– Notowania kruszcu przysparzają ostatnio trochę kłopotów, szczególnie tym, którzy posługują się analizą techniczną. W ostatnich miesiącach już dwukrotnie zdawało się, że nieuchronnie pójdą w dół przynajmniej do poziomu 860 dol. za uncję. Na razie nic nie wskazuje, by ten scenariusz miał się sprawdzić – uważa Przasnyski.
Jego zdaniem bardziej prawdopodobne wydaje się zbliżenie do poziomu 1000 dol. Prawdopodobnie też w najbliższym czasie nie sprawdzą się prognozy mówiące o wzroście notowań złota do 1200 dol., a nawet do znacznie wyższych poziomów. Niezależnie od różnych przesłanek stojących u podstaw formułowanych prognoz – od analizy technicznej, poprzez restrukturyzację rezerw walutowych wielu krajów, na zapotrzebowaniu na złoto jubilerskie w Indiach – warto zwrócić uwagę, że jednym z głównych czynników wpływających na cenę złota są notowania dolara. – Mechanizm jest prosty: im słabsza amerykańska waluta, tym złoto osiąga wyższą cenę. Jest on doskonale widoczny właśnie od drugiej dekady lipca. 8 lipca za euro trzeba było płacić 1,3873 dol., a 4 sierpnia już 1,4397 dol. Amerykańska waluta osłabiła się wobec euro o 3,8 proc. I to jest główna przyczyna wzrostu cen złota – wylicza analityk Gold Finance. Dodaje, że od tego uzależnienia – ceny złota do notowań dolara – w tym roku inwestorzy zrobili jednak odstępstwo. Od połowy stycznia prawie do końca lutego niepewność i pesymizm panujące na rynkach finansowych były tak duże, że inwestorzy kupowali i dolary, i złoto. Dolar się umacniał, a jednocześnie notowania złota szły w górę do rekordowo wysokiego poziomu. To zjawisko towarzyszyło kształtowaniu się dotychczasowego dna bessy na giełdach. Na pytanie, co będzie się działo z cenami złota, trzeba więc odpowiedzieć: zależy, co będzie się działo na giełdzie i jak na to zareaguje dolar.
36 dol. – tyle jeszcze brakuje, by uncja złota kosztowała 1000 dol.
56 dol.- o tyle uncja złota podrożała od 8 lipca do 5 sierpnia 2009 r.
Henryk Sadowski