Alior jest na sprzedaż?

Kryzys za oknami nie daje spokoju. Banki wdrażają plany awaryjne, które będą mogły je przygotować na coraz gorszą koniunkturę. Z dnia na dzień spadają prognozy wzrostu gospodarczego na ten rok. Złoty jest tak słaby, że pojawiają się już głosy wzywające do interwencji banków centralnych naszego regionu, przynajmniej słownej. Jeśli do tego nie dojdzie, może za chwilę nie być różowo, ostrzega nowy główny ekonomista BRE. Jest się o co martwić. To jeden z wielu banków zapakowany po uszy kredytami mieszkaniowymi i różnymi opcjami i innymi ciekawymi instrumentami finansowymi. Im złoty słabszy, tym większe ryzyko dla tych banków. I dla całej naszej gospodarki.

Deloitte straszy, że nawet 8 banków z 20 największych może zostać wkrótce przejętych. Kto będzie pierwszy? W zasadzie można powiedzieć, że poza nielicznymi przypadkami, nikt nie jest bezpieczny. Po rynku chodzi nawet plotka, że PZU przymierza się do kupna Żubra. Coś w tym może być – ubezpieczyciel zapowiadał, że interesuje go instytucja z pierwszej piątki. Widać zatem, co się dzieje. Kryzys zaufania na całego. A to niestety zła informacja dla banków pozbawionych bogatych matek. A tak właśnie wygląda sytuacja z Alior Bankiem.

Instytucja chociaż jest jednym z największych start-up’ów, to trafiła na najgorszy moment z możliwych. Wszelkie analizy, które były podstawą tworzenia strategii, przestały mieć jakąkolwiek wartość. Oczywiście nie oznacza to upadku banku, bo jest on dobrze zabezpieczony kapitałowo. Niestety nie starczy to na dynamiczny rozwój – zwłaszcza, gdyby obecna sytuacja miałaby potrwać dłużej. Bank nie ma co liczyć na pożyczki z rynku hurtowego, nie może wypuścić euroobligacji, nie może też zdobyć kapitału z giełdy. Niestety również główny inwestor ma spore kłopoty we Włoszech. Zbyt lewarowany biznes zaczął się sypać, kiedy akcje poszczególnych spółek będących zabezpieczeniem kolejnych interesów zaczęły spadać w otchłań panującego kryzysu. Rozwiązania mogą być dwa. Albo Alior stanie się perłą w koronie, albo zostanie sprzedany. W całości lub w części. To drugie rozwiązanie pozwoliłoby nie tylko na dalszy dynamiczny rozwój banku (co w obecnej sytuacji stoi pod znakiem zapytania), ale również na zwiększenie wartości zmniejszonego udziału ponad to, gdyby trzymać całość udziałów.

Dlaczego Alior potrzebuje nowego właściciela? Przede wszystkim ze względu na brak dostępu do taniego pieniądza. To zbyt świeży gracz, żeby ktoś mu zaufał. A Carlo Tassara Romana jest właśnie rozmontowywana. Na polskim rynku widać wyraźnie, że koszt pieniądza jest wysoki i będzie taki jeszcze przez wiele miesięcy. Nowemu graczowi, który musi mocno się spinać, żeby zdobyć nowych klientów, jest przy tym wyjątkowo trudno – generalnie musi za wszystko przepłacać. A to oznacza, że bez drugiej, kredytowej nogi, będzie mu bardzo trudno przetrwać kryzy, żeby po jego zakończeniu szybko się rozwijać. Rozwiązanie? Ucieczka do przodu i szukanie jakiegoś bogatego partnera.

Jeśli porównamy Alior Bank i Allianz Bank to widać wyraźnie, że w przypadku tego drugiego właściwie nie ma co sprzedawać! Poniżej 10 tysięcy klientów detalicznych, kilkanaście placówek, system informatyczny i… już. Tutaj nie ma czego sprzedawać i czego kupować – bo przecież ewentualny kupiec musiałby również zmienić nazwę no i wysypałby mu się cały biznes oparty na agentach. Co innego w przypadku Aliora, który na wieść o kryzysie jeszcze szybciej zaczął otwierać placówki. W przyszłym tygodniu dojdzie do otwarcia okrągłej, setnej placówki. Do tego kilkadziesiąt tysięcy klientów (trzeba zaznaczyć, że raczej w tym momencie niedochodowych), wyszkolona kadra, oferta zarówno dla detalu, jak i firm. Jednym słowem tanio można przejąć obiecujący biznes. Dlaczego obiecujący? Z prostej przyczyny. Ten bank ma wyjątkowo czyste bilanse. Nie ma się na czym wyłożyć, bo jeszcze nie ma żadnej sprzedaży. Zero rezerw, zero limitów na przyszłość, kiedy w końcu przyjdzie koniunktura. W przypadku Allianza trzeba stworzyć model biznesowy jeszcze raz, a sytuacja w Niemczech sprawia, że cała grupa ma inne problemy, niż rozwój start-upu.

Dlaczego Alior, a nie działający gracz? Może dlatego, że praktycznie wszyscy gracze w Polsce będą przez kryzys poobijani. PKO BP pewnie kogoś połknie i będzie zajęte restrukturyzacją i integracją. Pekao SA będzie kończyło łączenie z wchłoniętą częścią BPH i zajęte obcinaniem kosztów. Reszta banków? Albo zostanie sprzedana, albo będzie zajęta lizaniem ran po opcjach, kredytach walutowych i straconych kredytach. Wyprostowywanie tego wszystkiego będzie trwało – no i najważniejsze – niekoniecznie banki matki są aż w tak złej sytuacji, żeby od razu polskie córki sprzedawać. Z tego też względu jeśli ktoś chciałby wchodzić na polski rynek, to jest to szansa dla nowego, nieobciążonego gracza, który może szybko przejąć niezadowolonych z zachodzących zmian klientów. No i taki Alior nie będzie jakoś przesadnie drogi.

Kto może być kupcem? Tutaj może być ciekawie, ale pojawiają się w plotkach dwa różne tropy. Oba dość ciekawe. W tym tygodniu Tassara spłaci 700 mln euro należnych RBS. Długi wobec BNP Paribas zostały już spłacone. W praktyce oznacza to demontaż wielkiego imperium. Celem na ten rok jest doprowadzenie do likwidacji wszystkich aktywów znajdujących się w portfelu restrukturyzowanej spółki. Tak przynajmniej brzmi porozumienie z włoskimi bankami, które bały się przejęcia części akcji np. Intesa Sanpaolo. Co oznacza to wszystko? Że nie jest do końca jasna przyszłość inwestycji w Polsce. Po rynku chodzą słuchy, że Alior jest łakomym kąskiem i przygląda mu się wiele banków, które nie zostały mocno uderzone przez trwający kryzys.

Kto mógłby przejąć ten banki? Ponoć któryś z włoskich banków ale na to nie zgodzi się UniCredit, który nie chce pozwolić żadnemu rywalowi na wejście na polski rynek. Jeśli nie oni, to mogą to być Francuzi. Paradoksalnie to oni właśnie na tym kryzysie mogą wyjść najsilniejsi. Chociaż same banki z tego kraju tracą na kryzysie, to francuskie państwo widzi we wzmocnieniu swoich narodowych instytucji element narzucenia postkryzysowej Europie swojej własnej hegemonii. Może się to udać. BNP Paribas koniec końców pewnie kupi Fortisa, a jak się popatrzy co powstanie po połączeniu Cetelema, korporacyjnego BNP Paribas i Fortis Bank Polska i Dominetu to widać, że to będzie liczący się na naszym rynku gracz.

No i właśnie wśród francuskich banków jest taka instytucja, która była jakiś czas temu mocno zainteresowana wejściem na polski rynek. Wszystko dlatego, że konkurenci są od lat w Polsce i dobrze się mają. Plotka głosi, że Aliorem mocno zainteresowany jest Credit Mutuel. Już raz chciał kupić mini-BPH, ale lepszy był koncern GE. Teraz być może nadszedł czas na wejście do Polski – jeśli nie przez Aliora, to przez kogoś innego. Warto zauważyć, że niedawno bank kupił za blisko 5 mld euro niemiecki pion bankowości detalicznej Citigroup. Jest to zatem dość mocny gracz, który ma duże ambicje na przyszłość.

Innym, bardzo niespodziewanym kandydatem do przejęcia Aliora jest… Sylwester Cacek, były właściciel Dominet Banku, sprzedanego Fortis Bankowi. Nas też to zaskoczyło. Zarobek z Dominet Banku był całkiem spory, bo mowa była o 700 milionach złotych, ale to chyba za mało na wejście do Aliora – bo nic to by nie zmieniło. Aczkolwiek przy tej okazji pojawiają się dość nieprawdopodobne pogłoski. Powtarzamy je, bo może gdzieś tam się sprawdzą. Chcielibyśmy zaznaczyć, że jako pierwsi w Polsce napisaliśmy o starcie nowego banku Prezesa Sobieraja. I w tamta plotka się potwierdziła. Ta obecna jest jednak jakoś taka szyta grubymi nićmi, no ale w tych czasach wszystkiego można się spodziewać.

Cacek może nie być docelowym inwestorem. Może kupić i komuś odsprzedać, żeby za wszystko dostać odpowiednie wynagrodzenie. Pamiętajmy, że od czasu negocjacji sprzedaży Dominet Banku, miał kontakt z różnymi międzynarodowymi bankami, zapewne również francuskimi. To raz. Dwa – Cacek jest nowym akcjonariuszem Widzewa Łódź. W sumie to nie miałoby żadnego znaczenia, gdyby nie osoba… Wiceprzewodniczącego Rady Nadzorczej, a mianowicie Sławomira Lachowskiego. W tym momencie chyba jest gdzieś jeszcze w Ameryce Południowej, ale z tego co pamiętamy, okres zakazu konkurencji kończy mu się koło marca. Skąd nagle w jednym momencie aż dwie różne plotki z różnych źródeł o sprzedaży Aliora? Trudno powiedzieć. Z jednej strony większość konkurencji już nie obawia się tak nowego podmiotu – z wiadomych przyczyn. Z drugiej wszyscy mają świadomość, że Sobieraj mimo wszystko może jeszcze dużo na rynku zmienić. W końcu sam znalazł i przyprowadził inwestora, który wyłożył na wszystko gotówkę. Zarówno model biznesowy, jak i stosowane rozwiązania wzbudzają duży szacunek – jakby na to nie patrzeć.

Kryzys dużo rzeczy skomplikował. W obecnych warunkach postawienie na ofertę depozytową jest chyba słabą strategią, ale w sumie co innego można zrobić? Kredyty konsumenckie można zacząć oferować, kiedy cała organizacja stężeje, ale tutaj jeszcze minie wiele miesięcy. Niestety kryzys coraz większy, a w biznes planach, nawet tych realnych, wzrost gospodarczy był zakładany na poziomie znacznie wyższymi niż te, o których się obecnie wspomina. Z tego też względu wcale nie zdziwimy się, jeśli w akcjonariacie Alior Banku ktoś się jeszcze pokaże. I nie będzie to sygnał do kapitulacji, a wręcz przeciwnie, zapowiedź szybszego wzrostu. W sumie i bez inwestora bank mógłby sobie poradzić, ale jednak po przykładzie Getin Banku widać, że nie jest łatwo prowadzić biznes bez wsparcia z zewnątrz. Najważniejsze jednak pytanie brzmi – co z samodzielnością zarządu, gdyby doszło do jakichś roszad własnościowych.

Zobaczymy co to będzie. Sam bank rozwija się mimo wszystko szybko i warto wybrać się tam, żeby zobaczyć niektóre ze stosowanych w nich rozwiązań – naszym zdaniem niedługo część z nich stanie się nowym standardem w branży. Dlatego szkoda, że Alior nie może rozwijać się na pełnym gazie. Wówczas moglibyśmy się spodziewać znacznie większych jakościowych zmian w sektorze niż w obecnej sytuacji.
Źródło: PR News