendowy handel może przedłużyć korektę umacniającą złotego.

GPW rozpoczęła czwartkową sesje wzrostem, co było naturalną reakcją na środową obronę wsparcia i wieczorne wzrosty indeksów na giełdach amerykańskich. Byki miały szczęście, bo po środowym spadku rosła cena ropy, co pomagało naszemu sektorowi paliwowemu. Taniała jednak nadal miedź, a to szkodziło kursowi KGHM. Od południa byki przystąpiły do ataku, kurs akcji KGHM ruszył na północ, a WIG20 zaczął zachowywać się coraz lepiej. Ten ruch jednak został bardzo szybko wyhamowany. Po publikacji danych z rynku pracy w USA, kiedy to wzmocnienie dolara przeceniło miedź i zredukowało wzrost ceny ropy, WIG20 niebezpiecznie zbliżył się do poziomu środowego zamknięcia, a potem runął w przepaść kolejny, trzeci już raz testując wsparcie w okolicach 3.490 pkt.

To wsparcie zostało przełamane, co przy naturalnym zachowaniu innych giełd zagranicznych wyglądało bardzo źle. Widać było, że nasze fundusze na razie mają dosyć. Najchętniej zrealizowałyby część zysku i wprowadziły rynek w jakiś trend boczny. W żadnym wypadku nie możemy jednak jeszcze mówić o początku bardzo dużej korekty. Przynajmniej do czasu, kiedy nie rozpocznie się korekta na rynkach zagranicznych. Być może będzie to tylko korekta dłuższa.

Dzisiaj popyt powinien być bardzo ostrożny, bo wczoraj obóz byków nieźle dostał po palcach. Ciekawie zachowały się wczoraj surowce i obawiam się, że kolejnego spadku kontraktów na miedź o ponad 3 procent KGHM nie ma jeszcze w cenach (poza tym kontrakty w nocy nadal taniały), ale sektor paliwowy nie ma też w cenach wzrostu ceny ropy o ponad 3,5 procenta. Wydaje się, że sektor paliwowy będzie miał większy wpływ na rynek, ale i tak nie oczekuję niczego lepszego niż zamknięcie neutralne lub niewielki wzrost indeksów. Gracze są już trochę przestraszeni, a sygnały sprzedaży obowiązują, więc wątpię, żeby przed weekendem popy miał ochotę zaatakować.

Rośnie rentowność obligacji amerykańskich

W czwartkowy poranek na rynkach europejskich niespodzianki nie było. Reagując na zwyżki indeksów w USA ceny akcji drożały. Kurs EUR/USD próbował odrabiać straty ze środy, ale widać było, że robił to bez wielkiego przekonania, co szybko doprowadziło do stałego i konsekwentnego wzmacniania dolara. Powodem było nadal osłabienie jena po publikacji japońskich danych makro. Przed otwarciem sesji w USA niewiele już zostało ze wzrostu indeksów i tak właśnie europejskie sesje się zakończyły.

W USA gracze reagowali na publikowane w czwartek raporty makroekonomiczne, informacje ze spółek oraz wypowiedzi Bena Bernanke, szefa Fed. Wypowiadał się ona na temat kredytów hipotecznych i co prawda ton wypowiedzi był poważny (uważa, że ochłodzenie na rynku nieruchomości szkodzi gospodarce), ale jak zwykle miał dla świata radosne przesłanie: problem rynku ryzykownych kredytów nie będzie miał wielkiego wpływu na gospodarkę amerykańską. Zawsze powtarzam po takich wypowiedziach szefów Fed, że inaczej po prostu mówić nie mogą nawet, gdyby myśleli zupełnie co innego. Dlatego też gracze praktycznie na te wypowiedzi nie reagowali.

Raporty makroekonomiczne były jak zwykle mieszane. Tygodniowa zmiana ilości noworejestrowanych bezrobotnych była korzystna dla dolara, bo bezrobotnych przybyło mniej niż oczekiwano (293 tys.). Nie bardzo się to jednak spodobało posiadaczom akcji, bo szanse na obniżkę stóp są jak widać znikome. Również indeks Fed z Filadelfii sygnalizował, że sytuacja w tym regionie kraju trochę się poprawia. Indeks wzrósł do 4,2 pkt. (oczekiwano wzrostu do 3 pkt.). Co bardziej istotne wzrosły również subindeksy rynku pracy i nowych zamówień. Publikacja indeksu wskaźników wyprzedających (LEI) wprowadziła jednak trochę zamieszania, bo spadł on całkiem nieoczekiwanie w kwietniu o 0,5 proc. Jednak dane z poprzedniego miesiąca zostały zrewidowane z 0,1 do 0,6 proc., co znacznie osłabiło wymowę kwietniowego spadku.

Ciekawa była przede wszystkim reakcja na te wszystkie dane rynku obligacji. Rentowność szybko wzrosła, co doprowadziło do wybicia z formacji diamentu. Takie wybicie zapowiada dalsze wzrosty rentowności, a to graczom na rynku akcji wkrótce nie będzie się podobało. Dolar zresztą też się wzmocnił, ale nie było to duże wzmocnienie. Niezwykle ciekawie zachował się rynek surowców. Cena ropy wzrosła o 3,65 procenta, bo rynek zaczął się wreszcie bać nadejścia sezonu wakacyjnego. Okazało się, że rafinerie pracują na 89,5 procent swoich możliwości, a zazwyczaj w tym okresie wykorzystują 95 procent. W drugą stronę poszła miedź. Cena kontraktów spadła o 3,4 procenta i był to drugi kolejny spadek o tej skali. To była prosta reakcja techniczna – wynik utworzenie formacji podwójnego szczytu, który zapowiada zmianę trendu. Na skutek umocnienie dolara spadła również cena złota.

Rynek akcji jak zwykle ostatnio nie reagował na złe informacje. Interesowały go tylko te dobre. Duży wzrost rentowności obligacji i szybko drożejąca ropa powinny były doprowadzić przynajmniej do większej korekty, ale rynek po prostu konsolidował się po dużych zwyżkach. Mamy nadal rynek byka. Zapowiada się jednak, że piątek będzie na rynkach finansowych dniem uspokojenia. Opublikowany zostanie jedynie indeks nastroju Uniwersytetu Michigan, ale po pierwsze będą to dane wstępne z połowy miesiąca, a po drugie gracze często ten raport lekceważą. Może być jednak wykorzystany do niewielkich ruchów cen akcji i walut.