Amerykanie przerwali wzrostową serię

Po czterech wzrostowych sesjach czwartek przyniósł jednoprocentowe spadki na nowojorskich rynkach akcji. Giełdowym bykom nie pomogły lepsze od oczekiwań dane z przemysłu – tym razem przeważyły obawy przed piątkowym raportem z rynku pracy.

Sesja zaczęła się bardzo optymistycznie. Po 30 minutach handlu indeksy wystrzeliły w górę – S&P500 zyskiwał nawet 0,8%. Była to reakcja na mniejszy od prognoz spadek indeksu ISM. Ten najważniejszy miernik koniunktury w amerykańskim sektorze wytwórczym w sierpniu obniżył się do 50,6 pkt. wobec 50,9 pkt. Wynik powyżej 50 punktów wciąż oznacza ekspansję. Był też wyższy od mediany prognoz analityków, którzy spodziewali się spadku do 48,5 pkt. – czyli pierwszej od ponad dwóch lat kontrakcji w przemyśle USA.

Jednakże amerykańskie indeksy nie były w stanie utrzymać się na najwyższych poziomach od blisko miesiąca i zaczęły szybko spadać. Być może przyczyną takiego stanu rzeczy była niekorzystna kompozycja ISM. Jego komponenty pokazały bowiem spadek bieżącej produkcji oraz portfela zamówień. Na ekspansję wskazywały subindeksy cen, zapasów, importu oraz zatrudnienia. Poza tym lepsze dane z gospodarki zmniejszają szanse na poluzowanie polityki pieniężnej przez Fed.

Cenom akcji nie mogły też pomóc dane o spadającej wydajności pracy, która w drugim kwartale była o 0,7% niższa niż w pierwszym. Na niewiele zdała się też informacja o spadku liczby noworejestrowanych bezrobotnych. W zeszłym tygodniu po zasiłek zgłosiło się 409 tysięcy Amerykanów (oczekiwano 410 tys.), ale poprzedni wynik zrewidowano w górę z 417 tys. do 421 tys. Była to już kolejna z rzędu rewizja danych za poprzedni tydzień.

Rynek pracy w Stanach Zjednoczonych wciąż wykazuje słabość, a regularne odczyty liczby noworejestrowanych bezrobotnych powyżej 400 tysięcy nie pozwalają oczekiwać spadku stopy bezrobocia. Ekonomiści oczekują, że w sierpniu w sektorze pozarolniczym przybyło 75 tysięcy miejsc pracy wobec przyrostu o 117 tys. w lipcu. Jan Hatzius – główny ekonomista banku Goldman Sachs – obniżył dziś swoją prognozę dla tego wskaźnika z 50 tys. do zaledwie 25 tys.

Wszyscy zdają sobie sprawę, że nawet wynik zgodny z konsensusem byłby daleko niesatysfakcjonujący i niezapewniający trwałego wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych. Był to więc dobry grunt pod realizację zysków z czterech ostatnich sesji, w czasie których indeks S&P500 zyskał ponad 5%. Stąd też czwartkowe jednoprocentowe spadki jak na razie nie zmieniają obrazu rynku.

Krzysztof Kolany
Bankier.pl

Źródło: Bankier.pl