Czterodniowy tydzień pracy, siedmiogodzinny dzień pracy, nieograniczony urlop… To tylko niektóre z pomysłów nad którymi zastanawiają się firmy na polskim rynku, ale także rządzący, którzy chcą wprowadzić zmiany w kodeksie. Jak wygląda nasze podejście do wykonywania obowiązków zawodowych w 2024 roku? Co zmieniło wprowadzenie pracy zdalnej lub hybrydowej oraz wejście na rynek nowych pokoleń, które mają odmienne podejście do życia i wcale nie uważają pracowania po 18 godzin na dobę za normalne i godne podziwu? Czy pracoholizm jest jeszcze możliwy czy nikomu już nie chce się przemęczać? Jak będzie wkrótce wyglądać nasza praca?
Praca – potrzeba, duma, konieczność
Zarabianie pieniędzy, przynależność, samorealizacja, zabezpieczenie przyszłości, do tego właśnie człowiek potrzebuje pracy. Polacy znani są ze swojej pracowitości i sumienności. Ogólnie w naszym kraju praca od lat była jedną z najwyższych wartości. Jakiś czas temu pani Grażyna Kulczyk w wywiadzie wspomniała, że nie rozumie młodych, bo nie chcą pracować po godzinach, a ona pracowała po 20 h na dobę. Podkreśliła tym samym, że do sukcesu i milionów trzeba dojść poprzez skrajne wyczerpanie. Rozpętało to ogromną burzę w sieci, spotkała ją wielka krytyka. Ja to rozumiem. Między pracoholizmem, a zaangażowaniem jest bardzo cienka granica, którą też jak wielu z nas przekraczałem. Często trzeba szoku aby zrozumieć, że wykonywanie obowiązków zawodowych powinno być ważną ale nie najważniejszą rzeczą w naszym życiu. Powinna to być rodzina, zdrowie, bliscy.
Trudno to wypośrodkować, zwłaszcza gdy prowadzi się swoją firmę bez gotowości podziału obowiązków. (Co niestety okazuje się kluczowe, jeśli w ogóle chcemy wyjechać w spokoju na urlop). I oczywiście na wszystko w życiu jest czas, na rozkręcanie biznesu, gdzie musimy faktycznie poświęcić na to po 20 h na dobę także. Problem pojawia się, jeśli stan ten trwa latami i cierpi na tym nasza rodzina. Gdy dochodzi do rozwodów, załamań nerwowych. W ostatecznym rachunku możemy wygrać pieniądze i sukces ale stracić znacznie więcej.
Co zatem w przypadku kiedy chcemy i sukcesu zawodowego i szczęścia w życiu prywatnym? Wówczas należy nauczyć się równowagi, tego wałkowanego work-life balance, które docenia pokolenie Z niedające się namówić na pracę weekendy czy nadgodziny, bo musi pójść na zumbę, koncert, do kina. I chwała im za to. Nie mylmy lenistwa z szacunkiem do siebie i swojego czasu. Kultura zapierd*** nie jest już w trendach. Wszyscy niezależnie od stanu konta, mamy do dyspozycji 24 godziny i tak codziennie. To od nas zależy jak je podzielimy.
Zmiany w kodeksie pracy – jak będzie wyglądać przyszłość?
Od 1973 roku (dokładnie od 21 lipca) w Polsce wolne są soboty – czyli mamy taki weekend jaki znamy obecnie. Polacy pracują 40 godzin tygodniowo, jesteśmy na drugim miejscu w Europie za Grekami, już samo to mówi wiele o naszym zaangażowaniu. Przykładowo Holendrzy pracują tylko 33 godziny w tygodniu, Niemcy 35, Austriacy 36, a Francusi prawie 37,5 h.
Popandemiczna rzeczywistość wymusiła na nas wiele zawodowych zmian. Home office też trzeba było się nauczyć. Wyłączenie laptopa o 17:00 i przejście do „codzienności”, nie jest wcale takie łatwe, a elastyczny czas pracy może być pułapką, gdy zaczyna zacierać się granica między obowiązkami zawodowymi, a życiem rodzinnym.
Od kilku lat jednak w sieci krążą informacje na temat wielu planowanych zmian, które poniekąd
wymusza rzeczywistość, czyli cyfryzacja, sztuczna inteligencja, napływ imigrantów itp. Wejście na rynek pokolenia Z także przyczyniło się do dyskusji na temat podejścia do pracy i liczby godzin w niej spędzonej. Coś co dla ich rodziców było normą (nadgodziny, weekendy w pracy, brak czasu dla dzieci), dla Zetek jest niedopuszczalne. Praca nigdy nie będzie dla nich na pierwszym miejscu.
Okazuje się, że Polacy z ciekawością patrzą na pojawiające się sygnały o czterodniowym tygodniu pracy, w końcu chyba w nas coś pęka i nie chcemy już wcale być w czołówce najciężej pracujących w Europie. Można przecież pracować efektywnie w racjonalnej liczbie godzin. Czas dla rodziny, na podróże, na pasje jest nam potrzebny i dwudniowy weekend staje się za krótki… Eksperyment z czterodniowym tygodniem przeprowadzono już w firmach w różnych krajach i często wyniki są zaskakująco pozytywne. Firmy osiągają lepsze wyniki, pracownicy są mniej zestresowani, lepiej zorganizowani, obowiązki są wykonywane na czas. Chociaż w Polsce eksperci często twierdzą, że nas na to nie stać, gospodarka Polski jest w nienajlepszym stanie, to rzeczywistość jest taka, że krótszy czas pracy jest nieunikniony. Oczywiście nie nastąpi to już za chwilę. Tak duże zmiany poparte muszą być wieloma badaniami. W tej chwili już mówi się, że czterodniowy tydzień pracy poprawia poziom zadowolenia pracowników z wykonywanych działań, wpływa pozytywnie na ich stan psychiczny dzięki większej ilości snu, czasu na regenerację, rekreację. Zadowolony pracownik to korzyść dla pracodawcy.
Co to może oznaczać? Że chcemy więcej czasu dla siebie, że wcale nie czujemy się już trybikami w firmowej machinie? Przecież coraz częściej slogan „rodzinna atmosfera” w pracy jest wyśmiewany. Atmosfera w pracy powinna być odpowiednia – dla każdego będzie to oznaczało coś innego, jedni wolą struktury, inni przyjazne relacje, ale to już temat na oddzielne rozważania. Faktem staje się to, że Polacy są gotowi na odpoczynek. W końcu.
Co z pracoholikami?
Nie oznacza to, że problem pracoholizmu magicznie zniknie. Jednak zmiany jakie nadejdą, mogą wymusić spowolnienie i poszukanie rozwiązań aby pomóc sobie z kwestią pracowania non-stop. Lęk przed zmianą, utratą zarobku, przed zatraceniem tego w czym jesteśmy dobrzy bardzo nam szkodzi. Przepracowujemy się aby coś udowodnić, rodzicom, bliskim i sobie. Niestety może to prowadzić do wypalenia zawodowego, depresji, stanów lękowych oraz skrajnego zmęczenia! Musimy nauczyć się zatrzymać ten szalony pęd i pracować tyle ile potrzebujemy. Odpoczynek i korzystanie z zarobionych pieniędzy jest równie ważne jak ich zarabianie.
Pracujmy aby żyć….
Praca dostarcza nam zatem nie tylko pieniędzy ale wiele więcej. Dobrze gdy lubimy to, co robimy, inaczej faktycznie może być to tylko zarabianie pieniędzy… Niedługo być może będziemy musieli się nauczyć pracować mniej, znaleźć zajęcia jakich możemy się podjąć w czasie wolnym, a przede wszystkim postarać się, aby w naszej głowie nie być ciągle w pracy. Ustąpienie, uświadomienie sobie, że ktoś może za nas wykonywać obowiązki i w tym czasie świat się nie zawali, jest procesem. Nie stanie się to z dnia na dzień, nie ważne czy prowadzimy własną firmę, czy po prostu jesteśmy według nas „nie do zastąpienia” na naszym stanowisku na etacie. Walczmy o swoją wolność finansową do czego gorąco namawiam, ale pamiętajmy też o tu i teraz.
Autor: Jakub B. Bączek – Trener mentalny Mistrzów Świata i olimpijczyków, właściciel kilku firm, autor ponad 20 książek, sprzedawanych dziś w 17 krajach. Wykładowca studiów MBA na Akademii Leona Koźmińskiego, ekspert telewizyjny, mówca inspiracyjny, regularnie zapraszany do czołowych banków i korporacji.