Na tym jednak nie koniec, bo zdaniem analityków Expandera frank w ciągu najbliższych tygodni zejdzie do poziomu 2,6 zł.
Frank w porównaniu do notowań z czerwca jest dziś tańszy o ponad 20 gr. Dla osoby, która spłaca 300-tysięczny kredyt we frankach, oznacza to miesięczną oszczędność rzędu ponad 100 zł. Z analizy firmy doradczej Expander wynika, że od drugiej połowy czerwca, czyli od tego momentu, w którym złoty zaczął iść zdecydowanie w górę, raty frankowych pożyczek znów stały się niższe od tych wziętych w rodzimej walucie. Nawet kredytobiorcy, którzy zaciągnęli hipoteki w sierpniu 2008 r., kiedy frank kosztował mniej niż 2 zł, mają dziś o 37 zł niższe raty niż ci, którzy w tym samym czasie zdecydowali się na kredyt w złotych.
– Polska waluta odrabia straty, jakie niesłusznie ją dotknęły w pierwszej połowie roku na fali paniki wśród inwestorów, którzy masowo wycofywali się z rynków naszego regionu – mówi Marek Rogalski, analityk walutowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. Okazało się to działaniem na wyrost, bo nasza gospodarka jako jedyna w Europie ma szansę uniknąć recesji.
Już wiadomo, że w II kwartale tego roku PKB był na plusie i w całym 2009 r. będzie podobnie. Niektórzy ekonomiści jeszcze do niedawna wieszczyli nam kilkuprocentowe kurczenie się PKB. Jednak w maju i kwietniu wyhamowały spadki produkcji przemysłowej, co sugeruje, że najgorsze mamy już za sobą. – Dane makroekonomiczne przemawiają za Polską, a dodatkowym magnesem jest zapowiedź prywatyzacji spółek Skarbu Państwa, co przyciąga duże fundusze inwestycyjne – podkreśla Rogalski. Rząd planuje uzyskać ze sprzedaży państwowych firm aż 37,6 mld zł do końca przyszłego roku. Zdaniem Marka Zubera, głównego ekonomisty Dexus Partners, nawet jeśli w wyniku sporów ze związkowcami uda się sprzedać majątek tylko za kilkanaście miliardów, to i tak będzie to bardzo sprzyjająca dla złotówki okoliczność. – Obcy kapitał przyciągnie już sama zapowiedź prywatyzacji dużych zakładów, chociażby z sektora energetycznego – mówi Zuber.
Prognozy obu analityków są zgodne. Euro we wrześniu ma kosztować 4 zł, a pod koniec roku już 3,8 zł. Natomiast frank szwajcarski w grudniu będzie po 2,5 zł, a już w ciągu kilku tygodni może zejść do poziomu 2,6 zł.
W całej tej układance jest jedna niewiadoma. Kursy walut w dużej mierze zależą od nastrojów na giełdzie. Od dołka w lutym WIG20 wzrósł o 50 proc., a wraz z indeksem największych spółek rosły notowania walut, bo inwestorzy powracali również na nasz rynek walutowy. Jednak tak duże odbicie niesie ze sobą ryzyko korekty, a wtedy osłabienie dotknie również złotówkę.
Eksperci uważają jednak, że jest to scenariusz mało prawdopodobny. – Nawet w przypadku odpływu kapitału z naszego regionu Polska jest mniej ryzykownym krajem niż np. Węgry – uważa Marek Rogalski. – Sytuacja się ustabilizowała i raczej nie spodziewam się mocnej korekty, zarówno na rynku akcji, jak i walutowym – podkreśla Marek Zuber. Poza tym osłabienie złotego w ostatnich miesiącach było spowodowane ucieczką inwestorów do walut uważanych za dobrą lokatę w trudnych czasach, czyli franka czy dolara. Teraz nie ma takiej potrzeby, a wraz z poprawą koniunktury coraz częściej wybierają waluty krajów, które rokują nadzieję na dalszą zwyżkę notowań. Tym samym po przejściu burzy w gospodarce spada popyt na dolar czy franka, a rośnie na złotówkę.
Tomasz Dominiak
Współpraca Magda Olczak
Od czego zależą notowania walut
W niepewnych dla gospodarki czasach inwestorzy wolą trzymać swoje oszczędności w uznawanych za bezpieczne walutach obcych, dlatego popyt na dolara czy franka szwajcarskiego zdecydowanie wzrósł w ostatnich miesiącach. Tym samym obie waluty wyraźnie zyskały na wartości. Zaś w krajach, gdzie sytuacja jest niepewna, kurs miejscowej waluty traci. Im bardziej niestabilna jest sytuacja ekonomiczna w danym kraju, tym większe jest bowiem zapotrzebowanie na waluty obce na rynku.
Notowania walut zależą też od czynników makroekonomicznych, takich jak dynamika rozwoju gospodarczego, bilans obrotów bieżących, aktualny poziom inflacji czy wysokość stóp procentowych.