Żywność i energia pozostają drogie

Czerwcowa inflacja jest niższa od prognoz analityków, którzy przewidywali, że w ciągu roku ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 3,6 proc., za to wyższa od przewidywań Ministerstwa Finansów, które obstawiało 3,5 proc. Zdaniem Mirosława Mrowca, głównego analityka Pekao SA, resort finansów zakładał zbyt optymistyczne wzrosty cen żywności. Tymczasem żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w ciągu roku o 4,7 proc.

Ale najbardziej, bo aż o 10,6 proc., zdrożała energia, a o 7,3 proc. wzrosły opłaty związane z mieszkaniem. Inflacja mogłaby być jeszcze wyższa, gdyby nie to, ze znacznie spadły ceny odzieży i obuwia oraz transportu. Ten ostatni jest tańszy dzięki temu, że ceny paliw obniżyły się w ciągu roku aż o 8,5 proc.

Według Romana Przasnyskiego, głównego analityka Gold Finance, mimo że wskaźnik inflacji obniżył się, subiektywne odczucia konsumentów mogą być zupełnie inne. – A to dlatego, że koszty stanowiące największą część naszych wydatków, czyli żywność, mieszkanie i energia wzrosły znacznie bardziej niż ognólny wskaźnik cen – mówi Roman Przasnyski.

Jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach tempo wzrostu cen będzie malało. To powinno skłonić Radę Polityki Pieniężnej do decyzji o obniżeniu podstawowych stóp procentowych. Na dwudniowe posiedzenie RPP zbiera się już 28 lipca.

Obniżka stóp w normalnych rynkowych warunkach powinna oznaczać spadek cen kredytów. A są one ciągle drogie. Jedną z przyczn jest wysokie oprocentowanie depozytów, z których banki finansują klientów. Z drugiej strony kryzys i rosnące bezrobocie sprawiają, że instytucje finansowe są mniej skłonne do udzielania kredytów.

A ich wysokie oprocentowanie to skuteczna bariera dla wielu klientów. Brak dostępu do kredytów wyhamowuje popyt, a to wpływa na spadek inflacji. Zdaniem Mirosława Mrowca w najbliższych miesiącach może ona zejść ponizej 3,5 proc. Jednak pod koniec roku wzrośnie nawet do ponad 4 proc. Mrowiec tłumaczy, że wówczas mogą się pojawić pozytywne sygnały o stanie światowej gospodarki. Wówczas zaczną drożeć surowce.

Henryk Sadowski