Złoto to wciąż dobra inwestycja

Zmieszanie wokół Amber Gold może spowodować, że polscy inwestorzy odwrócą się od złota, uznając je za inwestycję ryzykowną. Czy słusznie? Naszym zdaniem nie.

Po pierwsze, kłopoty (nawet nagłaśniane przez media) jednej firmy oferującej inwestycje w złoto nie mają wpływu na jego światowe notowania. Nie należy więc w ogóle brać ich pod uwagę przy planowaniu zaangażowania na rynku złota. Tym bardziej że większość inwestorów kupuje złoto, traktując je jako długoterminową lokatę kapitału. W perspektywie 5, 10 czy 20 lat obecne zamieszanie nie ma najmniejszego znaczenia. Myśląc o inwestycjach w złoto, trzeba być świadomym kilku faktów.

Po pierwsze – podaż

Złoto jest w zasadzie niezniszczalne, więc niemal całe złoto wydobyte w całej historii ludzkości nadal istnieje. Nie oznacza to jednak, że można je kupić w formie inwestycji w złoto. Wynika to z tego, że część złota stanowią zabytki i precjoza zamknięte w muzeach i świątyniach. Trzeba też pamiętać, że złoto jest również wykorzystywane w dynamicznie rozwijającym się przemyśle elektronicznym, co także zmniejsza jego ilość na rynku.

Wydobycie kruszcu utrzymuje się od wielu lat na mniej więcej stałym poziomie. Co gorsza, ilość złóż na świecie jest ograniczona i wynosi jeszcze tylko około 50 tys. ton. Natomiast dotychczas wydobyte złoża ocenia się na poziomie około 170 tys. ton. Może się wydawać, że to dużo, ale przy obecnym tempie wydobycia złoża złota wyczerpią się już za kilkanaście lat. Oznacza to, że świat pozostanie ze stałą ilością złota na rynku i wciąż rosnącym popytem.

Po drugie – popyt

Największe ilości złota nie są kupowane w krajach najbogatszych, ale w tych najszybciej rozwijających się. Największym importerem złota na świecie są Indie i Chiny. Dlatego starając się przewidzieć przyszły popyt na złoto, a co za tym idzie – jego ceny, trzeba brać pod uwagę sytuację w tych właśnie krajach. Tymczasem Chiny mają ogromną nadwyżkę w handlu międzynarodowym, którą po części inwestują w kruszce. Gdyby tylko Chiny – zaledwie jeden kraj na świecie – zamierzały intensywnie skupować złoto (a takie są zapowiedzi chińskich decydentów), to roczne wydobycie złota na świecie zaspokoiłoby jedynie 10% ich potrzeb. W rezultacie przez 10 lat całe światowe wydobycie złota trafiałaby do tego jednego kraju, co jest oczywiście niemożliwe. To argument, z którym trudno dyskutować, a który bez wątpienia odbije się in plus na cenach złota.

Natomiast w Indiach w złoto inwestują najczęściej osoby prywatne (głównie w postaci biżuterii). Rosnące zasoby mieszkańców tego kraju z pewnością zaowocują utrzymującym się wysokim popytem na złoto.

Perspektywy

Naszym zdaniem złoto jest inwestycją długoterminową, która powinna przekraczać 5, a najlepiej 10 lat. W takiej perspektywie może to być bardzo opłacalna inwestycja, nawet jeśli w tej chwili obserwujemy na rynku zatrzymanie wzrostu cen złota. 

Według Davida Rosenberga, głównego ekonomisty Gluskin Sheff, właśnie teraz opłaca się inwestować w złoto. Jego zdaniem w miarę upływu czasu będzie ono bardziej notowane jak waluta, a mniej jak towar. Zwraca też uwagę, że benchmarkiem dla tego kruszcu jest raczej dolar niż inne metale.

– Ilość dolarów rośnie z powodu luzowania polityki pieniężnej przez USA. Dlatego myślę, że kiedy ustalimy wartość złota względem ilości pieniądza w obiegu, złoto dojdzie do 3000 dol. za uncję, zanim skończy się ten cykl – powiedział Rosenberg w rozmowie z „Financial Times”. – Przytoczę jeden argument: Chiny, które z roku na rok stają się coraz większą potęgą, uciekają w swoich rezerwach od dolara w kierunku złota.

To oczywiste, że ceny złota wynikają z wielkości podaży i popytu. W ciągu ostatniej dekady gospodarka światowa przeżyła dwa poważne kryzysy ekonomiczne. Jednak kto 10 lat temu kupił złoto za dolary, pomnożył wartość inwestycji pięciokrotnie. Wiele wskazuje na to, że górna bariera dla wzrostu cen złota nie została jeszcze ustalona. Można się spodziewać, że już w IV kwartale tego roku posiadacze inwestycji w ten magiczny kruszec będą liczyć dalsze profity. Niektórzy analitycy szacują nawet, że cena uncji złota może sięgnąć 3000 dol. (obecnie jest to mniej więcej 1600 dol.).

A co na ten temat twierdzi Alf Field nazywany często najlepszym analitykiem rynku złota (głównie z powodu bardzo trafnych prognoz dotyczących cen kruszców)?

– Świat, a szczególnie USA, zmierza w kierunku wielkiego kryzysu finansowego, który ja  nazywam Kryzysem Wielkiego Kahuna – mówił Field. – Sądzę, że będzie on stanowił duże zagrożenie dla stabilności całego systemu finansowego, co wpłynie na postawę urzędniczych autorytetów. Będą oni łatać problemy pieniędzmi z publicznego budżetu, wykupując za publiczne pieniądze banki i duże korporacje, które popadły w tarapaty. Wszystko to będzie prowadziło do zniszczenia wartości walut papierowych. Konsekwencją problemów całego systemu finansowego będzie dynamiczny wzrost ilości wydrukowanych pieniędzy, co odbije się na wzroście ceny złota, która w swoim apogeum powinna sięgnąć 10 tys. dol. Jednak cena złota o takiej wysokości może pojawić się tylko w otoczeniu inflacyjnym, które zdaniem wielu osób pojawi się po protekcjonistycznych działaniach urzędników państwowych – brzmi analiza Alfa Fielda.

Podsumowanie

Bez wątpienia złoto powinno znaleźć się w każdym portfelu inwestycyjnym w 2012 r. Oczywiście dotyczy to inwestycji długoterminowych, a nie spekulacyjnych. Za 5-10 lat zainwestowane dziś pieniądze mogą dać nawet 100-procentowy zysk.

Źródło: Multispektrum