Z pasją w kartach

– Obchodzi pan rocznicę powołania na stanowisko dyrektora…

– E tam, taka rocznica…

– Jak pan ją obchodzi?

– Nie obchodzimy oficjalnych rocznic, ale w nieformalny sposób zespół zawsze świętuje sukcesy, które są wynikiem wspólnego wysiłku.

– Jest to jakiś sukces w karierze…

– Jest to rzeczywiście moment, kiedy podsumowuje się pewne rzeczy. Ale nie mamy zwyczaju organizowania oficjalnych uroczystości z ich powodu. Jeżeli jest okazja, pracownik przynosi ciasto. W moim przypadku rocznica zbiegła się z imieninami, więc było mi łatwiej. Nie ma oczywiście mowy o świętowaniu rocznicy mojego powołania. Oczywiście podsumowywaliśmy ten rok, po to, aby wyciągnąć pewne wnioski, ocenić czy dobrze, czy źle wykonaliśmy przyjęte kiedyś założenia. Muszę powiedzieć, że po tym roku cieszymy się z wielu rzeczy.

– Co panu się nie udało? Bo miał pan pewne dosyć precyzyjne zamierzenia, przychodząc tutaj. Mija rok i czy jest taka rzecz, o której może pan powiedzieć: nie to nam z całą pewnością nie wyszło?

– Nie ma takiej rzeczy. Na szczęście do tej pory nie wydarzyło się nic takiego, co mógłbym określić jako zamierzenie nieudane. Oczywiście pojawiały się opóźnienia, musieliśmy przesuwać pewne działania o miesiąc czy dwa, ale jak na razie wszystkie założenia, które podjęliśmy rok temu zostały w pełni zrealizowane bądź są jeszcze realizowane. Nie ma z całą pewnością rzeczy, o której można powiedzieć, że nam nie wyszła. Założyliśmy sobie, że wprowadzimy płatności bezstykowe – wprowadziliśmy i mocno je rozwijamy. Założyliśmy, że będziemy wprowadzali nowe produkty – konsekwentnie je wprowadzamy. Założyliśmy, że zmienimy model operacyjny działalności MasterCard w Polsce – zmieniliśmy ten model, od bycia instytucją bardziej reaktywną do działań, które mają na celu w sposób aktywny wspierania naszych klientów. Założyliśmy, że zakres działania departamentu marketingu aktywnie musi wspierać nie tylko edukację konsumentów, ale również współpracę z klientami i w ten sposób dział marketingu teraz działa.

– Proszę mi powiedzieć – czy pan jest wrogiem gotówki? Czy może jest pan po prostu najemnikiem, który przyszedł do organizacji jak najemnicy przychodzą do afrykańskiego rządu – ze słowami „właściwie to jest mi wszystko jedno, komu służę, byle byście dobrze płacili”?

– Nie jestem ani jednym, ani drugim. Gdybym był najemnikiem, pewnie nie udałoby mi się stworzyć tego zespołu, który jest tutaj. Zebrać ludzi, którzy pracują naprawdę z pasją. Nawet dzisiaj mieliśmy spotkanie z kolegami z innego biura – byli mocno zaskoczeni tym, że zaczynamy pracę o 7.30 rano. Wrogiem gotówki też nie jestem, ponieważ gdybym był wrogiem i walczył z gotówką, to tę walkę mógłbym przegrać. Bardziej staram się wykorzystać pewne cechy gotówki i przenieść je na karty płatnicze. Bądź wyeliminować różne niedoskonałości gotówki poprzez wykorzystywanie kart płatniczych.

– A są takie niedoskonałości?

– Oczywiście, że są. Podam panu przykład płatności bezstykowych, gdzie szybkość transakcji kartą jest zdecydowanie większa, niż przy tradycyjnych formach płatności. Robiliśmy testy, które miały wykazać, jaka forma płatności sprawdza się lepiej w przypadku kryterium czasowego. I kolejna niedoskonałość gotówki – chcę pójść dokonać jakiegoś drobnego zakupu i nie mam gotówki przy sobie, to muszę szukać bankomatu. Tymczasem mając kartę nie mam takiego problemu. Jeszcze jedna niedoskonałość – gotówka jest bardzo ulotna. Jeśli ją zgubię to już jej nie odzyskam. Tymczasem, jeśli zgubię kartę to zgubiłem wyłącznie kawałek plastiku, a moje środki pozostają w nienaruszonym stanie. Nie mogę powiedzieć, że jestem wrogiem gotówki, choć oczywiście wolałbym, żeby jej było jak najmniej. Gotówka jest dosyć droga i nie przynosi takich korzyści makroekonomicznych jak karty płatnicze. Jednak staram się z nią walczyć na zasadzie wykorzystywania jej słabości.

– Pokusi się pan o prognozę rynku płatności bezgotówkowych?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo nie jestem wróżką.

– A kiedy będzie tak, że idąc po ulicy będę miał kartę bezstykową? Że będę mógł tą kartą płacić za wszystko, co mi przyjdzie do głowy? Kiedy będzie tak, że będę mógł przy pomocy bezstykowej karty wspomóc osobę zbierającą pieniądze na ulicy?

– W Skandynawii można na tacę w kościele dawać właśnie w taki sposób. Jeżeli ktoś jest przekonany do produktu, to już dziś może tak żyć. Ja nie mam praktycznie gotówki w portfelu, bo nie mam takiej potrzeby. Żyjąc w mieście gdziekolwiek bym poszedł jestem w stanie zapłacić kartą. Jeśli jest to niemożliwe, to po prostu nie robię zakupów. Mam alternatywę – mogę pójść obok i kupić usługę, czy produkt taki sam lub zbliżony i zapłacić kartą. Nie muszę szukać bankomatów za każdym razem, żeby dokonać płatności. Jeżeli chodzi o płatności bezstykowe – nie wierzę, że wszędzie będziemy płacić bezstykowo, bo też nie to jest naszym celem. Cel jest taki, żeby płacić bezstykowo, czyli szybko tam, gdzie robimy drobne płatności. Jakie? Chodzi o kawę, ciastko, gazetę, bilety w kinie. Tam jak najbardziej – zresztą pierwsze fundamenty takich płatności się pojawiają. Kiedy będzie to bardzo powszechne? Nie wiem. Trudno mi powiedzieć – to przecież nie zależy tylko i wyłącznie od nas. Jest wielu uczestników, którzy przyczyniają się do rozwoju takich płatności. To m.in. agenci rozliczeniowi, wystawcy kart – konieczne jest zgranie z sobą potrzeb wszystkich stron tego rynku.

– Tak, ale strony tego rynku nie zawsze spieszą się we wprowadzaniu płatności bezstykowych. Między placem Bankowym a Ursynowem w Warszawie, stolicy europejskiego kraju, nie udało mi się znaleźć punktu, w którym mógłbym w ten sposób za cokolwiek zapłacić.

– Ma pan rację, ale to się zmienia, a na tej trasie na pewno jest McDonalds, salonik prasowy RUCH albo kawiarnia Coffeeheaven, w których można już płacić kartami PayPass.

Wprowadzenie usługi na masową skalę nie jest procesem dwu- czy trzymiesięcznym. Same uzgodnienia z tymi wszystkimi uczestnikami, to perspektywa sześciu a nawet dwunastu miesięcy. Wdrożenie płatności to perspektywa kolejnych trzech miesięcy. Tak naprawdę wszystko, co się dzieje to są rozmowy z różnymi uczestnikami, które mają na celu masowe wprowadzenie kart bezstykowych na szeroką skalę.

– Pytam pana o to wszystko, bo jeśli pan spojrzy na najbiedniejsze regiony w Polsce – na przykład Warmię i Mazury – uczniowie szkół średnich, nie tylko średnich o profilu ekonomicznym, znają waszą markę PayPass, wiedzą również, co to są płatności bezstykowe. Mimo to Warmia i Mazury będą ostatnim regionem w Polsce, gdzie takie płatności bezstykowe zostaną wprowadzone.

– Pewnie ma pan rację. Znajomość marki i wiedza o płatnościach bezstykowych wynika z tego, że to produkt nowoczesny, trendy. Ludzie młodzi zdecydowanie interesują się tematami innowacyjnymi. Dlatego sądzę, że gdyby pan zapytał o to osoby starsze w tej części polski, ich wiedza na ten temat wcale nie byłaby taka duża. Z pewnością akceptacja bezstykowa nie trafi natychmiast do tych regionów – nie dlatego, że tam nie ma potencjału. Najpierw trzeba załatwić inne, podstawowe sprawy. PayPass trafia głównie do punktów w większych miastach – do punktów sieciowych. Również dlatego, że koszty dystrybucji usługi do tych punktów pewnie po stronie agenta rozliczeniowego są mniejsze. Prawdopodobnie posiadacze kart pojawią się szybciej w dużych miastach niż w mniejszych. W mniejszych miejscowościach na Warmii, na Mazurach najpierw trzeba rozwiązać problem wciąż zbyt małej sieci akceptacji, a nie płatności bezstykowych. W Olsztynie nie ma problemu z płaceniem kartą. Ale jeśli pojedziemy do Węgorzewa to już płacenie kartą może być utrudnione. To jest nasze główne wyzwanie, nasz cel żeby płacić kartą również poza dużymi aglomeracjami. Chcemy zlikwidować białe plamy w płatnościach bezgotówkowych. Jeżeli będzie zainteresowanie rynku równoczesnym wprowadzeniem płatności bezstykowych, to zrobimy to. Tylko że dopóki nie będzie doskonale rozwiniętej sieci akceptacji, wprowadzanie płatności bezstykowych mija się w takich miejscach z celem.

– Czy pan dużo czyta?

– Zależy – uważam, że tak. Jednak, jeśli miałbym się porównać do mojej żony, to czytam bardzo mało.

– Chcę zapytać o Janusza Zajdla, nieżyjącego już genialnego polskiego pisarza SF, autora powieści „Limes Inferior”. Powieści porównywalnej do największych dzieł Orwella. W tej książce był opisany świat – świat bezgotówkowy, gdzie każdy posiadał coś na kształt karty i rozliczał się w taki bezgotówkowy sposób. To była niebezpieczna utopia z pełną kontrolą nad społeczeństwem. Nie boi się pan, że jest pan jednym z elementów składających się na świat, w którym społeczeństwo będzie podlegało pełnej kontroli? Przecież już dziś każda operacja na karcie jest rejestrowana, można ją sprawdzić.

– Nie znam tej książki. Co do kontroli… Nie wiem, czy nie jest bardziej niebezpieczny taki zupełny brak kontroli nad płatnościami. Według mnie bardziej. Płatności kartami to tak naprawdę nie jest kontrola. One nie dają kontroli nad klientem, nikt nie obserwuje, czy ja zapłaciłem tu, czy zrobiłem zakupy w innym miejscu. Z punktu widzenia marketingowego karty są natomiast doskonałym rozwiązaniem komunikacyjnym. Klient nie potrzebuje tysiąca informacji, bo one go nie interesują. Żyje w hałasie komunikacyjnym, a tak naprawdę chce dostać jeden, konkretny komunikat, którego w tej chwili poszukuje. A płatności kartami są takim narzędziem, które umożliwia przekazywanie tych wybranych komunikatów. Chodzi o to, że ktoś analizuje te wszystkie dane i jest w stanie dotrzeć do mnie z przekazem, który mnie w danej chwili interesuje. Czyli, jeżeli dokonuję płatności na stacjach benzynowych to pewnie jestem posiadaczem samochodu. A co za tym idzie, nikt nie będzie mnie bombardował promocjami na jazdę PKS-em. Jeżeli często podróżuję gdzieś za granicę, to byłoby fajnie, gdyby mnie ktoś poinformował, że w takim kraju czekają mnie takie korzyści To nie idzie w kierunku kontroli negatywnej. Karty płatnicze są raczej formą ułatwiania życia i umożliwienia przeprowadzenia analizy, w jaki sposób zachowują się konsumenci. Z pewnością nikt nie wykorzystuje tych danych w złej wierze. Chodzi o pomoc klientom w życiu codziennym. Marketing XXI wieku to marketing ciszy. Potwierdzeniem może być to, co wspomniał pan o PayPass – ludzie ze szkół średnich uzyskali informacje o płatnościach bezstykowych w internecie, gdzie komunikacja jest selektywna.

– Czy Polska jest trudnym krajem dla płatności bezstykowych?

– W tej części Europy to pierwszy kraj, który wprowadził takie płatności. Polska jest – patrząc na analizy – rynkiem na tyle złożonym, że zachowanie konsumentów często się zmienia. A konsumenci wbrew pozorom nie są zamknięci i zaściankowi, choć i taki stereotyp się pojawiał. Polacy są bowiem otwarci na usługi, które ułatwiają życie – takie rozwiązania są tu bardzo szybko akceptowane.

– Który kraj jest najtrudniejszy w tej części Europy?

– Nie ma takiego kraju. Różnice wynikają z etapu rozwoju, na jakim się znajdują. Najbardziej rozwiniętymi krajami są z pewnością Turcja i Słowenia. Jeżeli popatrzymy tam na ilość transakcji na osobę, na udział płatności bezgotówkowych w płatnościach, to zwłaszcza Słowenia jest jednym z najlepiej rozwiniętych krajów Europy. Islandia podobnie. Patrząc na Wschód – na Ukrainę, tam z pewnością jest tych płatności mniej, ale to wcale nie oznacza, że jest to kraj trudniejszy. Generalnie tym, którzy są mniej rozwinięci z pewnością jest łatwiej, bo mogą ominąć błędy, przez które przeszły kraje rozwinięte. Najtrudniej złapać ten tipping point, czyli punkt, od którego wszystko niewspółmiernie szybciej się toczy.

– Jaki jest pana ulubiony bohater literacki?

– Nie mam takiego bohatera. Według mojej opinii bohater to osoba, którą w jakimś stopniu chcielibyśmy naśladować. W literaturze, w filmie nie ma takich osób. To nie oznacza oczywiście, że brakuje mi wzorców osobowościowych. Mam ich kilka, ale nie są to bohaterowie literaccy. To są dwie, trzy osoby, które wyznaczyły mi drogę, po jakiej idę. To są ludzie, z którymi miałem możliwość się zetknąć. To są osoby, które mnie uczyły i przygotowywały do pewnych zdarzeń. Spotkania z nimi potrafią mnie naładować.

– Gdzie pan będzie za 10 lat?

– A nie wiem. Będę robił to, co będzie mi sprawiało frajdę. Wychodzę z założenia, że jeżeli coś przestaje mnie bawić i nie mam do tego serca, to przestaję to robić. Jeżeli by się tak zdarzyło z tym, co teraz robię, to następnego dnia przestałbym to robić. Zdarzyło mi się to w życiu raz i w ciągu paru tygodni zmieniłem swoje życie. Może będę za 10 lat zajmował się literaturą i sztuką, bo będzie mi to sprawiało więcej przyjemności niż to, co robię obecnie. Krótko mówiąc – za dekadę będę robił dokładnie to, co teraz, czyli to, co sprawia mi przyjemność i frajdę. Ale nie próbuję teraz powiedzieć, co to będzie. Z pewnością nie będę pracował na siłę. Jeżeli chodzi natomiast o pewne elementy planu rozwoju mojej kariery zawodowej, to taki oczywiście mam, ale to nie jest temat do otwartej dyskusji. To jest mój plan. Z pewnością jednym z czynników jest ciągłe uczenie się.

– Ale ma pan jakieś pasje poza pracą? Coś, co panu zostanie, gdyby się wszystko zawaliło?

– Mam jakieś zainteresowania, ale największą pasją jest dla mnie to, co robię zawodowo. Jakby moją pasją była literatura – z wykształcenia jestem humanistą, germanistą – to pewnie pozostałbym przy tym, czego się uczyłem. Moją pasją zawsze były języki obce. Ale w pewnym momencie ta pasja minęła, zaczęło mnie natomiast interesować to, czym się zajmuję dziś. Nie ma czegoś takiego jak pustka, nie wyobrażam sobie tego, żeby mogło mi się wszystko zawalić i żebym musiał szukać ucieczki w jakiejś zastępczej pasji. Uwielbiam pojechać do lasu na Mazurach. Czy to jest pasja? Nie – ja to tylko lubię robić. Gdyby to było pasją, przerzuciłbym się na kolarstwo górskie. To natomiast, co najwyżej, nazwałbym upodobaniem, przyjemnością. Nie mam innej pasji niż to, co robię, co nie znaczy, że nie mam upodobań. To, poza rowerem, także łowienie ryb, spacery. Ale w żaden sposób nie mógłbym tych czynności nazwać swoimi pasjami.

– Dziękuję za rozmowę.