Załamanie gospodarki Unii pogrąży Polskę

Co prawda na razie mimo kryzysu budżet ma się nieźle, ale w następnych miesiącach sytuacja może się znacznie pogorszyć. Minister finansów Jacek Rostowski uspokajał wczoraj w Sejmie, że dochody budżetu w styczniu i w lutym były o 1 mld zł wyższe, niż planowano.

Ekonomiści przewidują jednak, że nadwyżki w budżecie już się nie powtórzą. – W najbliższych tygodniach spadną wpływy z podatków CIT, PIT i VAT od firm nastawionych na eksport – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku. A to oznacza, że rząd będzie miał bardzo duży problem, by utrzymać w ryzach założony na ten rok deficyt budżetowy.

W ustawie budżetowej zapisano, że wydatki będą wyższe od dochodów o 18,2 mld zł w całym 2009 roku. Tymczasem, jak podał wczoraj resort finansów, tylko po dwóch miesiącach tego roku deficyt sięgnął już 5,5 mld zł. To ponad 30 proc. kwoty założonej na cały rok. Według analityków to nie najlepiej wróży kolejnym kwartałom.

– Sytuacja budżetu jest bardzo niepokojąca – przyznaje Krzysztof Wołowicz, analityk makroekonomiczny banku BPS. – Mało prawdopodobne, by udało się utrzymać deficyt poniżej poziomu 3 proc. PKB, co jest warunkiem przystąpienia do systemu ERM2, a następnie do strefy euro – uważa ekonomista.

Efekt? Gwałtownie pogorszenie się sytuacji gospodarczej w Europie może spowodować opóźnienie terminu wejścia Polski do strefy euro nawet o kilka lat.

Ale to niewielkie zmartwienie w porównaniu z innymi skutkami kryzysu gospodarczego w Unii. Europejski urząd statystyczny Eurostat potwierdził wczoraj czarne prognozy analityków, że praktycznie cała Unia znajduje się w recesji.

Tylko pięć spośród 27 krajów Unii Europejskiej odnotowało jeszcze w czwartym kwartale ubiegłego roku wzrost PKB. Wśród nich znalazła się również Polska. Zdaniem Eurostatu produkt krajowy brutto w naszym kraju wzrósł w ostatnim kwartale 2008 r. o 3,1 proc. w porównaniu do ostatnich trzech miesięcy 2007 r. To jeden z najlepszych wyników w Europie.

Wyraźnie widać jednak, że cała Unia jest już w recesji – w 4. kwartale ubiegłego roku odnotowała spadek PKB średnio o 1,3 proc. w porównaniu do ostatnich trzech miesięcy 2007 roku. Cierpią przede wszystkim gospodarki zachodnie, np. Niemiec i Wielkiej Brytanii, naszych głównych partnerów w handlowych, zanotowały spadek PKB odpowiednio o 2,1 i 1,5 proc.

By ratować gospodarki, Europejski Bank Centralny, a także Bank Anglii zdecydowały wczoraj o obniżce stóp procentowych do najniższych poziomów w historii. Główna stopa w Wielkiej Brytanii wynosi w tej chwili zaledwie 0,5 proc., a w strefie euro 1,5 proc. To aż 2,5 pkt proc. mniej, niż wynosi obecnie poziom głównej stopy procentowej w Polsce.

Jednak rynek walutowy praktycznie nie zareagował na decyzje banków centralnych. Złoty w ciągu dnia notował niewielkie wahania od minus jednego do plus 1,5 proc. Za euro trzeba było zapłacić ok. 4,72 zł, za franka 3,19 zł, a za dolara 3,75 zł. – W normalnej sytuacji rynkowej obniżenie stóp w Eurolandzie spowodowałoby umocnienie złotego. Jednak teraz rynkiem rządzą przede wszystkim emocje i ciągła niechęć inwestorów do krajów Europy Środkowo-Wschodniej – mówi Jacek Wiśniewski.

Nie ma się co oszukiwać, że na tle sąsiadów wypadamy wyjątkowo dobrze. Ogromne spowolnienie po prostu przyszło do naszego kraju z kilkumiesięcznym opóźnieniem. – Spodziewam się, że PKB w Polsce za pierwsze trzy miesiące tego roku będzie bliski zera – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion. Podobnego zdania jest Krzysztof Wołowicz. – Nasza sytuacja gospodarcza jest w ogromnej mierze uzależniona od kondycji Niemiec – wyjaśnia.

Pocieszające może być to, że zdaniem niektórych analityków Polska i Czechy będą tymi krajami w Europie Środkowo-Wschodniej, które najmniej odczują skutki załamania gospodarczego w Europie. Według Erika Berglöfa, głównego analityka Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, najważniejsze będzie w tej chwili odblokowanie akcji kredytowej dla przedsiębiorstw. O to będzie jednak niezwykle trudno.

– Coraz wyraźniej widać, że nawet kolejne obniżki stóp procentowych na niewiele się już zdają. Banki boją się bowiem, że firmy, którym pożyczą pieniądze, będą bankrutować – tłumaczy Piotr Kuczyński. – A brak zaufania na rynku to najgorsze, co może nas teraz spotkać.

Łukasz Pałka, Tomasz Dominiak