Afera Balcerowicza

Już podczas czwartego posiedzenia komisji śledczej do zbadania prywatyzacji sektora bankowego wiceprzewodniczący komisji Szymon Pawłowski (LPR) oświadczył, że ma „podejrzenie, graniczące z pewnością, że prezes NBP Leszek Balcerowicz złożył fałszywe zeznania przed komisją ds. PZU”. A chodziło o fundację Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, której prezesem zarządu jest Ewa Balcerowicz, żona prezesa NBP. Fundacja powstała w 1991 r. Prezes NBP był jednym z jej założycieli, a przez dziewięć lat również szefem jej rady. CASE jest instytutem badawczym, który przygotowuje analizy ekonomiczne wykorzystywane m.in. przez rząd i instytucje publiczne.

Kłamstwo czy pomyłka?

Balcerowicz zapewnił, że już w 2001 r., gdy tylko został powołany na szefa NBP, zrezygnował z zasiadania w radzie fundacji. W czerwcu 2005 r., przed komisją śledczą ds. prywatyzacji PZU, zapytany przez posła Jana Burego, czy jest członkiem rady fundacji, odpowiedział: „Panie pośle, pan wie, że ja jestem założycielem. To tak jak bycie rodzicem. Ale nie jestem członkiem”. Tymczasem okazało się, że w odpisie z Krajowego Rejestru Sądowego widnieje nazwisko Leszka Balcerowicza jako członka rady fundacji CASE. Fundacja została wpisana do KRS w 2003 r. i w pierwszym wpisie do rejestru Leszek Balcerowicz figurował jako członek rady. Podczas kolejnych pięciu zmian w rejestrze nigdy go nie wykreślono i nadal figuruje jako członek rady fundacji.

– Są również inne podstawy, nie mające rangi dokumentów, ale jednak wskazujące, że Balcerowicz jest wciąż członkiem rady tej fundacji, takie jak strona internetowa fundacji, jej papier firmowy czy sprawozdanie z działalności fundacji w 2004 r. Wszędzie figuruje nazwisko Balcerowicza wśród członków rady fundacji CASE – mówił poseł Pawłowski.
Komisja śledcza wystąpiła do Krajowego Rejestru Sądowego o odpis z rejestru oraz inne dokumenty, które pozwoliłyby stwierdzić, czy Leszek Balcerowicz był w chwili zeznań przed komisją ds. PZU członkiem rady fundacji CASE.

– Jasne jest dla mnie i dla większości członków komisji, że Leszek Balcerowicz wyraźnie stwierdził, iż nie jest członkiem rady fundacji – powiedział „Gazecie Bankowej” Szymon Pawłowski. – Tymczasem dostaliśmy odpis z Krajowego Rejestru Sądowego, z którego wynika, że Balcerowicz był i jest nadal członkiem rady. To jest kwestia niepodważalna, więc zapowiedziałem już na ostatnim posiedzeniu komisji, że na kolejnym zaproponuję podjęcie uchwały w sprawie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Następne posiedzenie komisji odbędzie się (według dzisiejszych ustaleń) dopiero 21 sierpnia, więc trochę poczekamy, ale zwoływanie komisji tylko w tej jednej sprawie byłoby przesadą. Na ostatnim posiedzeniu komisji byłem właściwie pewny swego, ale nie mieliśmy dokumentu, nie mieliśmy poświadczonego przez Leszka Balcerowicza egzemplarza przesłuchania, miałem dostęp tylko do stenogramu z internetu. Komisja nie otrzymała też wówczas jeszcze wyciągu z KRS. Czekaliśmy na te dokumenty. W międzyczasie zaś uznaliśmy, że dokumentów, które otrzymała komisja jest na razie na tyle mało, że nie powinniśmy się zbierać co chwila na krótko, w drobnych sprawach, ale robić tylko rzetelne posiedzenia.
Według przedstawicieli fundacji, w odbywających się dwa razy do roku posiedzeniach rady Leszek Balcerowicz uczestniczył po raz ostatni w 1997 roku. Sam Balcerowicz tłumaczył w specjalnym oświadczeniu, że pomylił się, zeznając przed komisją i w rzeczywistości ciągle jest w radzie fundacji. Poseł Pawłowski nie wyklucza, że zeznania Balcerowicza mogły być pomyłką, ale – jak podkreślił – nie jest kompetencją komisji badanie tej kwestii.

– Uważamy, że w tej sytuacji powinien się tym zająć prokurator, szczególnie że sprawa dotyczy zeznań przed komisją śledczą – dodał wiceprzewodniczący komisji. – My również jesteśmy komisją śledczą i nie chcielibyśmy, żeby traktowano zeznania przed nią lekceważąco i by można było się w nich mijać z prawdą. A mamy do czynienia z wyraźnym rozminięciem się deklaracji przed komisją ze stanem faktycznym i teraz kwestia dotyczy tego, czy było to umyślnie popełnione przestępstwo złożenia fałszywych zeznań, czy też tylko pomyłka.

Wojna korespondencyjna

Szymon Pawłowski złożył też wniosek o wystąpienie do fundacji CASE o przekazanie listy darczyńców fundacji oraz podmiotów, na rzecz których wykonywała prace zlecone. Zdaniem posła Pawłowskiego, miał tu bowiem miejsce ewidentny, a nawet podwójny konflikt interesów, z uwagi na fakt, że żona Leszka Balcerowicza jest prezesem fundacji CASE, a on sam członkiem rady fundacji oraz na fakt, że NBP zlecał fundacji CASE projekty badawcze za duże sumy, podczas gdy Komisja Nadzoru Bankowego pod przewodnictwem Leszka Balcerowicza podejmowała istotne decyzje w sprawach licznych banków, będących donatorami fundacji CASE. Swój wniosek poseł Pawłowski uzasadnił potrzebą wyjaśnienia wątpliwości, czy mógł istnieć związek między tymi faktami. Podobnego zdania jest przewodniczący komisji, Artur Zawisza z PiS, który także uważa, że Leszek Balcerowicz mógł podejmować decyzje w sprawie banków-donatorów fundacji.

Sprawa jednak wywołała dotąd tylko ostrą wymianę korespondencji między komisją a fundacją. Choć komisja zwróciła się do fundacji CASE o przekazanie stosownych informacji, ta nie przekazała dokumentów dotyczących zleceniodawców, sponsorów, fundatorów i darczyńców fundacji, wywodzących się ze środowiska bankowo-finansowego.

W piśmie do przewodniczącego komisji śledczej Artur Radziwiłł, wiceprezes zarządu CASE oraz Marek Dąbrowski, przewodniczący rady fundacji, zwrócili się o podanie podstawy prawnej żądania komisji. Powołali się oni na art. 7 Ustawy o komisji śledczej: „Komisja jest związana zakresem przedmiotowym określonym w uchwale o jej powołaniu. Z uprawnień wynikających z przepisów ustawy komisja korzysta tylko w zakresie niezbędnym do wyjaśnienia sprawy będącej przedmiotem jej działania oraz w taki sposób, by nie naruszyć dóbr osób trzecich.” Władze fundacji wskazały, że wykonała ona ponad 300 projektów i nie wszystkie dotyczyły sektora bankowego.

Powtórzyła się tu zatem sytuacja z komisji ds. Orlenu, kiedy to Jolanta Kwaśniewska odmówiła przedstawienia listy darczyńców dla fundacji Porozumienia Bez Barier.
Artur Zawisza ocenił, że tym samym fundacja odmówiła, przynajmniej czasowo, wglądu do swojej dokumentacji. W wypowiedzi dla radia PIN przewodniczący komisji stwierdził, że fundacja „zachowuje się źle, bo jeżeli nie ma nic do ukrycia, a nie powinna mieć, to niech wykłada na stół. Natomiast, jeżeli chce bawić się w kotka i myszkę, to znaczy, że próbuje służyć złej sprawie” Artur Radziwiłł, wiceprezes CASE, uznał z kolei, że poseł Zawisza podał w radiu informację nieprawdziwą, gdyż fundacja – zdaniem jej wiceprezesa – wcale nie odmówiła wglądu w swą dokumentację. Radziwiłł oświadczył, że wysłał tylko prośbę o uzasadnienie celowości żądania od CASE informacji dotyczących całokształtu działalności fundacji w ciągu całego szesnastoletniego okresu jej funkcjonowania i że nadal czeka na odpowiedź. Ta, w ostrzejszym już tonie, wkrótce nadeszła.

– Przewodniczący komisji przesłał pismo z odpowiedzią do fundacji i teraz my czekamy na reakcję, czekamy na przekazanie listy – powiedział „Gazecie Bankowej” Szymon Pawłowski. – Mamy nadzieję, że to niebawem nastąpi – jeśli nie, jeśli fundacja będzie dalej „migała się” od udostępnienia listy darczyńców, będziemy zmuszeni podjąć inne kroki. W piśmie przewodniczący wyraźnie podał punkt uchwały powołującej komisję, uzasadniający jej wystąpienie. Zawsze jest możliwość, że komisja wezwie prokuratora, ale traktujemy to jako ostateczność, liczę że fundacja udostępni dokumenty. Jest chyba jasne, jakie są wątpliwości związane z fundacją CASE i dlaczego powinna listę przedstawić.

Artur Radziwiłł twierdzi jednak, że ostatnie pismo z komisji niczego nie zmienia – wiceprezes CASE nadal nie rozumie, do czego komisja potrzebuje materiałów, o które prosi fundację, w takim zakresie. Przewodniczący komisji uważa natomiast, że nie musi się ona z tego tłumaczyć.

– Takie postępowanie budzi w nas niepokój – powiedział „Gazecie Bankowej” Artur Radziwiłł. – Mamy wrażenie, jakby poseł Zawisza wydał jakiś wyrok na CASE, że ma jakieś podejrzenia względem naszej fundacji. My zaś jesteśmy organizacją niesłychanie przejrzystą i na naszej stronie, w raportach rocznych, można w ten czy inny sposób zobaczyć wszystkie informacje, o które komisja prosi. Chcemy je teraz zebrać w jednym miejscu na stronie i przekazać informację o tym komisji.