Zawrócić ludzi do miast

Prawie kilometr (958 m) długości, jedenaście kondygnacji, 1200 mieszkań i ponad 6000 pomieszczeń – to parametry jednego z największych budynków mieszkalnych w Europie. I desperackiej próby zapobiegnięcia rozlewaniu się miast zarazem.

Osiem tysięcy rzymian, jeden adres

Corviale – obliczony na blisko osiem tysięcy mieszkańców budynek położony przy Via Portuense na przedmieściach Rzymu, zasłynął przede wszystkim swoimi potężnymi rozmiarami, które przyjmując formę betonowej bryły robią niemałe wrażenie.

Imponujących rozmiarów Corviale na przedmieściach Rzymu
Źródło: maps.google.pl

Obiekt powstał w 1982 roku, po siedmiu latach budowy na bazie projektu architekta Mario Fiorentino. Skąd pomysł na stworzenie takiego molocha? Umieszczenie pod jednym dachem tylu osób miało zapobiegać niekontrolowanemu rozrostowi miast. Rozlewanie się przedmieść i związana z tym budowa dodatkowej infrastruktury bywa krytykowana jako zabójcza dla otoczenia – rodzi konieczność codziennego pokonywania niemałych odległości, a to z kolei zabiera cenny czas i szkodzi środowisku naturalnemu.

Miasta się nam rozlewają

Urban sprawl, bo takim terminem określa się „rozlewanie się miast”, stanowi dziś realny problem wielu regionów świata. Domeną niemal każdej rozwijającej się gospodarki, co było widać w latach dziewięćdziesiątych także w Polsce, jest podkreślanie polepszającego się statusu społecznego mieszkańców m.in. poprzez przenoszenie się z zatłoczonych metropolii na przedmieścia. W ramach takiej powszechnej tendencji, liczba domów jednorodzinnych budowanych za miastem przyrasta w zatrważającym tempie, a po pewnym czasie geograficzna granica pomiędzy miastem a otaczającymi go wsiami zanika.

Urban sprawl na przykładzie Monachium
Źródło: www.eea.europa.eu

Nie ma nic złego w mieszkaniu w domu za miastem, jednak jeśli decyduje się na to znaczna część lokalnej społeczności – tracą wszyscy. Ci, którzy wynieśli się poza miasto, bo droga do pracy jest dłuższa, transport niedogodny, dostęp do lekarza, przedszkola czy urzędu utrudniony, a domowy budżet mocno obciążony przez koszty paliwa. Gmina, bo zarządzanie większą gminą jest utrudnione, a rozbudowa lokalnej infrastruktury niezbędna. Paradoksalnie tracą też ci, którzy nie ruszyli się z miejsca – w związku z coraz większym zasięgiem inwestycji wokół miast i wraz z codziennym natężonym ruchem samochodowym w jedną i w drogą stronę, degradacja przyrody postępuje znacznie szybciej, niż gdyby miasta trzymano w ryzach.

Nieprawdą oczywiście jest, że migracja poza miasto to nic więcej, jak tylko straty. Ceny nieruchomości są tam niższe niż w granicach miasta, natura człowiekowi bliższa, a wydatki na codzienne życie – mniejsze.

Zawracają bieg rzeki

Z punktu widzenia władz samorządowych, większy obszar do zarządzania, to bezsprzecznie więcej problemów. Jak pokazują doświadczenia zachodnich krajów – problemów nie tylko z obszarem, który dopiero powstaje, ale też z pustoszejącymi centrami miast. W śródmiejskich kamienicach pozostają głównie ci, których nie stać na przeniesienie się za miasto i jakoś tak się składa, że dobra kondycja budynków, w których funkcjonują też nie jest dla nich specjalnym priorytetem.

Tym sposobem – co widać niemal w każdym mieście – ścisłe centra miast to coraz częściej zastępy pięknych w swej architekturze, ale porażających pod względem stanu technicznego kamienic, będących domem dla nie najbardziej reprezentatywnych grup społecznych. Tak jest na wrocławskim Nadodrzu, w krakowskiej Nowej Hucie, warszawskiej Pradze, katowickim Nikiszowcu, poznańskim Chwaliszewie czy gdańskiej Letnicy. Te dzielnice podlegają dziś programom intensywnej reanimacji. Unia Europejska, szczególnie wrażliwa na punkcie tzw. zrównoważonego rozwoju regionów, finansuje nawet w 75 procentach projekty odnowy najbardziej zdegradowanych obszarów miast. Efektem końcowym rewitalizacji ma być przywrócenie świetności dawnym geograficznym i kulturalnym centrom miast, a skutkiem tego przywrócenie ludzi do miast, z których niedawno uciekali.

Spoglądając na Corviale trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że autor pomysłu przesadził. On tymczasem zaplanował budynek z rozmysłem, przewidując w nim dodatkowe rozwiązania skupiające życie mieszkańców wokół tylko tego budynku. By wokół kilometrowej długości wieżowca nie rozrastała się zanadto dodatkowa infrastruktura, czwarte piętro budynku przewidziano do zagospodarowania wyłącznie przez handlowców. Dzięki temu mieszkańcom pozostałoby pokonanie kilku pięter w poszukiwaniu sklepu spożywczego, fryzjera, siłowni, szkoły czy poczty. Założenia tego nie udało się jednak spełnić, a pozostałe na „piętrze handlowym” lokalne ostatecznie zajęły 64 rodziny.

Dziś obiekt cieszy się wątpliwą opinią. W związku z coraz mniejszym zainteresowaniem taką architekturą, nie brak spekulacji na temat rozbiórki rzymskiego „węża” (to w tłumaczeniu oznacza jego włoska nazwa). Dla wielu stanowi on jednak silny element włoskiej historii architektury i choćby z tego powodu powinien zostać zachowany.

Paradoks: miasto odpycha, a zarazem przyciąga

Według przygotowanego przez Europejską Agencję Środowiska raportu „Urban sprawl in Europe” jesteśmy w momencie ścierania się dwóch trendów. Z jednej strony miasto odpycha swoją kondycją. Oferuje droższe mieszkania, zniszczone środowisko naturalne, hałas, niski poziom bezpieczeństwa, za to dużych rozmiarów problemy społeczne. Wszystko to powoduje, że na przedmieścia z chęcią przenoszą się rodziny z dziećmi.

Jednak liczba takich gospodarstw domowych maleje w relacji do społecznych komórek tworzonych przez młodych singli lub seniorów. Wszelkie prognozy demograficznie nieubłaganie potwierdzają nadchodzący trend starzenia się ludności. Tymczasem osoby starsze i ludzie młodzi to dwie grupy, którym bliżej do miasta, ze względu na wygodę i bliskość infrastruktury okołomieszkaniowej, niż na przedmieścia.

Tworzenie podobnych do rzymskiego obiektów po to, by powstrzymać nadmierną urbanizację z całą pewnością nie jest metodą, po którą będą sięgały europejskie miasta. Tu w ciągu najbliższych lat walka toczyć się będzie przede wszystkim o przywrócenie do życia wymarłych dziś obszarów miast. Jeśli efekt finalny będzie atrakcyjny, ludzie dość naturalnie powrócą.

Źródło: Bankier.pl