Dzisiaj kierunek powinien pokazać kurs EUR/USD, na którym powinno dojść do korekty pomagającej złotemu. Nie wiem tylko jak rynek przyjmie spekulacje prasowe zgodnie z którymi nowy prezes NBP będzie mógł mianować trzech nowych wiceprezesów (przy założeniu, że dwóch odwoła), a na te stanowiska chrapkę mają LPR i Samoobrona. Jeśli zacznie się o tym głośno mówić, to złotemu znowu zaszkodzi.
WGPW rozpoczęła piątek spadkiem, a najbardziej szkodziły indeksowi WIG20 spółki paliwowe. Indeksy TechWig i MidWig lekko rosły i widać było, że rynek tak naprawdę chce odbić. Jednak już przed południem kursy załamały się. Do sektora surowców doszły banki i już było po sesji. Wydaje się, że po prostu zaszkodził naszemu rynkowi duży spadek indeksu BUX. Przecenę prowadził sektor paliwowy i TPSA, a znakomicie zachowywał się Agora.
Te dwa, kolejne spadki doprowadziły do anulowania sygnału kupna, którym było w końcu listopada wybicie się indeksu WIG20 z formacji diamentu. Mało tego, na wykresie można się dopatrzyć dwóch formacji półrocznego klina, które WIG20 opuścił dołem. To uznawane jest za sygnał sprzedaży, który może doprowadzić indeks nawet do 2.450 pkt. Są to jednak tak niepewne formacje, że sugerowałbym traktować to wyłamanie na razie tylko jak ostrzeżenie. Sytuacja jest jednak nieciekawa, a sygnał sprzedaży obowiązuje.
Po dwóch takich spadkach humory na rynku są nienajlepsze, ale z pewnością z byle powodu rozpocznie się korekta. Takim powodem mógłby być korekcyjny wzrost cen na rynku surowców. W piątek zdrożała już trochę ropa, teraz kolej na miedź. Jeśli kurs EUR/USD będzie korekcyjnie rósł to pomoże surowcom, a co za tym idzie naszemu rynkowi. Początek sesji może być nadal słaby (pokłosie spadku w USA), ale potem powinniśmy korektę zobaczyć. Pytanie tylko, jaka ona będzie. Jeśli bardzo słaba, to sygnalizowałoby, że jeszcze ze spadkami nie skończyliśmy.
Słaby początek roku na światowych giełdach
W piątek indeksy giełdowe w Eurolandzie od rana spadały, ale były to spadki niewielkie. Kurs EUR/USD usiłował nieudolnie korygować ostatnie zniżki. W niczym nie wpłynęła na rynki publikacja europejskich raportów makroekonomicznych. Dane były dosyć dobre (sprzedaż detaliczna, inflacja PPI i indeksy nastroju), ale praktycznie zgodne z prognozami analityków. Zawsze po publikacji europejskich danych zastanawiam się, jak to jest możliwe, że ekonomiści europejscy potrafią stawiać tak dobre prognozy, a ich amerykańscy odpowiednich tak często się mylą?
W USA też czekano w piątek na dane makro, ale już przed sesją rynek akcji miał problemy, bo w czwartek, późnym wieczorem Motorola obniżyła prognozy na czwarty kwartał. Dane też nie poprawiły nastrojów. Miesięczny raport z rynku pracy w USA zdecydowanie różnił się od tego, co opublikował w środę ADP, który twierdził, że zatrudnienie w sektorze prywatnym spadło o 40 tysięcy. Okazało się, że oficjalne dane pokazały wzrost zatrudnienia o 167 tys. (oczekiwano 110 tys.), a listopadowe dane zostały zweryfikowane w górę. Wzrosła też mocniej niż oczekiwano płaca za godzinę (o 0,5 proc.). Uważam, że te dane wcale nie były znakomite, bo takie byłyby, gdyby wzrost miejsc pracy przekraczałby 300 tysięcy. Poza tym dotyczyły one grudnia, kiedy to w usługach zatrudnia się mnóstwo osób. Prawdę mówiąc nie wiem, dlaczego tak niska była ta prognoza.
W atmosferze prodolarowej takie dane musiały doprowadzić jednak do przeceny kursu EUR/USD, wzrostu rentowności obligacji i kolejnej przeceny na rynku surowców. Ocalała tylko ropa, której cena wzrosła o 1,1 procenta. To była po pierwsze normalna korekta, a po drugie rynek powinien niedługo zacząć się obawiać tego, co teraz zrobi OPEC. Jasne jest, że będzie musiał bardzo obniżyć wydobycie.
Posiadacze akcji wcale się tymi danymi nie ucieszyli. Tak zresztą jest od dawna – poprawa na rynku pracy wcale nie pomaga akcjom, bo przecież inwestorom chodzi o krótkoterminowe zyski, a nie o wzrost zatrudnienia. Wręcz przeciwnie, takie dane zwiększyły obawy o to, że FOMC nie będzie się śpieszyła z obcięciem stóp, a to będzie gospodarce szkodziło. Niczego nie zmieniło wystąpienie Bena Bernanke, szefa Fed. Najbardziej, oprócz ostrzeżenia Motoroli, zaszkodził bykom Credit Suisse, który obniżył rekomendacje dla Intela i Broadcom.
Szeroki rynek zakończył pierwszy tydzień roku spadkiem, co zapewne nie spodoba się amerykańskim, dosyć przesądnym graczom. Jednak od strony technicznej można powiedzieć, że nic istotnego się nie wydarzyło, a indeksy pozostają w trendzie bocznym. Jest to o tyle niebezpieczne, że kolejny spadek doprowadziłby do opuszczenia tego kanału, a to już generowałoby sygnał sprzedaży. Poniedziałek będzie dniem, w którym w kalendarium nie ma publikacji raportów mogących wpłynąć na rynek akcji, więc należy dzisiaj oczekiwać leniwego handlu na neutralnych poziomach. Nie zdziwię się jednak, jeśli dojdzie do korekty na rynku walutowym i surowców. Już od dawna taka korekta rynkowi się należy.