Zadłużeniowa malaria dotarła do Ameryki

Poniedziałek na Wall Street przyniósł trzecie w ciągu ostatnich czterech sesji silne spadki. Tym razem Amerykanie sprzedawali akcje nie z powodu obaw o stan finansów krajów PIIGS, lecz z lęku o kasę Waszyngtonu. S&P500 powrócił do stanu z połowy października.

Z Europy znów nadeszły złe wiadomości. Agencja Moody’s ostrzegła przed możliwością obniżki ratingu Francji, co podważyłoby wiarygodność EFSF i całej strefy euro. Pomimo zmiany rządu wyprzedawano hiszpańskie obligacje 10-letnie. Choć na rynku włoskiego długu panował względny spokój, to giełda w Madrycie spadła o 4,7%, a pozostałe główne parkiety eurolandu oddały po przeszło 3%.

Doszło także do silnej przeceny metali przemysłowych oraz szlachetnych kruszców. W otoczeniu kryzysu nadmiernego zadłużenia złoto taniejące 2,5% stanowi sporą niespodziankę. Ale nie to było decydującą informacją dla inwestorów z Nowego Jorku. Amerykanów jak zwykle najbardziej zaniepokoiły wieści z własnego podwórka.

W trakcie weekendu media twierdziły, że tzw. Superkomitet nie osiągnie porozumienia w sprawie cięć budżetowych. Chodzi o redukcję deficytu budżetowego o 1,2 biliona dolarów na przestrzeni 10 lat. Brak porozumienia będzie oznaczał, że od stycznia 2013 roku w życie wejdą automatyczne cięcia wydatków federalnych. Inwestorzy zaczęli się obawiać, że to nieplanowane zaostrzenie polityki fiskalnej zaszkodzi gospodarce USA i zredukuje zyski giełdowych spółek.

Wygląda to raczej na pretekst niż faktyczny powód 2-procentowych spadków. Horyzont inwestycyjny większości uczestników rynku rzadko kiedy sięga dalej niż najbliższe 12 miesięcy, zaś ewentualne zawirowania nastąpiłyby za ponad rok. Mimo to Wall Street sprawę zaczyna traktować dość poważnie. Analitycy Goldman Sachs ostrzegli, że indeks S&P500 spadnie poniżej 1100 pkt., jeśli Superkomitet nie osiągnie porozumienia.

Cała sytuacja przypomina sierpniową awanturę o podniesienie limitu zadłużenia USA. Niby wszyscy wiedzieli, że politycy i tak muszą się dogadać. A mimo to skończyło się pierwszą w historii obniżką ratingu Stanów Zjednoczonych, zaś pogorszenie nastrojów inwestycyjnych sprzyjało dynamicznym spadkom cen akcji.

Także teraz niedźwiedzie nadspodziewanie szybko zdobywają utracony w październiku teren. W trakcie czterech sesji S&P500 oddał 5,2%, co do zaczyna przypominać sytuację z końcówki lipca.

Krzysztof Kolany
Bankier.pl

Źródło: Bankier.pl