Zamieniliśmy problemy wirtualne na realne

Początek sierpnia i nowego tygodnia zapowiadał się wybitnie dobrze. Weekednowe ustalenia amerykańskich kongresmenów w sprawie długu wydawały się odsuwać widmo wtorkowego bankructwa Stanów Zjednoczonych, co mogło oznaczać, że po raz pierwszy od pół roku będziemy mieli miesiąc bez zagrożenia bankructwa jakiegoś kraju. Optymizm i radość z tym związana nie trwały długo, bo zaraz byki dostały się pod ostrzał słabych lub fatalnych danych.

Informacje makroekonomiczne jasno wskazywały, że problemy z wirtualnymi limitami długów wcale nie są tym czym należy się w tej chwili przejmować. Problemem jest sektor przemysłowy niemal w każdej części świata. Idąc chronologicznie poranne wskazania indeksu PMI dla przemysłu w Chinach zbliżyły się niebezpiecznie blisko poziomu 50 pkt., który oddziela rozwój od recesji i kontynuując trend w trzecim kwartale 2011 może pokazać, że ta lokomotywa globalnego przemysłu kurczy się. Następnie identyczne dane, a więc i problemy, ujawniły się w Niemczech oraz całej strefie euro. Gorzej było tylko w Wielkiej Brytanii, gdzie sektor przemysłu już się zmniejsza. Lokalnie mogliśmy się pocieszyć, że analogiczne wskazania dla polskiego przemysłu idą w absolutnie drugą stronę i nasza gospodarka się powiększa, ale na pewno nie będziemy w stanie utrzymać długo wzrostu w takim negatywnym otoczeniu zewnętrznym. Ponadto, reakcji i to niewielkiej, na wzrost PMI dla przemysłu w Polsce można było szukać tylko na rynku złotego, a rynek akcji pozostawał stabilny. Te wszystkie powyższe informacje wzmocnił niski i wybitnie rozczarowujący indeks ISM opisujący sektor produkcji w Stanach. To, że będzie on słabszy niż się spodziewano można było zaakceptować, bo tak wskazywał piątkowy odczyt indeksu Chicago-PMI, jednak to co zobaczyliśmy było prawdziwym szokiem. ISM wyniósł zaledwie 50,9 pkt. i jest najniżej od lipca 2009 roku. Do tego indeks nowych zamówień zszedł poniżej 50 pkt., czyli optymizmu co do przyszłości w tych danych w żaden sposób nie widać. Efektem tak słabych odczytów była niemal paniczna wyprzedaż na rynkach i kolejne rekordy siły franka. Te ostatnie szczególnie widoczne były na parze CHF/PLN, gdzie aktualnie rekordy to 3,62 i trend umacniania się franka trwa w najlepsze.

 

Nie uważam jednak aby to słabe dane były jedną przyczyną tak gwałtownych spadków na GPW i pozostałych europejskich parkietach. Po niskich odczytach rynek zaczął się obawiać o środowe dane ISM z sektora usług i piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Sądzę, że jeżeli tylko te dane zaskoczą pozytywnie zobaczymy gwałtowne odreagowanie i zwyżki, a WIG20 weźmie na celownik 2800 pkt. Jednocześnie każda kolejna zła informacja w tym tygodniu poważnie zagrozi utrzymaniu obszaru 2650 pkt., a po jego przełamaniu nerwy spowodują poważną przecenę. W poniedziałek wynik walki popyt-podaż to 1:1. Dług i rozwiązanie jego wirtualnych zagrożeń to punkt dla byków, a słabe dane punkt dla niedźwiedzi.

 

Paweł Cymcyk
Analityk
Makler Papierów Wartościowych
A-Z Finanse

Źródło: AZ Finanse