8 km taksówką za 210 zł. Dlaczego regulacja cen nie chroni konsumentów?

Historia jest autentyczna. Pasażerka wsiadła do taksówki na Dworcu Zachodnim w Warszawie i przejechała 8 km. Okazało się, że musi zapłacić 210 zł! 50 zł za trzaśnięcie drzwiami i 20 zł za każdy przejechany kilometr. Sprawę opisuje czwartkowa „Gazeta Wyborcza”.


Jak to możliwe skoro w Warszawie, jak w całej Polsce, obowiązują ceny maksymalne na usługi taksówkarskie: w stolicy 8 zł za rozpoczęcie kursu i 3 zł w dzień za każdy 1 kilometr. Ofiara nieuczciwego przewoźnika zgodnie z limitem powinna zapłacić maksymalnie 32 zł, gdyby nie to, że nieopatrznie wsiadła do „przewozu osób” do złudzenia przypominającego licencjonowaną taksówkę.

W gospodarce piękne jest to, że te same mechanizmy ze skali mikro, działają też w makro. Zwłaszcza, gdy rozmawiamy o tak dobrze znanych i wielokrotnie testowanych pomysłach jak limitowanie cen i podaży jakiegokolwiek towaru. Skojarzenia z kartkami, kolejkami, cenami sztywnymi i alternatywnym obiegiem w szarej strefie, są jak najbardziej trafne.

Tak właśnie rząd i posłowie chcą chronić klienta na rynku kredytu konsumenckiego. Regulacje, zakładające wprowadzenie limitów na ceny pożyczek i restrykcje w przyznawalności, są forsowane zarówno przez Ministerstwo Finansów, UOKiK jak i opozycyjny PiS. Równocześnie decydenci pozostają głusi na kontrargumenty ekonomiczne, biznesowe, a nawet logiczne, płynące od branży i niezależnych ekspertów.

Regulacja cenowa wprowadzające ograniczenia w ofercie legalnych firm pożyczkowych będzie skutkowała rozwojem szarej strefy, mechanizmów obchodzenia prawa i eksplozji biznesu lombardowego. Uczciwe ogólnopolskie firmy działające z poszanowaniem ustawy o kredycie konsumenckim i ustawy o ochronie danych osobowych ustąpią miejsca biznesmenom w białych skarpetkach, pożyczającym w bramach i windykującym przy pomoc środków perswazji bezpośredniej.


I to nie jest groźba czarnego scenariusza. To jest prognoza.

Epilog. Po interwencji policji pasażerka zawarła z naciągaczem ugodę i zapłaciła cenę rynkową. Nieuczciwy przewoźnik nie poniósł konsekwencji, nawet w postaci mandatu. Jak ustalono po ulicach Warszawy jeździ przynajmniej od 2011 r. i może nadal naciągać pasażerów objeżdżając limity cen dla uczciwych taksówkarzy, szerokim łukiem.

Jarosław Ryba

Związek Firm Pożyczkowych