Jak się widzi takie zachowanie naszej waluty to trudno nawet szukać dna tego spadku. Myślę, że eksporterzy z prawdziwym strachem patrzą na rynek walutowy, który ograbia ich z zysków i drastycznie zmniejsza konkurencyjność. To nie pomoże naszej gospodarce. W czwartek zostanie u nas opublikowany skrócony protokół z ostatniego posiedzenia RPP, ale nie spodziewam się reakcji rynków. Warto jednak przestudiować to, co Rada myśli o obecnej sytuacji. Wydaje się, że kluczowe dla złotego będą jednak czwartkowe dane makro z USA, ale w piątek powinniśmy zobaczyć jakąś zwyczajowa dla końca tygodnia korektę.
GPW rozpoczęła w środę sesję od spadku indeksów. Był on zdecydowanie większy od kosmetycznych zniżek na innych giełdach europejskich. Najwyraźniej gracze uznali wtorkowa zwyżkę za przesadzoną i bali się korekty w USA. Wydawało się jednak, że jeśli giełdy europejskie nie poddadzą się pesymistycznym nastrojom to i u nas byki muszą zaatakować. Nic takiego się nie stało. Marazm po początkowym spadku trwał do otwarcia sesji w USA. Nawet rosnący optymizm na innych giełdach europejskich nie zwiększał u nas popytu. Znając naszą giełdę można było w ciemno zakładać, że wystarczy kilka minut na zmianę tego stanu rzeczy, ale jednak nic takiego nie nastąpiło i indeksy spadły. Spadek jednak był niewielki i niczego nie zmienił w obrazie rynku.
Trzeba podkreślić kolejną bardzo dobrą sesję TPSA i TVN. Dzisiaj właśnie TPSA opublikuje raport kwartalny. Ostatnio kurs tej spółki szybko rósł, więc najwyraźniej inwestorzy liczyli na dobre wyniki. Jeśli rzeczywiście będą bardzo dobre to TPSA pomoże dzisiaj bykom, jeśli rozczarowujące to wyraźnie osłabi indeks. Wczorajsza sesja w USA nie powinna mieć większego znaczenia dla naszego rynku. Do przeceny nie doszło, wsparcie indeksu S&P 500 na poziomie 1.490 utrzymało się, więc wszystko jeszcze jest możliwe, a czekanie na FOMC nadal będzie bykom pomagało. Jeśli w danych makro i nowych raportach spółek nie będzie niespodzianki to byki powinny mieć przewagę.
Merrill Lynch szokuje inwestorów
Giełdy europejskie rozpoczęły sesję neutralnie, bo gracze nie wiedzieli, czy reagować na zwyżkę amerykańskich indeksów w końcówce wtorkowej sesji, czy na zapowiedź zniżki na sesji nadchodzącej. Nie widać było wpływu informacji o bombardowaniu przez Turcję pozycji partyzantów kurdyjskich w Iraku. Nawet cena ropy nie zareagowała – nadal spadała. Najwyraźniej dlatego, że nie widać było zagrożenia dla ropociągów. Spadał kurs EUR/USD reagując na umocnienie się jena.
W niczym nie zmieniły sytuacji europejskie dane makro. Bilans płatniczy strefy euro pokazał wzrost nadwyżki, a wstępne dane o indeksach PMI (pokazują jak rozwija się gospodarka) były niejednoznaczne. W usługach indeks wzrósł, ale w sektorze produkcyjnym spadł do poziomu 51,5 pkt. (50 pkt. to granica między recesją a rozwojem). Jednak im bliżej było otwarcia sesji w USA tym słabszy stawał się dolar i tym mocniejszy stawał się popyt na europejskich rynkach. Informacje ze spółek tego optymizmu nie uzasadniały, więc najwyraźniej liczono na to, że czekanie na Fed pomoże amerykańskim bykom. Jednak końcówka była bardzo słaba, bo indeksy w USA już w tym momencie całkiem wyraźnie spadały.
Wydawało się jeszcze we wtorek, że do posiedzenia FOMC trudno będzie zaszkodzić posiadaczom akcji, ale w środę byki dostawały cios za ciosem. I nie były to słabe ciosy. Popatrzmy na dane makro. Sprzedaż domów na rynku wtórnym spadła o 8 procent (oczekiwano spadku o niecałe 4 proc.). Najgorsze w tym raporcie było to, że spadła również (o 4,2 proc.) mediana cenowa. Najwyraźniej posiadacze domów zaczynają spuszczać z tonu. Jednak nie dość szybko, bo ilość niesprzedanych domów wzrosła do najwyższego w historii tej statystyki poziomu (prowadzona jest od 1999 roku). Z tego można wywnioskować, że ten rynek czeka jeszcze prawdziwa przecena. Spadek cen to najgorsze, co może spotkać ich zadłużonych posiadaczy. Jest to też zła wiadomość dla kredytodawców.
Tak słabe dane powinny były osłabić dolara, a tymczasem się jednak nieznacznie do euro wzmocnił. Winy w tym nietypowym zachowaniu szukać trzeba w zachowaniu jena. Likwidowanie pozycji carry trade wzmacniało jena do dolara i euro, a to przenosiło się na rynek EUR/USD. Jest to jednak dosyć sztuczny ruch i dlatego też rynek surowców nie był wpatrzony w waluty. Ropa zdrożała, co po ostatnich spadkach ceny uznać trzeba za korektę. Pretekstem był nieoczekiwany i spory spadek zapasów zarówno samego surowca jak i paliw. Nieznacznie zdrożało złoto, ale o 1,7 proc. staniała miedź – sytuacja na rynku budowy domów powinna ograniczyć popyt na ten metal.
Najgorsze informacje docierały na rynek akcji. Amazon.com pokazała zysk nieco większy od oczekiwań, ale gracze byli rozczarowani spadkiem marż. Rozczarowały też raporty Altery i Broadcom. Poza tym Merrill Lynch zwiększył straty poniesione na instrumentach związanych z rynkiem hipotecznym z 5 do 7,5 mld USD. O 5 miliardach mówił 19 dni temu… Inwestorzy doszli do wniosku, że to, co mówią firmy sektora finansowego nie ma żadnego znaczenia, skoro po kilkunastu dniach mogą tak zmienić dane. To był właśnie prawdziwy szok dla rynku. Strata kwartalna Merrill Lynch wyniosła 2,3 mld USD i była największa w 93 – letniej historii tej firmy. Poza tym zarząd firmy oświadczył, że pojawienie się kolejnych trudności może załamać rynek kredytowy. Wtórował mu Jim Rogers, znany inwestor, twierdząc, że gospodarka USA jest już w recesji. To lekka przesada, bo recesja to dwa kwartały spadku PKB, a do tego jeszcze daleko, ale w drodze ku recesji gospodarka jest z całą pewnością.
Nic dziwnego, że indeksy giełdowe już po 30 minutach sesji ruszyły błyskawicznie na południe. Byki jednak nie były bezbronne, a czekanie na posiedzenie FOMC im sprzyjało. Główną rolę w środowej sesji odegrały nie tyle informacje ze spółek ile po prostu technika. Już po godzinie sesji indeks S&P 500 testował poziom 1.490 pkt., czyli punkt od którego poniedziałek rozpoczął się atak byków. Udało się obronić rynek przed dalszym spadkiem, co pozwoliło wykreować godzinne odbicie. Po nim indeks znowu zaczął się osuwać, ale poziom 1.490 pkt. kolejny raz zatrzymał ten proces. Gracze doszli do wniosku, że powstaje zapowiadająca wzrost sesyjna formacja podwójnego dna, co natychmiast doprowadziło do sporego odbicia. Już w tym momencie losy sesji wydawały się być przesądzone. Mówiło się o tym, że Fed jeszcze przed środowym posiedzeniem obniży stopy, ale to według mnie był oczywisty pretekst. Byki prowadziły indeksy na północ, a spadki indeksów zostały w większej części zniwelowane. Jak widać nawet po tak naprawdę dramatycznych informacjach niedźwiedzie nie potrafiły doprowadzić do prawdziwej przeceny.
Sesja w USA była na pozór bardzo „bycza”, ale jeśli rzeczywiście zwrot spowodowały pogłoski o natychmiastowej obniżce stóp, której Fed miałby dokonać bez czekania na środowe posiedzenie, to z całą pewnością rynek bazował na fałszywej przesłance. Oczywiście stopy obniżone nie zostały i bardzo bym się dziwił, gdyby do środy się zmieniły. Ta reakcja pokazuje jednak, co tak naprawdę się dla rynku liczy. To, że taka wiara w zbawienną moc decyzji Fed jest irracjonalna nie ma żadnego znaczenia.
W czwartek wyjeżdżam w delegację, więc poniżej omówię to, co może się wydarzyć w czwartek i piątek, jeśli patrzy się na rynek tylko przez pryzmat kalendarium. W czwartek przed południem indeks klimatu gospodarczego opublikuje niemiecki instytut Ifo. Rynek śledzi te dane, bo instytut rzadko się myli, ale nie oczekuję trwałej reakcji. Prognoza mówi o spadku indeksu i jeśli nie będzie on zdecydowanie większy od oczekiwań na rynku walutowym zobaczymy tylko drgnięcie kursów. Nieco mocniejsze reakcja mogłyby wywołać dane wyraźnie odbiegające od oczekiwań. Im wyższy będzie ten indeks tym lepiej dla akcji i euro.
Po południu w USA też dojdzie do publikacji raportów. Dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku mogą stanowić impuls dla rynków. Szczególnie istotne będą zamówienia bez środków transportu. Po ostatnim spadku prognozowany jest niewielki wzrost. Można zakładać, że każdy wzrost zostanie wykorzystany na rynku akcji przez obóz byków. Spadek sygnalizowałby, że gospodarka osuwa się w stagnację, a to zaszkodziłoby dolarowi (niekoniecznie akcjom). Wydaje się, że dane o ilości noworejestrowanych bezrobotnych mogą wpłynąć jedynie na rynek walutowy. Im mniejsze bezrobocie tym lepiej dla dolara. Interesujący będzie raport o sprzedaży nowych domów. Prognozy są pesymistyczne, więc teoretycznie możliwa jest miła niespodzianka, ale nie wiadomo przecież, kiedy posiadacze domów spuszczą z tonu i zaczną sprzedawać domy po dużo niższych cenach, co źle rokowałoby gospodarce Gracze jednak zazwyczaj patrzą tylko na wielkość sprzedaży to mogliby spadek cen zlekceważyć.
W dalszym ciągu największy wpływ na zachowanie rynków będą miały raporty kwartalne spółek. Tyle tylko, że ten najważniejszy, Microsoftu, będzie opublikowany po sesji. Wydaje się, że to właśnie on pokaże kierunek indeksom w piątek, kiedy to już raportów dużych amerykańskich spółek nie będzie. Jedynym raportem jest ostateczny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan. Może on zostać wykorzystany jedynie jako pretekst do wzmocnienia już obowiązującego trendu.