Xelion: Quo Vadis rynki finansowe?

WYDARZENIA 2007 ROKU

– Od początku roku dolar traci do euro. Do rozpoczętej w listopadzie korekty traci 15 procent. Giełdy europejskie lekceważą ten wzrost, mimo że zmniejsza on konkurencyjność europejskiego eksportu. Amerykanie się cieszą, bo ich eksporterzy zyskują.

– W Polsce złoty ciągle zyskuje. W stosunku do dolara blisko 20 procent, a w stosunku do euro niecałe 8 procent. Umocnienie w stosunku do dolara broni nas przed inflacją wynikającą ze wzrostu cen ropy, ale umocnienie w stosunku do euro szkodzi eksporterom, co zaczyna być widać w bilansie handlowym.

– Od połowy stycznia zyskuje ropa – do korekty w końcu listopada drożeje o blisko 100 proc. To nie jest wynik wzrostu popytu. Surowce drożeją, bo traci dolar, a fundusze grają na zwyżkę. Ten trend kończy się z końcem roku.

– Na przełomie lutego i marca następuje załamanie rynku chińskiego. Wywołuje to duże spadki na całym świecie. Bardzo szybko gracze giełdowi dochodzą jednak do wniosku, że rynek chiński jest swego rodzaju wyizolowanym problemem, który w przypadku pęknięcia bańki (w końcu roku spółki są już przynajmniej trzy razy za drogie) niczym reszcie świata nie zagrozi. Hossa jest kontynuowana (na rynku chińskim też).

– Na początku czerwca załamuje się sektor mniejszych spółek na GPW. Tam też wzrosty (tak jak w Chinach) doprowadziły do absurdalnych wycen. Duże spadki zmniejszają przewartościowanie, ale go do zera nie niwelują.

– W lipcu zaczyna być widoczny kryzys w sektorze finansowym. Wynika on z problemów rynku nieruchomości w USA, który przekłada się na niewypłacalność najbardziej ryzykownym (z punktu widzenia banków) kredytobiorcom. Kredyty były pakowane w instrumenty finansowe (np. obligacje CDO) sprzedawane instytucjom finansowym z całego świata, a to doprowadza do rozprzestrzenienia się problemu.

– W połowie lipca załamuje się rynek dużych spółek na GPW. Warszawska giełda nie jest oazą. To, co dzieje się na innych rynkach zawsze ma na nią wpływ.

– Od połowy sierpnia banki centralne wspierają rynki dostarczając sektorowi finansowemu duże ilości taniej gotówki. W końcu Fed obniża stopę dyskontową, a potem główną (do 4,75 proc., a w listopadzie do 4,50 proc.), co doprowadza do powrotu hossy na wszystkich rynkach. WIG20 ustanawia nowy rekord, małe spółki ślamazarnie odrabiają straty.

– Od połowy sierpnia do korekty w listopadzie złoto zyskuje ponad 25 procent. To wynik upadku dolara i ucieczki kapitałów w bezpieczne instrumenty.

– Od połowy października do początku grudnia na całym świecie indeksy spadają, mimo tego, że Fed w listopadzie obniża stopy. Powodem jest nadal sektor finansowy. Ten problem będzie nas trapił przez cały rok 2008 doprowadzając do znacznej zmienności rynków.

– W październiku inflacja w Polsce nieoczekiwanie rośnie do 3 procent. W listopadzie zapowiadane jest 3,5 procent, a w grudniu nawet więcej. RPP w ciągu roku podnosi stopy z 4,25 w styczniu do 5 procent w listopadzie i zapowiada, że to jeszcze nie koniec. Podwyżki stóp wychłodzą gospodarkę i zaszkodzą kredytobiorcom, którzy zaciągnęli kredyty w złotych.

– Na początku grudnia rozpoczyna się „Rajd Św. Mikołaja”. Pod pretekstem oczekiwania na obniżki stóp w USA oraz uchwalenia planu pomocy amerykańskim kredytobiorcom indeksy rosną. Tak naprawdę trwa gigantyczne „window dressing”, bo zarządzający funduszami chcą zarobić na swoje premie.

RYNKI AKCJI

Mówiąc o perspektywach rynku akcji trzeba przede wszystkim zadać sobie pytanie: czy problemy rynku nieruchomości i kredytowego wprowadzą gospodarkę USA w recesję? Obecnie przeważa pogląd, że recesja jest prawdopodobna, ale nie jest pewna, bo Fed obniżając stopy obroni przed nią gospodarkę amerykańską. Trzeba jednak pamiętać o tym, że niskie stopy procentowe pobudzą inflację, która i tak już w różnych regionach świata podnosi głowę. Jeśli inflacja wzrośnie to amerykański Komitet Otwartego Rynku (FOMC) stanie przed dylematem: ryzykować duży wzrost inflacji, czy spowolnienie gospodarcze? Byłaby to diabelska alternatywa, a FOMC miałoby duży problem do rozwiązania. Prawdopodobieństwo wejścia gospodarki USA w recesję lub stagflację (duża inflacja i mizerny wzrost) jest bardzo duże. Polska nie jest oazą, więc nasza gospodarka na tych zawirowaniach też by ucierpiała.

Pozostaje postawić pytanie jak może się zachowywać w przyszłym roku nasza giełda. Inwestorzy zagraniczni od dawna już twierdzili, że polskie spółki są dla nich zdecydowanie za drogie. Wzrosty indeksów zawdzięczaliśmy naszym TFI i OFE. I właśnie z OFE mamy kolejny problem. Nowy rząd zapowiada, że zwiększy OFE możliwości inwestowania poza granicami kraju. To dobra informacja, bo fundusze emerytalne duszą się w Polsce, a dywersyfikacja inwestycji jest zawsze dobrym posunięciem zwiększającym odporność portfela na różnego typu zawirowania. Problem w tym, że nieumiejętnie przeprowadzona liberalizacja może doprowadzić do wycofywania kapitału z polskich spółek, co posiadacze ich akcji boleśnie by odczuli.

Zagrożeń jest dużo, a oczekiwanych pozytywów niewiele. Czy z tego można wysnuć wniosek, że czeka nas bessa? Niekoniecznie, bo bessa nie jest jedynym rozwiązaniem. Indeksy mogą wejść w trend boczny, na którym trudno będzie zarobić stabilnemu inwestorowi. Jedno wydaje się być całkowicie pewne – zmienność będzie olbrzymia, co będzie sprzyjać bardzo aktywnym graczom. Indywidualny inwestor powinien stosować timing, czyli wchodzić i wychodzić w rynek w odpowiednich momentach. Problem w tym, że musi być to doświadczony inwestor. Niedoświadczony powinien na pewien czas o giełdzie zapomnieć i powierzyć swoje pieniądze funduszom – najlepiej takim, które zapewniają ochronę kapitału.

RYNKI WSCHODZĄCE

CHINY

Gospodarka światowa jest napędzana nową lokomotywą, której pochodzenie możemy upatrywać w regionie Azji. Jeśli w dalszym ciągu zostanie utrzymane dynamiczne tempo rozwoju gospodarki chińskiej to w okresie najbliższych dwóch dekad powinniśmy być świadkami zmiany na pozycji lidera wśród gospodarek naszego globu.

Składa się na to wiele czynników, wśród których najważniejsze to m.in. utrzymujący się na wysokim poziomie dwucyfrowy wzrost gospodarczy. Ponad 11 proc. PKB w 2007 roku to zasługa głównie olbrzymich nadwyżek z handlu, gwałtownego wzrostu sprzedaży detalicznej oraz bezpośrednich inwestycji zagranicznych, które w pierwszym półroczu przekroczyły 30 mld dolarów. Główne obszary zainteresowania inwestorów to przede wszystkim przemysł, który absorbuje ponad połowę napływającego kapitału oraz sektor usług, finansów, nieruchomości i dóbr konsumpcyjnych. Choć widoczne jest zmniejszenie się liczby nowych zagranicznych przedsiębiorstw w tym roku przez Ministerstwo Handlu, co może wynikać z podniesienia stawki podatku dochodowego od osób prawnych z 15 do 25 proc., to w większym rozmiarze dochodzi do procesów konsolidacyjnych. Nierównowaga podaży i popytu na rynku nieruchomości wraz z napływem strumienia nowego kapitału inwestycyjnego, coraz bardziej widoczną migracją ludności i dynamicznym rozwojem aglomeracji miejskich powoduje wzrost cen nowych jak i używanych nieruchomości. Doskonale ilustruje to przykład Shenzhen, pierwszej utworzonej w Chinach w południowo – wschodniej części specjalnej strefy ekonomicznej, która z niewielkiej osady rybackiej stała się przez ćwierć wieku ponad 10 mln aglomeracją. W ciągu jedynie pierwszego półrocza tego roku ceny mieszkań w Shenzhen wzrosły o blisko 15 proc. przy średniej krajowej oscylującej wokół 7-8 proc. Poza segmentem mieszkaniowym na uwagę zasługuje rozwijający się dynamicznie segment budownictwa komercyjnego, którego wielkość inwestycji od stycznia do sierpnia roku 2007 wzrosła o ponad 30 proc. względem porównywalnego okresu roku poprzedniego. Poprawienie fundamentów makroekonomicznych przeniosło się na podniesienie zamożności gospodarstw domowych, co pobudziło konsumpcję i inwestycje na giełdzie.

Trwająca od końca 2005 roku hossa spowodowała gwałtowny wzrost zainteresowania inwestorów indywidualnych inwestycjami na giełdzie. Indeks MSCI China A od 1 stycznia do 12 grudnia 2007 zyskał 144 proc. Tak wysokie wzrosty indeksu wiążą się z ryzykiem przegrzania i powstaniem bańki spekulacyjnej szczególnie wokół spółek typu B, których wskaźnik P/E w okresie wakacyjnym przekroczył poziom 90. Dodatkowym pozytywnym aspektem jest ponowne zatwierdzanie przez rząd IPO. W okresie od 2002 do 2006 roku wartość ofert publicznych wzrosła z 13,5 mld USD do 62 mld USD. Mimo wzrostu wartości w ostatnich dwóch latach ofert publicznych na macierzystym rynku dzięki dużej i średniej wielkości firmom, to rośnie również obecność chińskich spółek w pozagiełdowym rynku Nasdaq. Jeśli tempo wprowadzania przedsiębiorstw z państwa środka zostanie utrzymane na dotychczasowym poziomie to już niebawem chińskie firmy będą stanowić największy odsetek zagranicznych spółek w indeksie giełdowym Nasdaq Composite, wyprzedzając dotychczasowym liderów Izrael i Kanadę.

Niewątpliwie kolejnym pozytywnym sygnałem była postępująca liberalizacja przepisów prowadząca do reform strukturalnych, gospodarczych i finansowych. Zmiany zaszły również w aspekcie corporate governance a coraz więcej spółek chińskich wdraża międzynarodowe standardy finansowe poprawiając dotychczasową transparentność.

Jednak przy takim rozwoju sytuacji i zachodzących zmianach rodzą się również zagrożenia. Nadwyżka płynności wynikająca z obecnej pozycji i roli w handlu może prowadzić rząd do wprowadzenia środków kontroli i ograniczeń by zapobiec negatywnym efektom powstałym na skutek pęknięcia bańki spekulacyjnej na rynku akcji i przegrzania rozdmuchanej gospodarki. Nie bez znaczenia ma w ostatnim czasie fakt wzrostu cen żywności i surowców energetycznych kreujących powstanie presji inflacyjnej, co w rezultacie spowoduje wzmożone wysiłki w celu zaciskania polityki pieniężnej.

BRAZYLIA

Reformy polityczne i ekonomiczne, jakie zaszły w Brazylii w ostatnich kilku latach mimo początkowych obaw, jakie kryły się za osobą Lula da Silva, przynoszą pozytywne rezultaty. Napływ kapitału zagranicznego spowodowany stabilnością otoczenia makroekonomicznego i zmniejszonym ryzykiem politycznym pobudza rynek akcji od końca 2002 roku silnym popytem. Dodatkowym aspektem jest rosnąca z roku na rok liczba nowych ofert publicznych i wzmożone fuzje i przejęcia w strategicznych sektorach. Indeks MSCI EM Latin America od początku roku 2007 wzrósł o ponad 50 proc.

Mimo zauważalnej aprecjacji brazylijskiego reala względem dolara amerykańskiego, co powoduje pewną erozję zysków eksporterów i zmniejsza konkurencyjność ich produktów, to w dalszym ciągu mamy do czynienia z nadwyżką handlową. Jest to w dużej mierze zasługa znacznej dywersyfikacji struktury eksportu, co sprzyja utrzymywaniu się dodatniego bilansu wpływając pozytywnie na stan gospodarki. Utrzymujący się niski poziom inflacji poniżej przyjętego celu 4,5 proc. przez Bank Centralny Brazylii, pozwala liberalizować politykę monetarną. Od połowy 2005 roku, kiedy poziom oficjalnej stopy wynosił 19,5 proc. został zduszony do obecnego poziomu 11,25 proc. Ma to w głównej mierze pobudzić gospodarkę, która obecnie rozwija się w tempie powyżej 5 proc. Taki stan rzeczy jest wynikiem głównie inwestycji i wyższego popytu wewnętrznego.

TURCJA

Zdecydowanym zielonym światłem w kontekście rozwoju sytuacji w Turcji mieni się otoczenie makroekonomiczne. Mimo wyraźnego zmniejszenia się wzrostu gospodarczego od 2004 roku, PKB utrzymuje się na wysokim poziomie 5-6 proc. Analizując czynniki napędzające obecny stan gospodarki widoczny jest efekt dwóch składowych, przede wszystkim inwestycji i eksportu netto. Zdecydowanie gorzej niż miało to miejsce rok wcześniej zachowuje się konsumpcja wewnętrzna gospodarstw domowych. Blisko 40-letnia inflacja ze swoimi szczytami na początku lat 80-tych i w połowie lat 90-tych, spowodowała znaczą erozję w sile nabywczej dochodów gospodarstw domowych i ograniczenia w pozyskaniu kredytowania zewnętrznego zarówno w segmencie indywidualnym jak i korporacyjnym. Wahająca się inflacja w obecnym roku w przedziale 5-10 proc. zdecydowanie jest motorem do większej liberalizacji polityki monetarnej i kontynuacji obniżania stóp procentowych z obecnego poziomu 17,25 proc. W tym obszarze należy upatrywać siły napędowej zarówno dla gospodarki jak i giełdy. Bardzo wysoka zmienność rynku akcyjnego w Turcji jest czynnikiem odstraszającym wielu inwestorów, ale z drugiej kuszącym czynnikiem na dynamiczne zyski w krótkim czasie tym bardziej, że wskaźnik cena do zysku jest atrakcyjna i oscyluje wokół 13 proc. Z analizy struktury graczy giełdowych wynika, iż trzy czwarte z nich stanowią inwestorzy zagraniczni. Do negatywnych aspektów, o których należy pamiętać niewątpliwie należą kwestie niestabilności politycznej i wynikającej z niej niepewności szczególnie w kontekście rozmów akcesyjnych z Unią Europejską a także deficytu rachunku bieżącego stanowiącego około 8 proc. PKB.

INDIE

Indie stanowią drugą po Chinach lokomotywę w gospodarce światowej. Jest to wypadkowa wystąpienia korzystnych czynników w postaci stabilnej makroekonomii i skokowo dużego napływu kapitału bezpośrednich inwestycji zagranicznych do specjalnie utworzonych w tym celu specjalnych stref ekonomicznych, których formalnie zaaprobowanych jest blisko 400. Zdecydowany nacisk napływającego kapitału kładzie się na elektryczny osprzęt w tym oprogramowanie, usługi oraz budownictwo i nieruchomości. Analizując strukturę eksportu Indii ma ona zdecydowaną przewagę nad Chinami właśnie w dobrach IT i usługach. Drugi, co do wielkości kraj pod względem populacji w dalszym ciągu zatrudnienie dla blisko 80 proc. znajduje w rolnictwie i przemyśle. Mimo zdecydowanej aprecjacji indyjskiej rupii względem dolara, która obecny poziom kształtuje poniżej 40 USD/INR, to eksport dalej stanowi istotny element w determinantach blisko 10 proc. wzrostu gospodarczego. Istotnym czynnikiem jest skuteczna polityka monetarna, która sprowadziła obecny poziom inflacji wynoszący ponad 3 proc., grubo poniżej celu inflacyjnego ustalanego przez Bank Centralny Indii. Wprowadzone reformy strukturalne i zachęty dla inwestorów zagranicznych przekładają się również na wzrost sentymentu rynku akcyjnego, który od początku 2003 roku znajduje się dynamicznym wzroście.

FUNDUSZE KRAJOWE

Dynamika wzrostu aktywów lokowanych w krajowych funduszach inwestycyjnych pokazuje wyraźnie, że pozostają one niezmiennie najbardziej rozpowszechnionym sposobem na inwestycje w Polsce. Pod względem osiągniętych stóp zwrotu rok 2007 był mniej udany dla rynków finansowych, co za tym idzie dla funduszy inwestycyjnych w porównaniu z poprzednim. Ale nawet taka sytuacja nie zatrzymała rozpędzonej machiny napływu środków do TFI. Sprawdził się scenariusz, który zakłada, że w przypadku korekty najbardziej ucierpi segment małych i średnich spółek.

Wyraźną tendencją było przekształcanie standardowych funduszy w fundusze parasolowe, pozwalające na optymalizację wysokości opłat manipulacyjnych i kwestii podatkowych. W 2008 roku polskim TFI przyjdzie inwestować w jeszcze trudniejszych warunkach rynkowych. Zagrożeniem będzie z pewnością sytuacja gospodarcza w Stanach Zjednoczonych, która przełoży się na indeksy całego świata. W perspektywie większej zmienności, z którą będziemy mieli do czynienia, będą powstawać fundusze z aktywną alokacją kapitału. Można oczekiwać dalszego rozwoju tzw. produktów łączonych, czyli funduszy z lokatami oraz produktów gwarantowanych. Dodatkowo, co jest już widoczne pod koniec tego roku, będą powstawały fundusze inwestujące poza granicami Polski, tworzone w ramach oferty krajowych TFI. Daje to z jednej strony możliwość dywersyfikacji portfeli klientów w ramach jednego towarzystwa, a z drugiej jest odpowiedzią na rosnącą konkurencję ze strony zagranicznych funduszy, które coraz odważniej szturmują polski rynek.

FUNDUSZE ZAGRANICZNE

W roku 2007 cień na fundusze inwestujące poza granicami naszego kraju rzucił osłabiający się dolar. Wysokie rentowności na rynkach wschodzących, polski inwestor, musiał zrewidować o ponad 15 proc. deprecjacje amerykańskiej waluty względem złotówki. Lekarstwem na taką długotrwałą tendencję było przez ostatnie miesiące złoto, a dla osób inwestujących za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych MLIIF World Gold. Potwierdziło się częste prawidło rynku, że dolar i złoto są odwrotnie skorelowane.

Mimo ubiegłorocznych obaw okazało się, że i w 2007 roku warto było ponosić ryzyko i inwestować na rynkach, których potencjalna zmienność jest bardzo wysoka. Robeco Chinese Equities przyniósł od początku stycznia ponad 65 proc. stopę zwrotu, Black Rock Merrill Lynch na rynku indyjskim uzyskał rentowność również ponad 60 proc., niewiele mniej zyskała jednostka inwestującego w Turcji funduszu Fortis L Fund Equity (inaczej niż u pozostałych wyceniana w EUR).

Trzeba zaznaczyć również systematyczny wzrost aktywów pod zarządzaniem zagranicznych, które pozyskało z Polski do swoich funduszy 5 zagranicznych firm inwestycyjnych: BlackRock Merrill Lynch, Fortis Investments, Franklin Templeton, HSBC Investments oraz Robeco. Aktywa pięciu instytucji pozyskane z Polski wyniosły na koniec października 2,47 mld PLN.

W 2008 roku można spodziewać się dalszego rozwoju produktów strukturyzowanych oraz zdobywających dużą popularność produktów typu SRI (Sustainable and Responsible Inwestments). Właśnie inwestycje odpowiedzialne społecznie mogą wnieść na światowe parkiety powiew świeżości.

NIERUCHOMOŚCI

W USA rynek nieruchomości pogrążał się w kryzysie. Niewiele pomoże mu plan administracji amerykańskiej, która doprowadziła do porozumienia z kredytodawcami. Po pierwsze nie rozwiąże problemów, a jedynie przesunie je w czasie. Po drugie takie zamrożenie z całą pewnością nie spodoba się inwestorom, którzy kupowali produkty oparte na tych kredytach w przekonaniu, że ich oprocentowanie w 2008 roku wzrośnie. Wielu w nich wytoczy (i wygra) bankom bardzo kosztowne procesy. Po trzecie ekonomiści zwracają uwagę, że problem zbyt dużego zadłużenia dotyczy w olbrzymiej mierze również ludzi dobrze zarabiających, którzy w żaden sposób nie zakwalifikują się do takiej formy pomocy. Prognozy dla tego rynku są coraz gorsze. Moody’s Economy.com opublikował raport, w którym twierdzi, że kryzys utrzyma się do 2009 roku, a ceny domów spadną jeszcze o 30 procent. Potwierdził tę opinię Morgan Stanley. Firma ta w swoim raporcie twierdzi, że istnieje poważne ryzyko kontynuacji spadku cen nawet przez 3 – 4 lat. Nie wiadomo, czy takie prognozy się sprawdzą, ale problem z pewnością w 2008 roku do końca rozwiązany nie będzie.

W Polsce sytuacja jest nieco inna, ale o hossie nie ma już mowy. Znikły czynniki, które napędzały wzrosty cen w 2006 roku, a pojawiły się takie, które będą rynek mieszkaniowy w 2008 roku osłabiały. Chodzi przede wszystkim o wzrost stóp procentowych, który zwiększy obciążenia kredytobiorców, co może zmusić wielu z nich do sprzedaży mieszkań kupionych w celach inwestycyjnych. Zmniejszy też popyt na kredyty, co ograniczy ilość chętnych do kupienia mieszkania. W 2008 roku gospodarka zwolni, a to ograniczy wzrost płac też przyczyniając się do spadku popytu. Należy też liczyć się z działaniami rządu i Sejmu zmierzającymi do zwiększenia zasobów tańszej ziemi budowlanej. To wszystko może w 2008 roku doprowadzić do spadku cen mieszkań. Niektóre prognozy mówią o spadku o 10 procent, ale przewidywanie ruchów cen (ich skali) jest na tym rynku wróżeniem z fusów. Jedno wydaje się być pewne – zarobić w Polsce na mieszkaniach będzie coraz trudniej. Obawiam się też, że ta choroba przeniknie do innych krajów (Bułgaria Rumunia), które w tym roku doświadczyły hossy podobnej do tej, którą obserwowaliśmy w Polsce.

OBLIGACJE I STOPY PROCENTOWE W POLSCE

Można stwierdzić, że rok 2007 obfitował w wydarzenia związane ze zmianą stóp procentowych i rynkiem długu. Założony na początku roku cel inflacyjny na poziomie 2,5 proc. z odchyleniem +/- 1 pp został przekroczony a poziom inflacji zbliżył się do górnej granicy odchylenia. W sumie Rada Polityki Pieniężnej ogłosiła 4 podwyżki wszystkich stóp procentowych (każda zmiana o 0,25pp), przy czym 3 ostatnie zostały ogłoszone praktycznie od II połowy roku. Wspomniane zmiany miały wpływ na wzrost rentowności papierów dłużnych, przez co ich posiadacze raczej nie byli zachwyceni spadkiem cen. Dość ciekawie zachowały się natomiast rynek długu po ogłoszeniu wyniku wyborów parlamentarnych w Polsce. Zwycięska partia w odróżnieniu od poprzedników była i jest kojarzona jako ta, która będzie dążyła do szybszego wejścia Polski do strefy euro co, wobec oczekiwanego przyspieszonego procesu konwergencji stóp procentowych, automatycznie przyczyniło się do obniżenia rentowności na długim końcu krzywej.

Ogólnie rzecz biorąc ceny obligacji systematycznie spadały przez ostatnie miesiące roku. Tendencję to nieustannie potęgowała rosnąca inflacja oraz związane z tym podwyżki stóp procentowych. Ale to nie koniec. Niektórzy członkowie RPP podkreślają w wywiadach, że to jeszcze nie koniec zacieśniania polityki pieniężnej a sam proces powinien potrwać do końca I połowy 2008 roku.

RYNEK SUROWCÓW

Rok 2007 był niezwykle ciekawy na rynkach surowcowych. Notowania ropy naftowej typu Crude dwukrotnie atakowały swoje historyczne maksima na poziomie 100 dolarów za baryłkę. Początek roku nie zapowiadał zwyżki cen ropy aż o 51 proc. Czynnikami, które wpływały na nastroje na tym rynku to przede wszystkim napięcia geopolityczne pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Bliskim Wschodem. Inwestorzy obawiali się również niskiego stanu zapasów w USA (największy konsument tego surowca na świecie) oraz zwiększenie popytu światowego, co pomagało wzrostom. W przyszłym roku można się spodziewać kolejnych ataków na szczyty. Biorąc pod uwagę spowolnienie gospodarcze w USA i prognozy zwiększenia wydobycia przez kraje OPEC można wywnioskować, że będą to czynniki stabilizujące ceny, jednak trend wzrostowy wydaje się być nieunikniony.

Miedź staniała w tym roku nieznacznie, gdyż ceny spadły o -1,5 proc. Dużą zasługą są tu problemy na rynku budownictwa w USA. W zasadzie rynek utrzymał ceny za sprawą ciągłego rozwoju gospodarczego Chin, które rozbudowując swoją infrastrukturę dawała impulsy popytowe do wzrostów cen. Jeśli Chiny będą zmniejszać zapotrzebowanie na ten surowiec, a sytuacja w USA się nie zmieni na lepsze to nadchodzący rok powinien przynieść dalsze spadki cen tego surowca na światowych giełdach.

Inaczej ma się sytuacja na rynku „żółtego kruszcu”. Złoto odnotowało wzrost o 30 proc. Bardzo wyraźna była tu ujemna korelacja z amerykańską walutą, która mocno straciła do głównych walut światowych. Wszystko za sprawą FED, który ratując sytuację na rynku finansowym w USA obniżał stopy procentowe. Nie bez znaczenia pozostaje tu fakt dynamicznego rozwoju gospodarczego Indii, gdzie kruszec ten ma olbrzymie znaczenie kulturowe. Przyszły rok również ma szansę być udany dla inwestujących złoto. Jednak tu wszystko zależy od stabilizacji na rynku finansowym w Stanach Zjednoczonych. Jeśli FED nadal będzie skłonny obniżać stopy (analitycy przewidują 3 podwyżki do lipca 2008 roku) to złoto będzie zyskiwać na wartości.

WALUTY

Od początku roku uwaga graczy na rynku walutowym skupiała się na kursie dolara w stosunku do euro i jena. To ostatnie było o tyle istotne, że dopóki jen jest stosunkowo słaby, a stopy procentowe utrzymywane są w Japonii na poziomie 0,5 proc. to rozwija się proces carry trade. Chodzi o pożyczanie kapitału w słabej walucie (jen) po to, żeby inwestować na rynkach bardziej ryzykownych, ale i bardziej zyskownych. Celem carry trade były surowce, giełdy akcji krajów rozwijających się i właśnie waluty (też na rynkach rozwijających się). Dlatego też waluty w krajach zaliczanych do tego koszyka znacznie się w 2007 roku wzmacniały. Dotyczy to również polskiego złotego. Działał na niego jeszcze jeden czynnik. Im droższe stawało się euro w stosunku do dolara, tym bardziej wzmacniał się złoty (jako substytut euro). Nie jest to jednak proces jednoznacznie korzystny. Broni Polskę przed inflacją, ale szkodzi eksporterom i zwiększa nierównowagę w handlu zagranicznym.

W 2008 roku wszystko zależeć będzie od tego, co będzie się działo w USA. Jeśli tej gospodarce zagrozi recesja to FOMC będzie obniżał stopy i niewykluczone, że tak jak prognozuje Goldman Sachs, spadną one do niewyobrażalnego obecnie poziomu 3 proc. Nie sprawdziłaby się w takim przypadku dominująca ostatnio teoria zgodnie z którą rok 2008 będzie rokiem dolara, bo szybko zmniejszany będzie deficyt handlowy i budżetowy USA. Gdyby rzeczywiście Fed szybko obniżał stopy to nasz złoty (po styczniowej korekcie) powinien się nadal wzmacniać. Jeśli jednak recesji nie będzie, a Stanom zagrozi inflacja, to dolar odzyska siły, a złoty ją straci. Warto też pamiętać o tym, że parę miesięcy temu wicepremier Waldemar Pawlak wyraził zaniepokojenie siłą złotego, a w grudniu podobny pogląd wyraził Sławomir Skrzypek, prezes NBP. Za kurs walutowy w Polsce odpowiada rząd i bank centralny, więc blisko już jest do jakichś, nie tylko słownych, akcji. Z tych też powodów nie liczyłbym w 2008 roku na umocnienie złotego.

ROK 2008 – CZAS BYKA CZY NIEDŹWEDZIA?

Kończymy rok w nastroju wielkiej niepewności. Najlepsi ekonomiści i analitycy nie wiedzą, jak rozwinie się sytuacja na rynku nieruchomości w USA, czy problemy sektora finansów światowych uda się pozytywnie rozwiązać i wreszcie, co jest najważniejsze, czy w USA pojawi się recesja. To ostatnie nie jest jeszcze tak bardzo groźne jak pojawiające się już od dłuższego czasu zagrożenie wzrostem inflacji. Nie można wykluczyć, że gospodarka Stanów Zjednoczonych wejdzie w stagnację lub recesję, a jednocześnie wzrośnie inflacja. Nie jest to wcale takie nieprawdopodobne, mimo że Rezerwa Federalna zakłada spadek inflacji wraz ze spowolnieniem gospodarki. Przede wszystkim nie wiemy, jak będą się zachowywały ceny żywności, bo ostatnio ten rynek stał się obiektem zainteresowania funduszy inwestycyjnych.

Można sobie jednak również wyobrazić, że w gospodarce amerykańskiej dochodzi do „łagodnego lądowania”, a inflacja zgodnie z prognozami Fed maleje. Nie ma obecnie nikogo, kto potrafiłby przekonująco przekonać inwestorów do jednego z tych dwóch scenariuszy. Duże banki inwestycyjne i takie tuzy jak na przykład Alan Greenspan, były szef Fed, szacują prawdopodobieństwo wystąpienia recesji w USA na 50 procent. Równie dobrze można by rzucić monetą. A przecież mogą być między tymi scenariuszami różne odcienie szarości. Dlatego też zakładam, że dopiero w okolicach połowy 2008 roku dowiemy się, na czym stoimy. Dotyczy to również Polski, bo przecież nie jesteśmy oazą i ewentualne globalne spowolnienie gospodarcze mocno by również i w naszą gospodarkę uderzyło. Skutki jednego i drugiego scenariusza są krańcowo rożne. Ten pesymistyczne doprowadziłby do bardzo dużych spadków indeksów giełdowych, a ten optymistyczne pozwoliłby na kontynuację hossy. W tej sytuacji można powiedzieć tylko jedno – sytuacja będzie się zmieniała gwałtownie, a ruchy indeksów i cen różnych instrumentów nie zawsze będą logiczne. Wynika z tego, że do połowy roku trzeba dbać o zachowanie kapitału i czekać na wyjaśnienie sytuacji.

Raport przygotował zespół analityków i doradców finansowych Xelion w składzie:

Jarosław Godyń, Łukasz Kiełboń, Piotr Kuczyński, Michał Kurpiel, Jacek Pacholczyk, Tomasz Ray-Ciemięga