Aktywa banków tracą wartość

To nie brak nowych regulacji dla pozabankowego sektora kredytu konsumenckiego jest zagrożeniem dla stabilności systemu finansowego w Polsce. To brak dostępu banków do 40% informacji kredytowej, zgromadzonej poza sektorem bankowym, zwiększa istotnie ryzyko systemowe i obniża wartość aktywów polskich banków.

Zajmujemy się sztucznie wyolbrzymionym lub mało istotnym ryzykiem, a nie dostrzegamy rzeczywistego problemu. Biuro Informacji Kredytowej S.A. nie jest bowiem jedynym, najlepszym i wystarczającym źródłem wiedzy o zobowiązaniach Kowalskiego, pozwalającym na oszacowanie poprawnie jego wiarygodności kredytowej.

Przesłanki błędnej diagnozy

Od kliku miesięcy pojawiają się w mediach tezy, że niebankowe firmy, udzielające kredytu konsumenckiego, odbierają rynek bankom. I po drugie, że wnoszą istotne ryzyko do polskiego sytemu finansowego. Żadna z tych tez nie jest prawdziwa. To nie ten sektor odbiera bankom rynek, tylko nasze banki z niego wychodzą. I nadal, w dużej części, na ten rynek nie powracają. Powód jest jeden podstawowy. Jest to podwyższone ryzyko kredytowe i straty, jakie wystąpiły w okresie spowolnienia gospodarczego na pogarszających się portfelach kredytowych.  Ale nie tylko to. W zdecydowanej większości przypadków, banki nie chcą kredytować klientów, których chcą kredytować niebankowe firmy. Bo jeśli banki miałyby traktować kredyty, które są sprzedawane przez segment niebankowy jako wyłączny produkt w swojej ofercie, to są to kredyty zbyt małe. Ich średnia wartość to ok 1,0 -1,5 tys. złotych, zaś średni dochód miesięczny netto klienta wynosi ok. 1,4 tys. złotych. Większość z nich posiada rachunek bankowy, 40% ma wykształcenie średnie lub wyższe – ale nie idą po kredyt do banku, bo w banku go nie otrzymają. I nawet zniesienie w całości Rekomendacji T nie spowodowałoby, że banki będą mogły i chciały przejąć cały segment, obsługiwany przez niebankowych kredytodawców. Banki, bowiem gromadzą depozyty gospodarstw domowych, są w innym niż w przypadku firm niebankowych rygorze w obszarze oceny wiarygodności kredytowej, choć w obu segmentach jest ona oceniana na podobnych zasadach.

Monopolista ma się dobrze

Rynek bankowych i niebankowych pożyczek gotówkowych to są dwa różne segmenty tego samego rynku kredytu konsumenckiego. Inaczej obsługiwane, inaczej oceniane i zarządzane jest ryzyko, inne są ceny usług. Dwa segmenty, które zachodzą na siebie w małym stopniu. Stąd pomysł, aby włączyć instytucje pozabankowe do sytemu wymiany informacji w ramach BIK, jest pomysłem chybionym. Gdyby to jednak zrobić, to banki nie znalazłyby w informacjach pozabankowych wiele wartości dla siebie. Odwrotnie, niebankowe firmy nie znalazłyby dla siebie wielu klientów dzięki BIK. Choć ryzyko biznesowe dla banków utraty klientów na rzecz segmentu niebankowego wydaje się być większe w takim przypadku. Ale co do zasady, klienci bankowi nie są zwykle klientami pozabankowych firm. Kto byłby zatem beneficjentem? Skorzystałby na tym jedynie BIK, który jako monopolista na rynku bankowym, mógłby sprzedawać więcej swoich raportów. Wobec banków BIK jest absolutnym monopolistą. Widać to chociażby po jego wynikach finansowych. W 2010 roku zwrot na kapitałach w BIK wyniósł 61%, podczas gdy banki, które są przez BIK obsługiwane uzyskały 8,9%. Schufa, niemiecki odpowiednik BIK uzyskał 17%, przy czym kapitały Schufy są mniejsze niż kapitały BIK, co dodatkowo podkreśla nadzwyczaj dobry wynik.

Część wspólna i ryzyko systemowe

Z tego względu, że bankowy i niebankowy segment rynku kredytu konsumenckiego w małym stopniu na siebie zachodzą, biorąc też pod uwagę względnie małą wielkość rynku niebankowego, mierzonej saldem udzielonych kredytów, to firmy pozabankowe trudno nazwać generatorem ryzyka systemowego dla banków. Jest to ryzyko, które w decydującej mierze na siebie biorą pozabankowe firmy. Przy tym, warto zauważyć, iż w 2011 roku wartość portfela największego kredytodawcy pozabankowego (ponad 60% rynku) – Providenta – stanowiła 0,09% wartości aktywów polskich banków i ok. 0,05 % aktywów sektora finansowego. W tej sytuacji katastroficzne twierdzenia, że pozabankowy sektor stanowi zagrożenie systemowe dla sektora bankowego to gruba przesada. Gdyby nawet uznać, że ten sektor w Polsce, jest objęty definicją równoległego systemu bankowego z Zielonej Księgi, to warto zauważyć, iż Rada Stabilności Finansowej szacuje, że w świecie, tzw. shadow banking stanowi 25 – 30% całego systemu finansowego. Można w tym miejscu powiedzieć za A. Fredro „znaj proporcjum mocium panie”.

Który rejestr „lepszy”

Można natomiast twierdzić, że lepszym rejestrem kredytowym dla pozabankowego sektora kredytu konsumenckiego, są Biura Informacji Gospodarczej (ERIF, InfoMonitor, KRD). Zawierają one, poza danymi z rynku finansowego, bankowego, m.in. dane o zaległościach czynszowych, niepłaceniu za telefon, wodę, gaz, alimenty, mandaty itp. Są to informacje wiele mówiące o wiarygodności kredytowej konsumenta, szukającego kredytu na krótki czas i w małej kwocie, a więc potencjalnego klienta pozabankowego sektora. Warto też zauważyć, iż dzięki wierzycielom wtórnym, tysiące kredytobiorców w Polsce zyskało „nowe życie” – zawarte ugody dały im realną szansę na rozwiązanie problemów nadmiernego zadłużenia. Dla banków nie są to dziś klienci wiarygodni – ale czy to znaczy, że muszą być wykluczeni z rynku kredytu konsumenckiego? Działalność Kruk SA, który rozpoczął działalność jako kredytodawca kredytu konsumenckiego potwierdza, że nie muszą być oni wykluczeni i mogą być też dobrymi klientami z pozytywną historią kredytową. Idąc za przykładem Kruk SA, który za zgodą swoich klientów przekazuje dane pozytywne do BIG, warto, aby pozabankowe firmy kredytowe udzielały BIGom w jeszcze większym stopniu niż dotąd, również informacji pozytywnych.

Gdzie leży problem

Dużym problemem dla polskiego sektora bankowego nie są firmy pozabankowe. Jest nim brak dostępu do ponad 40% całej negatywnej informacji kredytowej, czyli mówiącej o tym, że ktoś nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań kredytowych i to nie tylko bankowych. Dla oceny wiarygodności kredytowej klienta, ważnym jest wiedzieć, czy np. aplikujący o kredyt w banku na kwotę 1 tys. PLN jest zadłużony w: firmie telekomunikacyjnej na 800 PLN, spółdzielni mieszkaniowej na 2 tys. PLN, ma niezapłacone alimenty na 5 tys. PLN i mandaty za parkowanie na 300 PLN. Pomimo pozytywnego zweryfikowania przez bank aplikacji kredytowej w bazie BIK, brak informacji z BIG może być źródłem poważnego „niedoszacowania” ryzyka kredytowego. Tak opisane zjawisko, co do zasady obniża wartość aktywów bankowych. BIK natomiast, od wielu lat nie jest w stanie dostarczyć bankom owych 40% informacji, bo nie współpracuje z Biurami Informacji Gospodarczej (pomijamy InfoMonitor, ale zasoby informacyjne InfoMonitora nie są duże).

Ważna rola KNF

Wydaje się, że Komisja Nadzoru Finansowego powinna pochylić się nad tym problemem i zachęcić banki w większym stopniu, niż dotychczas one same już to czynią, do korzystania z informacji zgromadzonej w Biurach Informacji Gospodarczej. Wzorem choćby ostatnich rekomendacji KNF dla banków do korzystania z bazy danych o nieruchomościach. Istotnie poprawiałoby to zdolności do oceny wiarygodności kredytowej przez bankowe systemy scoringowe. Poza tym można oczekiwać, co nie mniej dla banków ważne, że dzięki temu wzmogłaby się konkurencja w dystrybucji informacji kredytowej, spadłyby ceny raportów, poprawiałaby się jakość oferty informacyjnej dla banków. 

Warto dodać, że rola Biur Informacji Gospodarczej w polskiej gospodarce znalazła uznanie w oczach ekspertów Banku Światowego, którzy w tym roku włączyli je do oceny polskiego sektora kredytowego w raporcie Doing Business. Świadczy to o dużej dojrzałości tego sektora rejestrów kredytowych.

Autorem Tekstu jest Alfred Bieć, ekonomista SGH, autor książki Rejestry Kredytowe. Teoria i praktyka. Pełnił funkcję prezesa zarządu banku na rynku polskim i nowojorskim, prezes zarządu rejestru kredytowego, ekspert Parlamentu Europejskiego ds. rynków finansowych, podsekretarz stanu w Urzędzie Rady Ministrów.

Źródło: On Board PR