Życie w ciekawych czasach

Powoli inwestorzy przygotowują się do powitania jesieni. Dzień coraz krótszy, noc coraz dłuższa jeśli chodzi o europejską strefę czasową. Podobno na jesieni bieżącego roku mają się pojawić pierwsze symptomy wychodzenia z kryzysu jeśli chodzi o gospodarkę amerykańską. Tak przynajmniej co ważniejsze osobistości amerykańskiego świata finansowego zapowiadały na przełomie lutego i marca bieżącego roku.  

Nasz deficyt

W Polsce jak do tej pory udało się prawie bezboleśnie przejść przez światowy kryzys. Jednak jeszcze nie można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że wszystko będzie cacy i w jak najlepszym porządku. Właśnie na koniec pierwszego tygodnia września polska opinia publiczna mogła się przekonać jak to bywa z prognozami. Najpierw doszło do tzw. przecieku w sprawie założeń budżetowych na 2010 r. Niektórzy analitycy i powiązani z nimi komentatorzy zaczęli wieszczyć krach i pojawienie się podczas notowań koloru czerwonego. Miało tak się wydarzyć, ponieważ według nieoficjalnych informacji przyszłoroczny deficyt budżetowy w Polsce miał wynosić ponad 50 mld zł. Minister finansów zabrał w tej sprawie głos i zapowiedział, że plan zakłada deficyt na poziomie 52,2 mld zł.

Z prognozami bywa tak, że nie zawsze się sprawdzają. Pozostaje mieć nadzieję, że coś pozytywnego się wydarzy i zapowiedzi pana ministra Rostowskiego się nie spełnią. Na tej samej zasadzie jak podczas poniedziałkowych notowań na początku drugiego tygodnia września miały się pojawić krew i łzy na polskiej giełdzie. Zamiast spodziewanych spadków cen, indeksy giełdowe poszybowały w górę. Fakt, że wartość obrotów pozostawiała bardzo wiele do życzenia, ale tzw. mądre głowy znalazły usprawiedliwienie, że wszystkiemu winni są inwestorzy z USA, bo akurat 7.09.2009 mieli dzień wolny.

USA i polski rynek

To może coś  złotemu się przytrafiło? Nic z tych rzeczy. W relacji z dolarem amerykańskim polski złoty powitał poziom 2,8420. I znowu niespodzianka? Pewnie znowu wszystkiemu winni byli inwestorzy z USA, bo skoro mieli wolny dzień, to płynność polskiego rynku była ograniczona. Tylko wypada sobie zadać pytanie po co inwestorzy w USA mieliby sobie zawracać głowę polskim rynkiem. Akurat w momencie, kiedy w Nowym Jorku rozgrywany jest turniej tenisowy US Open? Po co mają sobie zawracać głowę inwestycjami w kraju znanym z różnych paradoksów, gdzie na rynku kapitałowym nadal niektórzy preferują opinię, że jak WZA spółki uchwali wypłatę dywidendy, to jest niekorzystne dla spółki. Oni tam w USA mają ciekawsze sprawy na głowie niż przejmowanie się, czy pewien kraj znany z paradoksów będzie miał rekordowy deficyt budżetowy. Mają do dyspozycji dywidendy wypłacane nie tylko raz na rok, ale raz na pół roku, raz na kwartał czy raz na miesiąc. I niech się komuś nie wydaje, że to są sporadyczne przypadki. Na nowojorskiej giełdzie akcji notowane są obiekty, które czy jest recesja, czy wzrost gospodarczy systematycznie dzielą się zyskami. Od dziesięcioleci, a nie z wielkiej łaski.

A swoją drogą to w USA też mają niezły problem do rozwiązania. Publikacja lipcowych i sierpniowych danych makroekonomicznych zaprezentowana na początku września bieżącego roku nie dała jednoznacznej informacji, że gospodarka amerykański wychodzi z dołka w jakim się znalazła. Aby jeszcze było ciekawiej, to uznawane za dobre pod względem jakości publikacje (Chicago PMI, sprzedaż domów w budowie czy zamówienia w przemyśle) pojawiały się w momencie, kiedy indeksy na giełdzie nowojorskiej notowały spadki. I odwrotnie, dane które wprowadzały w pewne zakłopotanie (stopa bezrobocia czy liczba nowych zasiłków dla bezrobotnych) przypadały na dni, kiedy indeksy odrabiały spadki. Trochę to dziwne, ale przecież nikt nie powiedział, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.

Komentatorzy i inwestorzy

Wyjaśnienie tego fenomenu z terenu Polski jest bardzo proste. Otóż pewna grupa komentatorów oceniając wspomnianą sytuację wyjaśni, że tak zawsze bywa gdy rynek uzna, że gorzej już być nie może. I po chwili dodają, że nigdy nie jest tak dobrze, aby nie mogło być jeszcze lepiej. Ale jakby na pewne zawiłości nie patrzeć, to trzeba stwierdzić jedno. Rozdźwięk między oczekiwaniami pewnej grupy inwestorów (szczególnie tych, którzy na różnego rodzaju forach internetowych wieścili kolejną falę załamania koniunktury giełdowej) a komentatorów jeszcze nigdy nie były tak oddalone od siebie jak na początku września. Zarówno jedni, jak i drudzy mają to szczęście, że żyją w ciekawych czasach. I nowego znaczenia nabiera powiedzenie starożytnych Żydów, którzy swoim przeciwnikom składali życzenia, aby żyli w ciekawych czasach. Jakie by one nie były, to ważne, aby były ciekawe. A właśnie takie ciekawe czasy zapewne przypadną na końcówkę bieżącego roku. I jedno jest pewne – jak zwykle niektórzy dalej będą próbować zabawy we wróżbitów głosząc poglądy i snując prognozy, które z rzeczywistością niewiele będą miały wspólnego. Ale to już problem autorów, bo rynek zawsze wie najlepiej co ma zrobić. l

Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi „rekomendacji” w rozumieniu przepisów rozporządzenia ministra finansów z 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych,lub ich emitentów (DzU z 2005 r. nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza. AF®