Stosunkowo mocniej rosły duże spółki – WIG20 ruszył w górę o 2,8 proc. – zaś słabiej radziły sobie te mniejsze. Ich barometr nastrojów sWIG w połowie sesji zszedł nawet pod kreskę. Ale w drugiej części dnia było już lepiej i giełdowe maluchy zakończyły poniedziałkową sesję przeciętnie 1,7 proc. na plusie. To co prawda kropla w morzu 20-proc. strat z poprzednich kilku tygodni, a nawet 5 proc. piątkowych strat, ale akurat nikt nie oczekiwał, że małe spółki będą najmocniejszym punktem odbicia koniunktury.
Poprawa nastrojów zagościła nie tylko na warszawskiej giełdzie. W górę wystrzeliły prawie wszystkie giełdy europejskie. Np. brytyjski indeks FTSE poszedł w górę aż o 3 proc., czyli więcej, niż indeksy w Warszawie. Powodem tej radykalnej odmiany było nie tylko naturalne wyschnięcie źródła podaży po piątkowym strząśnięciu największych panikarzy. Pojawiły się też informacje o kolejnych pożyczkach, jakie jest gotów udzielić Europejski Bank Centralny bankom komercyjnym, które mają kłopoty z papierami wartościowymi bazującymi na najbardziej ryzykownych kredytach hipotecznych w USA. Interwencja EBC – już druga w ostatnich kilku dniach – z jednej strony dowodzi, że sytuacja jest bardzo poważna, a z drugiej – że europejscy finansiści starają się trzymać rękę na pulsie. Rynkom pomogło też w poniedziałek ujawnienie rekomendacji renomowanych banków inwestycyjnych, które uważają, że warto dziś kupować akcje banków. I to pomimo ich kłopotów ze złymi długami rodem z USA.
Poprawa nastrojów na giełdach światowych i na tej warszawskiej nie dowodzi jeszcze, że najgorsze mamy za sobą. Bardzo niskie obroty na sesji, które ledwie przekroczyły 1,4 mld zł, świadczą o tym, że wzrost cen jest niemal wyłącznie zasługą wygasającej podaży akcji, a nie rosnącego popytu. To o tyle zła wiadomość, że nie wiadomo jak długo posiadacze akcji będą powstrzymywać się z ich wystawieniem na sprzedaż. Mimo niepewnej sytuacji trzeba pamiętać, że indeksy dotarły właśnie do poziomów, które w ostatnich kilkunastu miesiącach powstrzymywały spadki na parkiecie. I – jeśli nie zdarzy się nic nadzwyczajnego – powinny zadziałać także tym razem. Stąd na najbliższe dni bardziej realnym scenariuszem wydaje się być stabilizacja lub powolne wzrosty cen akcji, aniżeli kolejna fala spadków.